Andrzej Fiedoruk – Krwawe tropy
Andrzej Fiedoruk, znawca lokalnych kultur i zwyczajów, a także białostockich, i ogólnie, podlaskich kulinariów, postanowił rozpocząć cykl powieści sensacyjno-szpiegowskich. „Krwawe gody” wprowadzają czytelników w klimat Białegostoku i okolicy lat 20. XX wieku.
Było ich trzech, w każdym z nich inna krew… można powtórzyć za klasykiem. Andrzej Fiedoruk bohaterem swojej książki uczynił aspiranta Stefana Lewickiego, policjanta współpracującego z wywiadem i kontrwywiadem. Wraz z mecenasem markiem Lewandowskim i dziennikarzem Zygmuntem Dreszerem podejmą walkę z sowieckim wywiadem, który zalewa Białystok narkotykami, zaś bolszewickie bandy atakują pociągi czy mniejsze miejscowości. Wszyscy trzej zawadiacy poznali się i scementowali przyjaźń pod sowieckimi kulami broniąc Polski w roku 1920. Wojny oficjalnie nie ma, ale ojczyzna w potrzebie, zatem i działania naszego policjanta nie będą rutynowe.
Andrzej Fiedoruk na karty książki zaprasza Urke Nachalnika, co to przecież i w łomżyńskim więzieniu siedział, i jednego z królów Chanajek – Jankieczkie, czy przemytnika i poczytnego pisarza Sergiusza Piaseckiego. Oczywiście nasi dżentelmeni chodzą do Ritza, a chleją właściwie od rana do wieczora i to raczej hurtowe ilości wódki. Białystok to miasto wielokulturowe, co ciekawe białoruską mowę usłyszy,y w Łapach, podobnie jak z przeżyjemy bezprzykładny akt antysemityzmu. I jak to w szpiegowskich książkach bywa, będzie też miejsce ognisty romans, wycieczkę do Wilna z całkiem niezłymi atrakcjami. Lewicki nie jest może Bondem, ale jakoś razem z przyjaciółmi uda im się co nieco Sowietom szyki pomieszać.
„Krwawe tropy” czyta się jak typową lekturę sensacyjną. Gdyby nie lokalne wątki i osadzenie w międzywojennym Białymstoku pewnie na książkę patrzyłoby się nieco inaczej. Bez promocji Andrzej Fiedoruk mimo wiedzy historycznej i pisarskiego bigla wiele dziś nie zwojuje.
#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz
Andrzej Fiedoruk – Krwawe tropy
Wydawnictwo Dorzecze