Dobro jest najlepszą przyprawą życia.

Odejście od „patrzenia” tylko na siebie i „sfokusowanie” na dobro drugiego człowieka jest najlepszą inwestycją i pomnikiem na wieczność

.

Rozmowa z ks. Dariuszem Wojteckim, doktorem teologii.
Dyrektorem Biblioteki i wykładowcą Archidiecezjalnego Wyższego Seminarium Duchownego.
Krajowym asystentem kościelnym Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”
i kanonikiem gremialnym Białostockiej Kapituły Metropolitalnej.

Czy pamiętamy o stanie ducha, w tym rozpędzonym świecie?

Niektórzy zapominają nie tylko o stanie ducha, ale i o stanie ciała, bo aż tak bardzo dali się rozpędzić. W świecie, który często ucieka od wartości, takich jak głęboka miłość, oparta na poświęceniu, staraniu się, oddaniu i wierności – łatwo o złapanie płycizny i zakopanie się w mule. A w rozpędzonym świecie płycizna staje się niestety motywem przewodnim naszego życia. Otacza nas zewsząd i stała się naszą codziennością.
Nie ma czasu i chęci, aby „wypłynąć na głębię”, a jedyne, co możemy w tym rozpędzonym świecie robić, to poruszać się po powierzchni.
Najbardziej narażone z tego powodu są relacje. Każde bowiem zaangażowanie wymaga czasu, poświęcenia, oddania, zrezygnowania z czegoś, a przede wszystkim z marnowania czasu na rzeczy banalne. Ale wciąż wydaje się, że zapotrzebowanie na „głębię ducha” jest spore.
Widać to nie tylko w przestrzeni stricte religijnej, ale również tej kulturowej, społecznej i artystycznej.
Potwierdzeniem tego może być duże zainteresowanie takimi piosenkami jak „Weź nie pytaj” Pawła Domagały, która zdobyła Fryderyki i stała się przebojem roku, czy też „Shallow” Lady Gagi, który pochodzi z filmu „Narodziny gwiazdy” i zdobyła Oscara. Pierwszy utwór to taki hymn o miłości w codzienności, ale opartej na duchowości. Drugi natomiast mówi o tym, by nie poruszać się na płyciźnie. I ta płycizna właśnie jest jej motywem przewodnim. Opowiada o tym, że szukanie i budowanie głębokiej relacji bardzo męczy, wymaga ciągłego wysiłku i rzucenia się na głęboką wodę. Padają tam pytania: czy naprawdę jesteś szczęśliwy w tym nowoczesnym świecie? Czy szukasz czegoś głębokiego?

Właśnie… Czy szukam? Jak się ma duchowość w dobie potęgi materii, nauki, polityki? Jak o nią zadbać?

Duchowość to zdolność człowieka do zrozumienia samego siebie, czyli do znalezienia odpowiedzi na pytanie: kim jestem, skąd się wziąłem, dokąd zmierzam. Materia, nauka i polityka również potrzebują w pewnym sensie duchowości.
Świat jest chory duchowo w różnych swoich obszarach. Skutki tej choroby widać w materializmie, w pewnych sposobach uprawiania nauki, a już szczególnie w polityce.
Jak zadbać o duchowość w tak zróżnicowanym świecie materii, nauki i polityki? To pytanie za miliard złotych? Ale wszędzie tam są konkretni ludzie i to oni muszą zadbać o swoją duchowość, która jest niczym innym jak po prostu zmianą punktu widzenia i przewartościowania priorytetów.

Czy umiemy się zatrzymać? Gonitwa po kolejne awanse, tytuły, większe zarobki, wygodniejsze domy – wydaje się nie mieć końca…

Zwolnienie czy wręcz zatrzymanie przychodzi często za późno w formie choroby, cierpienia i ostatecznie śmierci. Każdy skutek ma swoją przyczynę. Jak zatrzymać się wcześniej? Nabrać do tego wszystkiego dystansu i oddzielić sprawy istotne od mniej ważnych, pamiętając, że w „gonitwie” więcej jest przegranych aniżeli wygranych.

Potoczna definicja „sukcesu” – oznacza sfokusowanie na siebie, na swoje cele, na swoje interesy… Trudno znaleźć miejsce na dobro drugiego człowieka?

Wielu spośród nas znajduje miejsce w swoim życiu na dobro drugiego człowieka. Często według własnej wizji dobra, ale ostatecznie dzięki spotkaniu z Bogiem, to drugi człowiek staje się czasem i przestrzenią tego dobra. To jego brak „rodzi” zło. Egoizm jest największym wrogiem dobra, bo nawet to czynione wobec siebie staje się jego karykaturą. Sukces niejedno ma imię. Odejście od „patrzenia” tylko na siebie i „sfokusowanie” na dobro drugiego człowieka jest najlepszą inwestycją i pomnikiem na wieczność. Dobro jest najlepszą przyprawą życia. Niech doświadczenie takiego życia okaże się ważniejsze niż korzyść majątkowa a prawda istnienia ważniejsza niż możliwość inkasowania!

Jaką myśl ksiądz doktor mógłby nam podarować na Święta?

Wielkanoc to święto Zmartwychwstania Chrystusa, ale też i naszego zmartwychwstania. Tak, jak nie można bez pomocy przyjść na świat, tak niepodobna o własnych siłach zmartwychwstać. Z drugiej strony, wiara w zmartwychwstanie sprawia, że dostrzegamy cud, jakim są zwyczajne narodziny. Perspektywa zmartwychwstania dzięki męce, śmierci i zmartwychwstaniu naszego Pana sprawia, że żadnych narodzin nie możemy uznać za bezsensowne czy daremne. Wiara w zmartwychwstanie, jak i akceptacja własnych narodzin wpisują się w tę samą postawę – afirmację Ż Y C I A. Życia, które nas przewyższa, zawsze jest o krok przed nami i nieustannie nas zaskakuje.

Rozmawiała: Magdalena Gołaszewska

× W ramach naszego serwisu www stosujemy pliki cookies zapisywane na urządzeniu użytkownika w celu dostosowania zachowania serwisu do indywidualnych preferencji użytkownika oraz w celach statystycznych.
Użytkownik ma możliwość samodzielnej zmiany ustawień dotyczących cookies w swojej przeglądarce internetowej.
Więcej informacji można znaleźć w Polityce Prywatności
Korzystając ze strony wyrażają Państwo zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z ustawieniami przeglądarki.
Akceptuję Politykę prywatności i wykorzystania plików cookies w serwisie.