Czy czeka nas kryzys wodny? Rozmowa z dr. inż. Lechem Magrelem
Od 18 września 2021 r. obowiązuje plan przeciwdziałania skutkom suszy. Co to oznacza? Ekspert na Wydziale Budownictwa i Nauk o Środowisku Politechniki Białostockiej dr inż. Lech Magrel wyjaśnia, jakie kierunki działań możemy podjąć, by przeciwdziałać niszczącym skutkom suszy.
Z artykułu dowiesz się:
- co oznacza plan przeciwdziałania skutkom suszy
- jaki jest stan gospodarki wodnej w Polsce
- jakie działania możemy podjąć, by zapobiegać klęskom żywiołowym
- co zwykły obywatel może robić, by oszczędzać wodę
W ostatnich latach susza występuje w Polsce średnio co 2,5 roku, wcześniej – co 5 lat. To pokłosie zmian klimatycznych, do których niestety przyczyniliśmy się w ogromnym stopniu. Problem robi się naprawdę poważny. Wody ubywa, więc potrzebne są rozwiązania systemowe.
Czy plan walki z suszą, który powstał w tym roku przyczyni się do poprawy stanu gospodarki wodnej w Polsce? Co rozporządzenie oznacza w praktyce? Jakie działania mogą zapobiec kryzysowi wodnemu w Polsce? Zapytaliśmy o to dr. inż. Lecha Magrela z Katedry Technologii w Inżynierii Środowiska Politechniki Białostockiej.
– Rozporządzenie ministra infrastruktury w sprawie przyjęcia planu przeciwdziałania skutkom suszy kategoryzuje te działania, które możemy podjąć. Wynikają one również z dyrektyw unijnych, nakładających na nas obowiązek opracowania programów dla naszych dorzeczy, głównie Wisły i Odry. Aktywność dotyczy także poszczególnych dorzeczy, gmin, województw i obejmuje działania związane z inwestycjami na tych obszarach, które służą przeciwdziałaniu skutkom powodzi oraz suszy. W rozporządzeniu pojawiają się szacunkowe koszty, które musimy ponieść, by efektywne wprowadzić plan w życie – wyjaśnia dr inż. Lech Magrel, ekspert z Katedry Technologii w Inżynierii Środowiska Politechniki Białostockiej.
Zmniejszenie zasobów wody pitnej, ryzyko pożarów, niszczenie upraw roślin – skutki suszy dotykają nas wszystkich, choć najgłośniej narzekają rolnicy. Ostatnie szacunki z 2019 r. mówią o stratach na poziomie miliarda złotych, głównie w uprawach rolnych. Problem dotkną około 150 tys. gospodarstw rolnych.
– Odkręcamy kran i woda jest. Taki widok uspokaja, ale tylko pozornie. Jesteśmy krajem, który ma bardzo ubogie zasoby wodne. Plasujemy się na poziomie niemal krajów pustynnych. Brzmi niewiarygodnie? W innych krajach Unii Europejskiej zasoby wody na osobę wynoszą prawie 4,5 tysiąca metrów sześciennych, podczas, gdy w Polsce jest to zaledwie 1,6 tysiąca metrów sześciennych. To problem, nad którego rozwiązaniem musimy pracować, i to na każdym szczeblu, zarówno rządowym, samorządowym czy obywatelskim. Potrzebne jest odpowiednie planowanie przestrzenne, plany zagospodarowania miast i osiedli, które uwzględniają to, aby tę wodę zatrzymać. Zielone, a nie betonowe miasta mogą temu służyć.
Jak przekonuje nasz rozmówca, powinniśmy iść właśnie w tym kierunku, starając się maksymalnie zatrzymywać wodę w gruncie. Służy temu tzw. mała retencja, która oznacza właśnie zatrzymywanie lub spowalnianie spływu wód.
Akurat woj. podlaskie i warmińsko-mazurskie praktycznie nie ucierpiały z powodu ostatnich powodzi, ponieważ mamy tereny bagienne oraz leśne, które po prostu wodę zatrzymują. Przykładem jest Dolina Biebrzy czy Narwi. Należy pracować nad renaturalizacją rzek, przywracając ich naturalne, meandrujące koryto. Wsparciem tych działań może być także działalność społeczeństwa. Prysznic zamiast kąpieli w wannie, gromadzenie deszczówki czy unikanie podlewania trawnika – sposobów jest wiele.
A co robią w tej kwestii nasi sąsiedzi? Czy istnieją dobre praktyki, które możemy traktować jako wskazówki w walce z kryzysem wodnym?
– Zawsze powtarzam, że lepiej się uczyć na cudzych błędach niż na własnych. Stany Zjednoczone renaturalizują swoje tereny, podobnie jak Niemcy czy Francja. Także w Polsce są gminy, które stosują zielone dachy, rezygnują z betonowania przestrzeni, rynków miejskich, stosują parkingi ażurowe i dbają o zbiorniki zatrzymujące wodę w czasie powodzi. Bez wątpienia ocieplenie klimatu postępuje. Musimy więc zdać sobie sprawę, że takie gwałtowane zjawiska jak tornada, burze ulewne, deszcze nawalne, będą się nasilały. Warto czerpać z dobrych wzorców, sprawdzonych rozwiązań, by temu przeciwdziałać – przekonuje specjalista.
Politechnika Białostocka nie pozostaje bezczynna. Dzieli się wiedzą swoich ekspertów, którzy biorą aktywny udział w pracach rad naukowych Narwiańskiego, Biebrzańskiego, Wigierskiego Parku Narodowego czy też parków krajobrazowych. Są to tereny, które charakteryzują się małą retencją. Pracownicy Wydziału Budownictwa i Nauk o Środowisku uczestniczą w działaniach związanych z infrastrukturą czy programach przeciwdziałania skutkom deszczy nawalnych. Propagują wiedzę, ale i kształcą przyszłych specjalistów na kierunku Inżynieria Środowiska, którzy zdobywają odpowiednie kompetencje m.in. w zakresie ochrony środowiska.
dr inż. Lech Magrel – adiunkt dydaktyczny w Katedrze Technologii w Inżynierii Środowiska na Wydziale Budownictwa i Nauk o Środowisku.
- Od wielu lat związany z Politechniką Białostocką, gdzie w 1992 r. otrzymał stopień dr. nauk technicznych.
- Specjalizuje się w inżynierii środowiska, górnictwie i energetyce. W swoich pracach naukowych skupia się na energii odnawialnej, jej oddziaływania na środowisko, ekonomice i prawnych aspektach ochrony środowiska, obszarach chronionych.
- Ma na koncie projekty badawcze związane z nieprzemysłowym wykorzystaniem odwodnionych osadów ściekowych oraz badaniem obiegu związków biogennych w miejskich oczyszczalniach ścieków.
- Autor lub współautor ponad 200 publikacji, autor siedmiu książek, ocen i różnego rodzaju analiz oraz ekspertyz.
- W aktywności poza akademickiej prowadzi działalność w instytucjach państwowych i samorządowych, organizacjach społecznych, pełniąc liczne funkcje w krajowych i międzynarodowych towarzystwach naukowych, stowarzyszeniach i organizacjach zawodowych.
- Od 2010 r. Prezes Zarządu Oddziału Polskiego Zrzeszenia Inżynierów i Techników Sanitarnych.