Anna Rozenberg – Punkty zapalne. Nienawiść to płomień, którego nie da się ugasić
Anna Rozenberg od 2011 roku mieszka w Wielkiej Brytanii. Nie tylko czyta, ale i pisze kryminały. A w książce „Punkty zapalne” oprócz widowiskowego morderstwa i porwań dzieci są też liczne wątki polskie.
Mam wrażenie, że za powstaniem książki stał redaktor inicjujący Adrian Tomczyk. Ciekawa funkcja, zdaje się łącząca nosa do talentów, z pewnego rodzaju konsekwencją w dopingowaniu ich do pracy. Ale i jest efekt. Bo „Punkty zapalne” to nie tylko poszukiwania sprawcy zbrodni czy zaginionej dziewczynki, ale też udane portrety obyczajowe życia Polaków w Anglii.
I tak główny bohater, David Redfern, jest brytyjskim policjantem, ale doskonale zna język polski. Bo tak nauczyła go mama, choć ojciec wolałby, by syn asymilował się do społeczeństwa wyspiarzy. Jest też młoda matka, która trafiła z mężem i dwiema córkami do Anglii za pracą, która jest albo nisko płatna albo ponad siły. I właśnie z perspektywy rodaczki czytelnik może poznać jakie konflikty etniczne mogą pojawiać się już na poziomie szkoły podstawowej. I nie zawsze owa mama zachowuje się poprawnie politycznie. Że w kryminale można więcej niż w życiu? A może to właśnie tu, pod pretekstem literatury, znajdziemy jakiś głos współczesnych emigrantów. Anna Rozenberg wszak jest już w Wielkiej Brytanii od dekady.
Tak czy inaczej, oprócz niezłych opisów i stosunkowo bogatych portretów psychologicznych głównych bohaterów książka nadaje się do czytania nie tylko jako literatura gatunkowa. Garść przemyśleń o świecie, niezły język to atuty powieści, gdzie nie tylko niekończące się dialogi miałyby budować akcję. Intrygujące tropy zbrodni i atmosfera prowincjonalnego miasteczka stwarzają interesujący klimat powieści. Redaktor inicjujący miał nosa. „Punkty zapalne” rozpalają mroki późnoletnich czy wczesnojesiennych nocy.
#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz
Anna Rozenberg – Punkty zapalne
Wydawnictwo Czwarta Strona