Fotografowie bliżej natury
W tym tygodniu w Białymstoku otworzą się dwie wystawy fotografii. Obydwie inspirowane naturą i człowiekiem. Jedna wydawałoby się przyziemną pracą działkowców druga – towarzysząca poetce biegnącej przez miesiąc wzdłuż nurtu Wisły – od źródła do ujścia. I to poetce, laureatce tegorocznej Nagrody imienia Wisławy Szymborskiej.
Powiecie – czego to ludzie nie wymyślą? Ano właśnie. Wydaje się, że bez wizyty w Galerii Fotografii Galerii im. Slendzińskich przy Wiktorii 5 ani rusz. Poetka Małgorzata Lebda jest również ultramaratonką. Umyśliła, by we wrześniu 2021 roku przebiec 1113 kilometrów – od źródeł rzeki Wisły do jej ujścia do Bałtyku. Jednocześnie miała czas, by wszystko przemyśleć, a później przelać na papier. Ale jak to bywa we współczesnym świecie na bieżąco publikowała swój literacki i wizualny reportaż w internetowym wydaniu „Pisma”. I właśnie w słowie wizualny tkwi haczyk zarzucony na białostockich koneserów fotografii. Otóż w owym ultramaratonie poetce towarzyszył Rafał Siderski, białostoczanin. Kto pamięta poruszającą książkę fotograficzną „Wyjedź Zostań” towarzyszącą wystawie Siderskiego przed trzema laty, ten zdaje sobie sprawę, że raczej nie zobaczy pejzaży, górskich potoków, malowniczych równin mazowieckich. Bo skoro poezja nie mówi o świecie wprost – dlaczego artysta wizualny miałby to robić. Wtedy byłby reporterem, dokumentalistą, ale czy artystą? No właśnie.
„Narracje konstruowane na potrzeby wystawy – ta wizualna i tekstowa – nie są ostateczną wersją opowieści o poezji lub procesie usytuowanego cieleśnie doświadczania jako elemencie literackiej praktyki.” pisze kurator wystawy Michał Sita. „Wisła, obecna w opowieści jedynie pośrednio, rezonuje w wyobraźni i wrażliwości tych, którzy zdecydowali się z nią współistnieć i w jej towarzystwie uruchomić proces uważnego doświadczania.” Przyznacie, że te słowa brzmią oryginalnie w zagonionym świecie – może zatem warto odwiedzić galerię w niedzielne popołudnie i uważnie przyjrzeć się i zdjęciom białostoczanina i frazom laureatki tegorocznej Nagrody imienia Wisławy Szymborskiej. A wszystko pod wspólnym szyldem „Przepływ(y)”.
Czynnym istnieniem człowieka w przyrodzie zainteresował się inny fotograf – Marcin Pawlukiewicz. Chociaż na co dzień pracuje w Białymstoku jest mocno związany z rodzinnymi Sejnami. I właśnie sejneńskich działkowców postanowił uwiecznić. Co ciekawe, na zdjęciach zobaczymy ludzi, ale zwróconych w stronę ziemi, nie ich twarze. Nie będą uśmiechać się przy grillu, tylko zajmować się uprawą warzyw, pielęgnowaniem drzewek. I raczej nie będą to zdjęcia, które kupiłyby pisma czy portale o urządzaniu ogrodów. Raczej dowód niezwykłej kreatywności choćby budowniczych działkowych altanek czy domków. Świat jednym znany doskonale z autopsji, z podglądania sąsiadów, innym całkowicie obcy. Te grzebanie się w ziemi… Tymczasem Marcin Pawlukiewicz nie przebiegł się przez działki w poszukiwaniu ciekawostek, tylko uwiecznił na swoich zdjęciach cały cykl natury – od wiosny po zimę włącznie Co spostrzegł? To już pokazuje wystawa „Jak w rodzinie. O działkowcach i działkach”, którą będzie można oglądać do 2 października w Centrum im. Ludwika Zamenhofa, przy ul. Warszawskiej 19.
Bycie w naturze zainspirowało Grupę Coincidentia nie tylko do stworzenia ze stodoły sceny teatralnej, ale wręcz powołania do życia festiwalu teatralnego w lesie, czyli po prostu LasFestu. Na sobotę opowieść „It depends” przygotowała węgierska aktorka lalkarka Helga Lázár. Animuje ponadnaturalnych rozmiarów mężczyzną, stwarzając wrażenie intymnej relacji. Ale czy rzeczywiście kobieta może nawiązać kontakt z postacią przypominającą ruchem i osobowością wahadło? Kiedy lalkarka próbuje na nią wpływać, konfrontuje się jedynie z własnymi oczekiwaniami, nadziejami i frustracjami, choć pozostaje z nią w sprzężeniu zwrotnym. Czy można wygrać tę grę? Odpowiedź w Siedlisku Kultury Solniki 44.
W niedzielę, w kinie Forum będzie można przedpremierowo obejrzeć film Agi Woszczyńskiej „Cicha ziemia”. Podobno o zwykłym, bogatym małżeństwie, a trzyma w napięciu. Na ekrany wchodzą „Głupcy” Tomasza Wasilewskiego o małżeństwie 62-letniej Marleny z dwie dekady młodszym Tomaszem, czy francuska komedia obyczajowa z dość kontrowersyjnym tytułem, zresztą.
Na pewno pozytywnego napięcia nie zabraknie w niedzielny wieczór w pubie 6-ścian. Tam zatrzyma się w swojej letniej trasie koncertowej Kraków Street Band. Wciąż promują swoją nową płytę „Czekanie”. Kto zna krążek, wie że Łukasz Wiśniewski jest w świetnej formie wokalnej, a zespół znakomicie gra i przede wszystkim czuje się na scenie. Jeńców też nie bierze. Oby wszyscy chętni pomieścili się na pięterku kamienicy przy Warszawskiej 30.
Większe szanse na wolne miejsce mają fani elektrycznych skrzypiec i naszej orkiestry grającej na przemian tematy muzyki filmowej i hitów z klubowych parkietów. Na pomysł takiego mariażu wpadł jakiś czas temu Marcin Roszkowski, skrzypek orkiestry Opery i Filharmonii Podlaskiej, która w niedzielne popołudnie zagra pod batutą Mirosława Jacka Błaszczyka. Partie wokalne w niektórych utworach wykona Maciej Nerkowski.
Zupełnie inny w klimacie będzie wtorkowy koncert Tęskno. Joanna Longić zainspirowana poezją Zuzanny Ginczanki, wybitnej poetki i ofiary Holokaustu, przedstawi swój program w kawiarni Fama w ramach obchodów 79. rocznicy wybuchu powstania w getcie białostockim. Wstęp wolny.
Ciekaw jestem, co wybierzecie
#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz