40 lat minęło

„40 lat minęło jak jeden dzień” śpiewał dobre 40 lat z okładem temu Andrzej Rosiewicz w czołówce jednego z najpopularniejszych polskich seriali komediowych. Dziś jednak o inne 40-lecie chodzi. Chodź tak naprawdę tych lat minęło więcej. Zmienił się też świat – także ten w eterze.

Posiłkując się tekstami piosenek z epoki – pewnie pamiętacie słowa Andrzeja Mogielnickiego o „zgłuszonym odbiorniku” w „Kryzysowej narzeczonej” Lady Pank? Cenzura to puściła, bo i tak wszyscy wiedzieli o co chodzi. Bo już pod koniec lat 70., właściwie od 1976 roku cała Polska nie kryła się ze słuchaniem Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. Był jeszcze Głos Ameryki, Sekcja Polska BBC nadająca ze słynnego Bush House w centrum Londynu, ale to Wolna Europa rządziła eterem i informacjami. To tam czytano w odcinkach „W cieniu Katynia”, podawano numer telefonu do Jacka Kuronia, a i była też lista przebojów. Tak, na długo przed tą, którą komuniści uruchomili w stanie wojennym. To z Wolnej Europy płynęły informacje o strajkującym Wybrzeżu w 1980 roku, o kłopotach z rejestracją Solidarności, wreszcie o wielkim wybuchu nadziei związanym z rejestracją związku, masowym wstępowaniem ludzi do organizacji, która niemal wprost stanęła okoniem komunie. I chociaż wielu 40 lat temu czuło strach, jakoś nikt nie mógł uwierzyć, w to co wydarzyło się 13 grudnia.

Nie, nie chodzi o to, że tamtej zimy naprawdę i mróz był tęgi, i śniegu nawaliło po kolana. Nawet nie o to, że nagle nie było Teleranka, a zamiast stereofonicznych nagrań zza Oceanu na fali Radia Białystok i wszystkich innych stacji UKF był tylko szum. Chodzi oczywiście o wprowadzenie przez generała Wojciecha Jaruzelskiego stanu wojennego. Wtedy wielki przebój hiszpańskiego barda z gorącego roku 1968, Lluisa Llacha, ze słowami Jacka Kaczmarskiego znany jako „Mury” nabrał zupełnie innego wydźwięku. I właśnie „Mury” i dużo więcej usłyszymy i zobaczymy w interpretacji nowej premiery Teatru Dramatycznego – „Za wolność byś wolny był”. Premiery, ale chyba nie do końca teatralnej, bowiem twórcy zapowiadają, że oprócz inscenizowanych piosenek, czy wierszy Stanisława Barańczaka, pojawią się filmy dokumentalne zrealizowane przez TVP 3 w Białymstoku, w tym wspomnienia członków białostockiej „Solidarności”. Premiera 5 grudnia, w niedzielę, w historycznej dla zmagań o wolność sali kina „Ton”. Tej samej, w której po wojnie komuniści w procesach pokazowych skazywali ludzi niegodzących się na narzucony system. Jednym z najgłośniejszych był proces Aleksandra Rybnika, przedwojennego oficera, w czasie okupacji sowieckiej i niemieckiej między innymi komendanta Obwodu Armii Krajowej Słonim, po wojnie zastępcy prezesa Okręgu Białystok organizacji Wolność i Niezawisłość. Skazano go na karę śmierci, zastrzelono w białostockim więzieniu przy Kopernika, pochowano w nieznanym do dziś miejscu.

Lżej, wręcz rodzinnie, będzie w ten weekend w Białostockim Teatrze Lalek. Na scenę powraca pełna niespodzianek interpretacja bajki o Jasiu i Małgosi. Pojawi się też przeżywający świetną passę Krzysztof Bitdorf. W ubiegłym tygodniu zbierający wraz z Ryszardem Dolińskim i całą trupą owacje na stojąco za rolę „Garderobianego” w tym będzie nie mniej udanym Drwalem – nową, i przezabawną postacią, dopisaną przez niezrównaną Martę Guśniowską do klasycznej bajki. Powodów do śmiechu nie zabraknie i rodzicom i dzieciom, a wszystko kończy się, przepraszam za zdradzanie puenty, jak klasyczna opowieść wigilijna. Zatem to najpiękniejsza pora, by ją poznać i dobrze się bawić.

Trwa niesamowity wysyp filmów w kinach Helios. I jak zawsze – mam ten sam dylemat, czy wybrać się na film polski czy obcy. Szczególnie, że kuszą i przedpremierowe pokazy horrorów no i szeroko reklamowany „Dom Gucci”. Ale w tym ostatnim jakoś nie widać chemii pomiędzy Lady Gagą i początkowo zakochanym w niej bez pamięci Adamie Driverze. Ten ostatni, jeszcze stojący przed oczami ze swoją szaloną rolą w „Annette” tu jawi się być ostoją spokoju, nawet kiedy wreszcie krew zacznie mu pulsować w żyłach. Podobnie może być z „Lokatorką” – filmem o mafii reprywatyzacyjnej wyreżyserowanym przez Michała Otłowskiego. Historia oparta na faktach, tragiczna, ale czy na pewno dobrze sfilmowana? Po prostu trzeba sprawdzić.

Kto lubi Javiera Bardema, ten po prostu musi zobaczyć w kinie Forum „Szefa roku”. Fantastyczna tragikomedia z koncertem gry aktorskiej Bardema skłania do niezwykle smutnych refleksji. I nawet jeśli nie jest wprost oparta na faktach, to przekonacie się, jak życiowe wątki wplecione zostały w śmiertelnie niebezpieczną, acz bardzo zabawną, intrygę.

Fani „Wielkiego piękna”, „Młodości”, może mniej udanych „Onych” od piątku mogą oglądać w Forum „The Hand of God”. Opowieść osadzona w Neapolu lat 80. podobno pozwala niemal dosłownie wejść do głowy wielkiego reżysera i przekonać się skąd wzięły się niektóre postaci w serialu „Młody papież” i po kim laureat Oscara odziedziczył poczucie humoru.

A jakby tego wszystkiego było jeszcze mało, to wtorkowy wieczór warto zarezerwować sobie na koncert jednego z najważniejszych zespołów lat 70. w Polsce. Kultowego, wirtuozerskiego, grającego i wtedy, i dziś, na światowym poziomie, krakowskiego Laboratorium. Wystarczy tylko szepnąć, że na basie gra Krzysztof Ścierański, a na gitarze elektrycznej Marek Raduli. I jak za dawnych lat na instrumentach klawiszowych zagra Janusz Grzywacz, zaś na instrumentach dętych Marek Stryszowski. To wszystko we wtorek, 7 grudnia, od godziny 19 w Białostockim Ośrodku Kultury. Polecam

#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz

× W ramach naszego serwisu www stosujemy pliki cookies zapisywane na urządzeniu użytkownika w celu dostosowania zachowania serwisu do indywidualnych preferencji użytkownika oraz w celach statystycznych.
Użytkownik ma możliwość samodzielnej zmiany ustawień dotyczących cookies w swojej przeglądarce internetowej.
Więcej informacji można znaleźć w Polityce Prywatności
Korzystając ze strony wyrażają Państwo zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z ustawieniami przeglądarki.
Akceptuję Politykę prywatności i wykorzystania plików cookies w serwisie.