BTL. Paweł Aigner wyreżyserował Na Arce o ósmej

BTL. Na Arce o ósmej, fot. Jerzy Doroszkiewicz

Paweł Aigner, jeden z mistrzów reżyserii, wykreował swoją wizję sztuki Ulricha Huba „Na Arce o ósmej”. Białostocki Teatr Lalek ma kolejny przebój na swoim afiszu.

Przebój, a właściwie całą listę przebojów. Tradycyjne instrumentarium, oparte w duże mierze o dźwięk akordeon inspiruje ptaki – trzy pingwiny i jednego gołębia do wyśpiewania swoich emocji wzbudzając przy tym coraz większy entuzjazm widowni. Ale czemu tu się dziwić, kiedy bogobojno-łobuzerskie pingwiny i sfrustrowanego gołębia grają Michał Jarmoszuk, Łucja Grzeszczyk-Żukowska, Maciej Zalewski i Krzysztof Bitdorf. Ten ostatni za swoje solowe popisy podczas premiery zbierał spontaniczne i szczere brawa.

A wszystko to za sprawą spójnej wizji reżysera – Pawłą Aignera i scenografa Pavla Hubički. To że pingwiny będą w czarnych frakach było oczywistością, ale zabawne mini meloniki mówiąc kolokwialnie robią robotę. A gołąb? W skajowej kamizelce kremowej kamizelce i kapitańskiej czapce dzieciom może się kojarzyć z wytatuowanym piratem a dorosłym? Biorąc pod uwagę finał – z gwiazdą pokroju Freddiego Mercury’ego.

Bo przeniesiony na scenę Białostockiego Teatru Lalek tekst Ulricha Huba skrzy się od podtekstów i kontekstów, które dorośli z przyjemnością wyłapią. A dzieci i tak będą się bawić. Wystarczy kiedy zobaczą troje, a właściwie trzy pingwiny, drobiące kroczki, kiwające się lekko na ok które za chwilę wszczną z nudów bójkę, by zakochać się w nich na zabój. Aigner odwołuje się tu i do estetyki bud cyrkowych i komedii slapstickowych, a wszystko po to, by bez nadmiernej afektacji wprowadzić fundamentalny spór o istnienie istoty nadprzyrodzonej. A że Hub ma typowo zachodnie poczucie humoru z pingwinów zrobi zagorzałych bezrefleksyjnych klerykałów w oczach widzów – rodziców. A dzieci dostają wprost owe fundamentalne pytania w dodatku powiązane z odpowiedzialnością za życie innych istot.

Fantastycznie ukazana moc przyjaźni w obliczu pewnej śmierci – wszak potop to jednak potop – daje małym widzom lekcję odwagi. A skoro po burzy przychodzi spokój, a po deszczu tęcza – i ona ukaże się w roztańczonym w chasydzkich nutach finale. Wcześniej widzowie posłuchają o pingwinich dreszczach w deszczu i wyłapią w tekście motyl killera. Od czegóż bowiem jest bohaterka dawnego dziecięcego przeboju – fantazja? A tej Aignerowi nie brakuje! Rzutniki, efekty dźwiękowe, stary fortepian (oby nie Chopina!) tu po prostu wszystko gra.

Polecam

#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz

× W ramach naszego serwisu www stosujemy pliki cookies zapisywane na urządzeniu użytkownika w celu dostosowania zachowania serwisu do indywidualnych preferencji użytkownika oraz w celach statystycznych.
Użytkownik ma możliwość samodzielnej zmiany ustawień dotyczących cookies w swojej przeglądarce internetowej.
Więcej informacji można znaleźć w Polityce Prywatności
Korzystając ze strony wyrażają Państwo zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z ustawieniami przeglądarki.
Akceptuję Politykę prywatności i wykorzystania plików cookies w serwisie.