Białostocki Teatr Lalek. Michał Walczak – Partycja, królowa sieci. Cyber-lalkowy musical internetowy
„Partycja, królowa sieci. Cyber-lalkowy musical internetowy” jaki stworzył i wyreżyserował Michał Walczak odwołuje się do czasu pandemii i zdalnego nauczania. W zamyśle przypomina młodzieżowe musicale, ale nie brak mrugnięć okiem do dorosłych.
I wszystko, jak przystało na musical, nie teatr, jest tu uproszczone, czy nawet spłycone. Liczy się tylko forma. A tę Michał Walczak rozbudował do granic możliwości percepcji. Otóż cały koncept tekstu oparł o wykorzystanie słownictwa związanego z komputerami, e-gamingiem, czy zachowaniem w sieci. Będą boty, internetowe trolle i mem, który wywoła lawinę> Paradoksalnie – będą też współczujący dzieciom nauczyciele i ona jedna – samotna królowa sieci. Samotna, bo obserwująca rozpad rodziny, niemy świadek kłótni. Michał Walczak przewrotnie pokazuje, że cyberświat może równie łatwo pochłonąć dorosłych co dzieci i młodzież, a że przy okazji uzdrowienia każe szukać w podlaskich klimatach – jednych to ucieszy, innych rozśmieszy czy oburzy. W treści, moim zdaniem, nie wybrzmiewa do końca przesłanie, o tym że bez względu na okoliczności po prostu trzeba rozmawiać. Jest za to sporo kpin z egzaminu ósmoklasisty – zatem można przypuszczać, że autor celował w widownię od jakiegoś 12 roku życia wzwyż, no i oczywiście w ich rodziców. Bo momentami miałem wrażenie, że dorośli lepiej wyłapują niuanse żartów niż młodsi widzowie premierowego spektaklu.
Bardzo ciekawe kostiumy zaprojektowała Agata Stanula. Po części printy nawiązują do dobrze znanych schematów pokazywania cyberprzestrzeni, ale już postać Darknety czy jej pomagiera Zooma to wizualna orgia łącząca po kilka postaci z horrorów i baśni braci Grimm z jakimś „Obcym”. Zabawę i ona, i chyba noszący te kostiumy aktorzy mieli przednią, a i radość z przebieranek. Bo oprócz głównych postaci musicalu, część aktorów musi się wcielać w kilka postaci – i udaje im się to z powodzeniem. Nie byłoby jednak tej zabawy bez nieokiełznanej fantazji Walczaka, który tworząc już imiona bohaterów i cybergadżetów musiał się świetnie bawić – nauczycielka Żakieta, czy marząca o medytacji i życiu w zgodzie z naturą Asanka wraz z Partycją czy dziadkiem Fejsławem tworzą ciekawy zbiór językowych zabaw. Nieźle musiał się też bawić Andrzej Izdebski układając chwytliwe melodie do poszczególnych kupletów, ale wielką robotę czynią też animacje Krzysztofa Kiziewicza – od orgiastycznych tańców jakichś kosmicznych fraktali, po prostą symulację ulewy (Blade Runner?) czy filmik ilustrujący iście syzyfowe męki uczniów. Żeby było zabawniej, tytułowa Partycja polubi naukę, nie tylko dzięki sztucznej inteligencji, zaś to nauczycielka okaże się być…. Cicho, sza. Ale właśnie występująca w kilku rolach Agnieszka Sobolewska ukazuje w tym spektaklu kilka twarzy, a przy tym świetnie interpretuje jeden z songów. Bardzo ciekawie wypada świetnie tańcząca i śpiewająca Grażyna Kozłowska. Izabela Maria Wilczewska ma szansę zagrać bardzo przerysowaną postać, zaś natychmiast rozpoznawalny głos Iwony Szczęsnej to tylko jeden z atutów jakimi obdarza swoją Ankę Asankę. Jacek Dojlidko w roli głowy rodziny Renderów czasem bywa zabawny, a czasem – jak to w życiu bywa – musi się wycofywać z bycia szefem klanu – i też mu wierzymy, choć to tylko musical. Michał Jarmoszuk ma swoje 15 minut będąc wytworem wizji pewnego ministra, którego kreuje w chwilach wolnych od innej postaci Maciej Zalewski. Obaj występując jako macherzy od edukacji też wzbudzają mnóstwo sympatii.
Trzeba przyznać, że Michał Walczak nie pożałował pracy żadnej osobie z zespołu aktorskiego, chociaż efekt finalny może nie zadowalać miłośników teatru. Wielbiciele musicali dla nastolatków mogą za to nieźle się bawić. Dorośli także odkopią w kostiumach, dialogach i pracy reżysera mnóstwo odniesień do popkultury. Zatem – jest zabawa, ale czy wychodzimy ze spektaklu z jakąś myślą, czy tylko rozbawieni momentami bardzo efektownym widowiskiem – to już zupełnie inna kwestia.
#ZJerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz