Cały naród budował okręt podwodny ORP Orzeł
Dziś bardzo chętnie używamy angielskiego słowa crowdfunding co najbezpieczniej przetłumaczyć jako finansowanie społecznościowe. Gromadząc mikrowpłaty od fanów muzycy wydają płyty, osoby potrzebujące zbierają fundusze na leczenie, dziennikarze prywatnych mediów na swoje miejsca pracy, ale też inicjują zbiórki na dron dla Ukrainy. Warto pamiętać, że historia takich zbiórek jest o wiele dłuższa niż historia mediów społecznościowych. Dlaczego o tym wspominam?
Bo oto na ekrany kin wchodzi drugi w historii polskiej kinematografii film o jednym z najnowocześniejszych okrętów podwodnych swoich czasów, jednostce ORP Orzeł. Jednostce sfinansowanej właśnie ze zbiórki zainicjowanej przez redaktora „Polski Zbrojnej” w 1926 roku. I kiedy pensja nauczyciela w Polsce wynosiła wówczas około 210 złotych, po roku udało się zebrać 200 tys. zł. Kiedy sytuacja międzynarodowa zaczęła się komplikować, a nad Polską pojawiały się przysłowiowe czarne chmury, społeczeństwo stało się jeszcze bardziej ofiarne. Zanim Polska podpisała umowę na budowę Orła w holenderskiej stoczni dysponowała w 1936 roku kwotą prawie 8 milionów 400 tysięcy złotych. Okręt miał kosztować ponad 10 mln zł, ale Holendrzy zgodzili się na to, by ok. 85% kosztów budowy, uzbrojenia i wyposażenia dwóch bliźniaczych okrętów podwodnych, obliczanego na ok. 21 mln złotych, pokryte zostało polskimi produktami rolnymi (głównie jęczmieniem browarnianym), które Polska wyeksportuje do Holandii. Wojenne losy ORP Orzeł nadają się na niezłe kino sensacyjne, z dramatycznymi ucieczkami, dziwnymi chorobami na pokładzie, nawigacją bez map i fermentem w załodze.
Tym razem reżyserią zajął się Jacek Bławut, a wśród aktorów grających marynarzy zobaczymy Tomasza Ziętka, Mateusza Kościukiewicza, Antoniego Pawlickiego, Rafała Zawieruchę, Filipa Pławiaka, Tomasza Schuchardta czy pochodzącego z Białegostoku Adama Woronowicza. Czy wciągną widzów w dramat tytułowego ostatniego patrolu, czy przejmą się losami do dziś niewyjaśnionego zaginięcia okrętu przekonamy się już w tym tygodniu. We wtorek, 18 października, Kino Helios w Alfa Centrum proponuje aż trzy seanse z udziałem Adama Woronowicza.
To także czas, kiedy finiszuje po raz szósty festiwal teatralny Kierunek Wschód. Festiwal pozwalający widzom zobaczyć, jak grają aktorzy z Gruzji, Armenii czy Macedonii, o czym opowiadają zaprzyjaźnione z Teatrem Dramatycznym im. Aleksandra Węgierki teatry swojej rodzimej publiczności nie zawsze wprost. Bo Narodowy Teatr w Bitoli postanowił pokazać 13 października „Bachantki” – grecką tragedię Eurypidesa, ale stawiając pytanie o zagadkę względności i zmienności naszej tożsamości. Twórcy zadają pytanie, dlaczego ona konstytuuje się przede wszystkim w relacji wobec „innego” oraz opiera się na wrogości do „zewnętrznego wroga”?
14 października Teatr Miejski w litewskim Alytusie zagra „Mary” – spektakl o dzieciach które pod koniec II wojny światowej zostały rozdzielone ze swoimi rodzinami. Z powodu głodu uciekły na Litwę, niektóre dotarły na Łotwę, Estonię, Białoruś i Ukrainę. W okupowanej przez Sowietów Litwie nie mogły publicznie dzielić się swoimi wspomnieniami. Jako ofiary przemocy i nadużyć celowo były trzymane przez władze w milczeniu. Dopiero po odzyskaniu przez Litwę niepodległości dostały szansę odkrycia swojej tożsamości, odnalezienia krewnych.
Ostatnim spektaklem tegorocznego Kierunku Wschód będą „IN-NI”. Kijowski Akademicki Teatr „Złota Brama” 15 października opowie o traumie związanej z przemocą i agresją, pozostającą w nas na długo, czasem na zawsze. Przemoc rodzi gniew, a gniew rodzi okrucieństwo i wojnę.
Grupa Concidentia ledwie przed tygodniem pokazywała swój najnowszy spektakl – „Invisible”, a już 15 i 16 października przypomni rewelacyjnego „Krabata”, stworzonego we współpracy z Figurentheater Wilde&Vogel. Bezpłatnie, w urokliwym Siedlisku Kultury Solniki 44.
W Białostockim Teatrze Lalek do wyboru mamy świeżutkiego „Ślimaka” i zabawną „Partycję, królową sieci” określaną przez twórców jako cybermusical. Musical w bardziej tradycyjnym wydaniu, za to z najwyższej półki proponuje Opera i Filharmonia Podlaska. „West Side Story” oszałamia rozmachem i aktualnym przesłaniem.
Przesłanie towarzyszy koncertowi inaugurującemu 68. sezon artystyczny naszej filharmonii. To będzie prawykonanie światowe „Epitafium pamięci dzieci zamordowanych na wojnie w Ukrainie op. 139” Krzysztofa Meyera. Będzie też współczesny Koncert na flet i orkiestrę Marcina Błażewicza, w którym partie solowe zgra Łukasz Długosz.
Fani Lao Che pewnie tego wieczoru wybiorą koncert Spiętego w klubie Zmiana Klimatu. W sobotni wieczór 20-lecie istnienia będzie świętował tam koncertowo zespól Łydka Grubasa. Nie dość, że tworzą metalowy kabaret to jeszcze nagrywają w lokalnym studiu Hertz.
W sobotni wieczór poznamy też laureata tegorocznej edycji Filmowe Podlasie Atakuje 2022. A że w konkursie bierze udział reportaż z festiwalu Tribalanga… To już jest powód, żeby być w kinie Forum o godz. 18.30.
Fani tańca współczesnego mogą szykować się na niedzielę. W Sali kameralnej Opery przy Odeskiej będą mogli zobaczyć spektakl „Angst”. Zespół artystów, współtwórców i realizatorów tworzą: Tomasz Graczyk, Paula Gogol, Dorota Baranowska, Gosia Dębska, Dawid Mkrtchyan i Emil Lipski.
W sobotę swoją kolejną wystawę i instalację otwiera białostocki rzeźbiarz Michał Jackowski. „W kręgu życia” to zamierzone działanie rzeźbiarza, który bardzo emocjonalnie podchodzi do stworzonych w cyklu życia dzieł. Tworzył je intymnie, niejako obok głównego nurtu swojej twórczości, z przekonaniem, że ukazane zostaną najbliższym z przesłaniem kontemplacji życia i miłości.
Wyjątkowo w sobotę na wernisaże zaprasza też Galeria Arsenał. Swoje prace pokażą ukraińscy rezydenci Galerii – Vlada Ralko i Volodymyr Budnikov, a przy okazji będzie otwierana też wystawa jednego z najciekawszych głosów ukraińskiej sceny artystycznej młodego pokolenia. To zamieszkali w Kijowie artyści i filmowcy Roman Khimei i Yarema Malashchuk.
Ponad 1000 prac studentów i nauczycieli akademickich z Katedry Grafiki Wydziału Architektury Politechniki Białostockiej można oglądać od poniedziałku do piątku w Hali Wydziału przy ulicy Oskara Sosnowskiego 9. I lepiej zarezerwować sobie na wizytę więcej czasu, bo mnogość propozycji – od logotypów, przez grafiki artystyczne, plakaty czy pięknie wydane książki wręcz zasysa odbiorcę.
Jeśli jeszcze dodam, że od tygodnia w Białymstoku trwa XII Międzynarodowy Festiwal Sztuk Dawnych im. Izabeli Branickiej i w niedzielę usłyszymy koncert w roku 150-lecia śmierci Stanisława Moniuszko “Moniuszko z 1001 nocy” jaki da Maria Pomianowska z Zespołem w Auli Magna Pałacu Branickich w Białymstoku zdacie sobie chyba sprawę, że w ten weekend trudno będzie wypocząć
#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz