Ubu Król, czyli teatrów Chorea i Grupa Coincidentia kiszka podgardlana z przyprawami
Alfred Jarry napisał „Ubu Króla” będąc gimnazjalistą. Tadeusz Boy-Żeleński przetłumaczył satyrę na władzę w sposób genialny. I tak, mimo upływu lat potoki słów, jakie wypowiada Paweł Chomczyk – tytułowy Ubu Król – brzmią równie zabawnie jak przed niemal stu laty.
Już sam zamysł satyry na bezwzględnych tyranów okazał się być bowiem ponadczasowy – i czy weźmie się za niego teatr salonowy czy punkowy – kto zechce, wysłyszy i zobaczy w Ubu tego, kogo zechce, nawet jeśli dr hab. Paweł Chomczyk jest wyjątkowo słusznego wzrostu.
Skoro pierwszym słowem, jakie pada w sztubackiej cokolwiek sztuce, jest genialnie wymyślone przez Boya „grówno” wystarczy przyjrzeć się makijażom głównych postaci, by zorientować się, że na ich bladych licach wymalowano brązowe koła. A i sceny nawiązujące do defekacji, jak i zawarta w oryginalnym tekście ocena owego „grówna” jako jednej z potraw, sprawiają na scenie wrażenia zabawy gimnazjalistów. Ale szybko robi się „i smieszno i straszno”. Mord na starym królu to dopiero początek rządów Ubu, który z każdą chwilą rozkręca się w swoim nienasyceniu władzą, a właściwie majątkiem. A w szaleństwie towarzyszy mu Rotmistrz Bardior (Siarhei Artsiomienka) idealnie dobrany do roli przez Konrada Dworakowskiego – reżysera i muzykanta w tym spektaklu.
Niczym w teatrze szekspirowskim – rolę królowej i kilka innych gra Janusz Adam Biedrzycki, zaś Byczysławem jest Joanna Chmielecka z Teatru Chorea. I jak to w spektaklach Grupy Coincidentia i Konrada Dworakowskiego – jest kilka scen absolutnego szaleństwa, ale i pomysłów wizualnych nie brak. Ot choćby trik ze zniknięciem z więzienia Bardiora albo cudowny scenograficznie Koń Fynansowy. Bo Dworakowski wraz z Mariką Wojciechowską i za scenografię tu odpowiada. Za to punkopodobne kostiumy i kostium misia zaprojektowała Wojciechowska solo. Wszystko to spójne, a jednocześnie ukazujące nędzę intelektualną krwiożerczych uzurpatorów. Wystarczą trzy latarki i walizka, by Ubica mogła znaleźć w krypcie królewskiej to i owo i okraść Ubu Króla. A kiedy wpadnie w łapy męża – przetłumaczona przez Boya tyrada nadal bawi do łez: „skręcenie nosa, wyrwanie włosów, wniknięcie drewnianego koniuszczka w oszy, ekstrakcja mózgu przez piętę, szarpanie tyłka,zniesienie częściowe, a nawet całkowite szpiku pacierzowego, nie zapominając o otwarciu pęcherza pławnego i w końcu wielkie odszyjenie naśladowane z Jana Chrzciciela, wszystko dobyte z Pisma Świętego, tak z dawnego, jak z Nowego Testamentu, uporządkowanego, poprawionego i udoskonalonego przez tu obecnego mistrza fynansów! Smakuje ci, ty kiszko podgardlana?” Dagmara Sowa tradycyjnie już z dorobionym biustem i na gigantycznych obcasach gra całą sobą rolę tej, która popchnęła w zatracanie męża. I to jak gra.
Mordowanie szlachty, łupienie poddanych – czy to się może dobrze skończyć? Alfred Jarry choć w części wierzył w sprawiedliwość. Zatem dlaczego ta historia wciąż się powtarza – zdaje się Dworakowski wraz z trupą wyśmienitych postaci aktorskich pytać.
Na kolejne pokazy warto polować
#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz