Białostocki Teatr Lalek stworzył Symulator wspólnie z teatrem Divadlo Alfa
Tomsa Legierski i Petra Kosova rozmawiali z nastolatkami o ich problemach. I tak stworzyli scenariusz gry komputerowej w życie. Tytułowy „Symulator” to patchwork o dorastaniu dorosłych wraz z dziećmi i wzajemnym porozumieniu bądź niezrozumieniu.
Psychologowie często przestrzegają, by tłumaczyć dzieciom, czym różni się gra od zwykłego życia. Teoretycznie wszyscy wiemy, że w tzw. realu nie można mieć kilku żyć, a w grze? Kiedy coś nie wychodzi, można sobie czasem kupić przejście na kolejny poziom. I tak mniej więcej dorośli mogą odczytywać początek brawurowo napisanej i zagranej sztuki „Symulator”. Sztuki, w której poznajemy perypetie dwóch małżeństw z jedynakami i jednego, być może samotnie wychowującego córkę, ojca. Jak sobie poradzą z dorastaniem, jak będą wychowywać dzieci? Co potrafią i chcą im przekazać? Sceniczni dorośli dają się wciągnąć do gry, jednocześnie ujawniając swoje słabości, ale i zalety. Do nich należy bezwzględna miłość. To pierwsze i bardzo wyraźne przesłanie spektaklu. I bardzo mądre, bo nawet jeśli rodzice są toksyczni, zarządzają sobą i dzieckiem krzykiem, mały widz otrzymuje ze sceny jednoznaczny komunikat – oni kochają swoje dzieci. A że miłość nie zawsze idzie z umiejętnościami pedagogicznymi, to już zupełnie inna para butów.
Moim zdaniem kluczowe zarówno dla dorosłych, jak i młodych ludzi są sceny ukazujące ich zagubienie i reakcje scenicznych rodziców. Dziewczynka desperacko poszukująca miłości w sieci otrzymuje bezwarunkowe wsparcie od ojca. Przekonuje ją, że brak zgody na wysyłanie tzw. nudesów to prawidłowa postawa i nie waha się zgłosić internetowego molestowania policji. Podobnie rodzice, którzy po raz pierwszy widzą w domu pijanego 15-latka. Od tego jak zareagują zależy więcej, niż może się wydawać. I tu Petra Kosova wyciągnęła dobre wnioski z rozmów z dzieciakami, a Marta Guśniowska, jak przypuszczam, dodała im językowych smaczków. Podobnie jak ze sceną, kiedy rodzic zgadza się, by odpuścić jakieś dodatkowe zajęcia, by dziecko mogło się skoncentrować na nauce matematyki. Co przeraża, to fakt, że w sztuce całą trójka nastolatków bierze korepetycje.
Zostawmy socjologię na boku, skupmy się na teatrze. Pomysł podziału tekstu na kolejne poziomy gry pozwala na zerwanie linearności opowieści o dorastaniu, a jednocześnie opowiedzenie o problemach zarówno rodziców – z dziećmi niejadkami, z usypianiem, z namawianiem do aktywności fizycznej i dzieciaków z rodzicami. Że zapominają, nie dotrzymują obietnic. W każdej ze scen zmieniający się w rolach rodziców aktorzy na zmianę animują lalką. Dają jej swoje głosy, wreszcie w karkołomnych scenach, jeżdżą z nią na rowerku czy fikają parkourowe akrobacje . Z pewnością najwięcej zabawnych kwestii wypowiada Krzysztof Bitdorf, ale pozostała czwórka idealnie wchodzi w postaci różnych typów rodziców. Zabawny Michał Jarmoszuk, pełni młodzieńczego zapału Agata Stasiulewicz i Maciej Zalewski, czy komunikujący się krzykiem wspomniany Bitdorf i Łucja Grzeszczyk tworzą kreacje, które lubi się od pierwszego wejrzenia. A wszystko w minimalistycznej scenografii Karela Czecha poprowadzone przez Tomsę Legierskiego.
„Symulator” bawi, zmusza do refleksji i jest po prostu bardzo dobrym spektaklem, a właściwie częścią większego projektu – „Symulator. Snowball” koprodukcji Białostockiego Teatru Lalek z Divadlo Alfa w ramach europejskiego projektu ConnectUp. Polecam.
#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz