Fasty moje życie. Wystawa upamiętnia trzecią największą fabrykę włókienniczą w PRL
Fasty są ciągle moją miłością – powiedziała Olga Malisz podczas wernisażu wystawy „Fasty moje życie” w Galerii im. Sleńdzińskich przy ul. Legionowej 2 w Białymstoku. Wspomnienia wielkiej fabryki włókienniczej do dziś wywołują żywe emocje.
Wystawa w galerii sztuki jest raczej niecodzienna. Bo bardziej dotyczy historii industrializacji i PRL-owskiego designu niż tego, co zwykle za sztukę uważamy. A że lubimy wspomnienia – na wernisażu było tłumnie i… trochę jak w sklepie z materiałami. Bo na wystawie nie zabrakło i gotowych wyrobów i próbek tkanin, szczególnie słynnych przed laty fastowskich kratek.
Sukienki, spódniczki, bluzki szyte w domach teraz nabrały wartości przedmiotów muzealnych, ba niektórym gościniom wernisażu wręcz wydawało się, że widzą własną garderobę, przed laty przekazaną na potrzeby podobnych projektów historycznych związanych z Białostockimi Zakładami Przemysłu Bawełnianego Fasty. Fabryką – kombinatem ogromnym, wzniesionym w szczerym polu niedaleko Białegostoku. Fabryką – miasteczkiem – z własnymi liniami autobusowymi, blokami, przedszkolem, sklepami. Oczywiście z zakładowym radiowęzłem, gazetą redagowaną przez czołowych dziennikarzy z Domu Prasy przy ul. Wesołowskiego (dziś Suraska) i big bitowymi Diamentami, które dzięki fabryce miały najlepszy sprzęt muzyczny, jaki można było zdobyć w PRL.
Wystawa przywołuje raczej wrażenia, bo nie znajdziemy w niej opowieści o pracy na trzy zmiany, o hałasie w halach maszyn, smrodzie farbiarni, czy nawet strajkach gorącej jesieni roku 1980. Nie znajdziemy losów setek chłopek robotnic, samotnych matek, półanalfabetek zdobywających w kombinacie wykształcenie, zawód, zmieniających status społeczny. Są okruchy dokumentów, album ze zdjęciami, album z projektami wzorów tkanin autorstwa Beaty Palikot-Borowskiej i wiele innych ciekawostek.
– Lepiliśmy wystawę z okruchów – powiedziała Magdalena Godlewska-Siwerska, kuratorka wystawy. Kompozycje z fastowskich tkanin zawieszone na ścianach blisko sufitu stworzyła Marzanna Morozewicz.
– Przez Fasty przewinęło się 27 tysięcy ludzi, tyle mamy akt osobowych – wspominała Nina Pińczuk. Karierę rozpoczęła od szkoły przyzakładowej, cztery lata przepracowała w dziale produkcji, później w dziale wynagrodzeń.
Od pracy na stanowisku prządki zaczynała pracę Walentyna Siemieniuk. Wspominała specjalne fastowskie autobusy, pracę na trzy zmiany. Olga Malisz w BZPB Fasty pojawiła się w roku 1959 jako prządka na przędzalni cienkiej mając zaledwie 17 lat. Skończyła technikum włókiennicze dla pracujących i trafiła do pracy do działu normowania „w biurowcu”.
– To była duża fabryka, można było się rozwijać, jeśli ktoś pracował sumiennie – pracował bardzo długo – wspominała. Sama przepracowała całe życie w tym zakładzie pracy – od pierwszego dnia do emerytury.
Fasty miały własne ośrodki wczasowe, pracownicy jeździli na letni wypoczynek do Karwicy.
– Fasty są ciągle moją miłością – powiedziała Irena Cudowska. – Zaczynałam prawie od dziecka, bo jako 19-letnia dziewczyna. Tam się żyło w młodości trochę już w takim starszym wieku, tam zakładaliśmy rodziny, tam rodziły się nasze dzieci, wszelkie wspomnienia są związane z pracą, przyjaciółmi, a czasem z problemami, jakie się pojawiały.
#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz
Wystawę „Fasty moje życie” można oglądać do 24.04.2022 w Galerii im. Sleńdzińskich przy ul. Legionowej 2.
Fotograficzna część wystawy: CH Alfa, ul. Świętojańska 15, 14.03-27.03.2022
Organizatorem wystawy „FASTY moje życie” jest Fundacja DOM (w ramach projektu „FASTY moja miłość”) we współpracy ze Stowarzyszeniem Edukacji Kulturalnej WIDOK oraz Galerią im. Sleńdzińskich.