Każdy ma taki Matrix na jaki zasłużył
Kiedy kończył się wiek XX ludzie już wiedzieli, że coś jest nie tak. Nie byliśmy wtedy jeszcze wszyscy tak przywiązani do telefonów komórkowych, namierzani przez setki programów, które budują nasz profil, a potem podsuwają odpowiednie reklamy, ale już poznaliśmy słowo „matrix”.
Przełomowy film sióstr Wachowskich wszedł na ekrany w 1999 roku i odmienił kino. Ba, wpłynął na copywriterów, zainspirował dziesiątki reklam i… kampanii wyborczych, wypromował też jeden z droższych modeli telefonu komórkowego naonczas topowej skandynawskiej marki. Po dwóch dekadach „Matrix Zmartwychwstania” powraca na ekrany kin. I od razu chciałbym zaznaczyć, że ktoś, kto nie zna początku serii, raczej nie ma szansy na połapanie się w skomplikowanych relacjach pomiędzy ludźmi, maszynami, sztuczną inteligencją i Garniturami, które tym wszystkim, zdaje się, rządzą.
Najnowszy „Matrix” nie przynosi rozczarowania. Nadal przenikanie się światów równoległych, czy zakrzywianie czasoprzestrzeni może być pokazane w intrygujący sposób, jednak są chwile, kiedy połapać się w tym wszystkim trudno. Co innego, jeśli jest się fanem serii. Wtedy sekundowe retrospekcje, powidoki, zwidy pojawiające się na ekranie stanowią prawdziwe smaczki w tej jednogarnkowej, acz pikantnej potrawie. No i są oni – dwie dekady starsi Keanu Reeves i Carrie-Anne Moss. Nasz Neo wydaje się tym razem być bardziej zbuntowanym programistą niż Wybrańcem zaś Trinity… Kto pokochał tę dziewczynę w 1999 roku teraz może być pewien, że się nie mylił. Bo choć w filmie padną słowa o ludziach, którzy wolą wygodę i przewidywalność życia w matriksie niż nieoczekiwane koleje losu, jakie przynosi prawdziwe życie, to nie ma tu odniesień do aktualnej polityki są za to treści uniwersalne – mówiąc wprost – afirmacja miłości.
Od pierwszego ekranowego spotkania Neo z Trinity czekamy na kolejne. I niech najdziwaczniejsze machiny i stwory szaleją na wielkim ekranie, niech Agenci zmieniają swoje oblicza jak rękawiczki, niech kule i rakiety odbijają się od naszych protagonistów w ostatniej chwili tak czekamy na chwilę, w której przekonamy się co ich tak naprawdę łączyło i łączy. Może i te sceny ocierają się o kicz, ale w końcu po to idziemy do kina, by żyć przez te kilka godzin iluzją innego świata, innego życia, szczęśliwych zakończeń.
O tym, że szczęście może mieć niejedno imię doskonale wie wielki wrażliwiec światowego kina – Pedro Almodovar. Kino Forum zaprasza w poświąteczny poniedziałek na przedpremierowy pokaz najnowszego filmu hiszpańskiego mistrza – „Matki równoległe”. Będzie oczywiście Penelope Cruz i opowieść o macierzyństwie, kobietach, emocjach i to bardzo różnorodnych. Ci, którzy obraz już widzieli obiecują kaskadowe zwroty akcji i gęstniejące komplikacje rodzinnego dramatu, w dodatku w cieniu historycznych zaszłości z czasów wojny. Będzie można to wszystko sprawdzić już w najbliższy poniedziałek, o godzinie 18.
Ale to nie koniec kinowych atrakcji. Jeśli wasze dzieci marzą o karierze piosenkarza czy piosenkarki, nie pozostaje wam nic innego jak wybrać się na weekendowy i również przedpremierowy pokaz animowanego filmu „Sing 2”. Pierwszy o talent show w wykonaniu zwierzaków nie był może wybitny, ale za to muzyka była dobrana przepysznie. Tym razem zwierzaki ruszają na podbój Las Vegas i znów potrzebny będzie upór i wiara w siebie. A wszystko w sosie najlepszej muzyki popowej z gościnnym udziałem samego Bono.
Pozostając przy muzyce, w poniedziałkowy wieczór w pubie 6-ścian rusza trzeci Podlaski Maraton Bluesowy. W zamierzeniu blues ma rozbrzmiewać nieprzerwanie na scenie na piętrze przy ulicy Warszawskiej do północy z wtorku na środę. Rozpoczyna legendarna Kasa Chorych, nie zabraknie weterana ze studia Radia Akadera, czyli Marka Gąsiorowskiego i jego Gęsiej Skórki Blues Bandu, we wtorek po godz. 20 pojawi się świetny JJ Band, a później znana już naszej publiczności śpiewająca bluesmanka z Argentyny Vanessa Harbek.
Z muzyką flirtuje również od dawna białostocki aktor Patryk Ołdziejewski. We wtorek pokaże swój spektakl w Bielsku Podlaskim – będzie transmisja online, w środę i czwartek już na żywo – w dwóch salach w Białymstoku. Scenariusz Krzysztofa Puławskiego, tłumacza i pisarza, ma być satyrą na kondycję współczesnych relacji międzyludzkich. Bo każdy ma taki Matrix, na jaki zasłużył. Lenistwem, wygodnictwem, zaniechaniem.
Wierzę, że Was to nie dotyczy
#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz