Galeria im. Sleńdzińskich. Anna Błachno – Kaczka idąca bokiem (zdjęcia)
Anna Błachno, absolwentka Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, przez kilka lat wykładowczyni rysunku, malarstwa i rzeźby na kierunku architektura krajobrazu na Wydziale Budownictwa i Nauk o Środowisku Politechniki Białostockiej otworzyła swoją autorską wystawę „Kaczka idąca bokiem” w Galerii im. Sleńdzińskich.
– Mój świat jest bajkowy, ale jest też miejscami bardzo realistyczny i jest taki też bardzo przy ziemi, bo traktujący o poważnych tematach, który nas ludzi i w ogóle, wszystkie istoty żyjące na Ziemi, dotyczą – mówi Anna Błachno, artystka. – Dbałość o Matkę Ziemię, o przyrodę, o nasz dom.
Anna Błachno wykorzystuje materiały z odzysku. Poszewki, stare prześcieradła, obrusy.
– Tkaniny, na których maluję są bardzo realistyczne, niegruntowane, wykorzystane takie, jakie gdzieś tam zostały znalezione. W ten świat tkaniny wchodzą jakieś różne moje światy – na przykład po prostu przedstawienia zwierząt. Od nich zaczynałam tą przygodę z materiałami, z tkaniną, która później rozwinęła się w taką szerszą i głębszą trochę opowieść niż samo uwielbienie dla piękna przyrody.
To materiały są inspiracją większości prac. Anna Błachno w Państwowym Liceum Sztuk Pięknych w Supraślu była w klasie tkackiej.
– Tkaniny łączyły się z inspiracjami zaobserwowanymi w lesie, w czasie wędrówek na łonie przyrody, ale też snami czy wizjami – opowiada Anna Błachno. I jak widać na wystawie – z filmami science fiction.
– Film „E.T.” jest bliski memu dzieciństwo, to jest film z lat 80. XX wieku – przyznaje Anna Błachno. – Tu jest sporo takich klimatów. Same tkaniny też są z lat. 70., 80., 90. One same w sobie już mają pewien rys i jakąś taką historię. Zatem filmy, motywy, bajki są taką opowieścią o tym klimacie sprzed jakiegoś czasu, a z drugiej strony mówią o tym, co jest właśnie teraz.
I tak kanwą do jednego z obrazów jest scena z filmu rysunkowego.
– Tę poszewkę znalazłam gdzieś w lumpeksie – przyznaje Błachno. Opowiada, że ilustruje jedną z bajek z lat. 80, prawdopodobnie z Austrii, Belgii bądź Francji. – Jej tytuł to „Legowisko”. Po designie graficznym widać, że to nie jest bardzo współczesne no i też jest bardzo blisko moich dorosłych zajęć, czyli przebywania i działania na rzecz przyrody.
Przebywanie na rzecz przyrody te także architektura krajobrazu. Anna Błachno przez pewien czas uczyła rysunku i malarstwa na Politechnice Białostockiej.
– To jest wspaniała dziedzina – architektura krajobrazu – twierdzi artystka. – Połączenie sztuki i przyrody, dwóch takich dziedzin, które są mi niesamowicie bliskie.
Mniej wprawne oko na obrazach prezentowanych w Galerii im. Sleńdzińskich nie odróżni, co było wydrukowane na tkaninach, a co zostało domalowane.
– Bardzo mi się podoba to, że często udaje się tak wprowadzić te elementy, że nie do końca wiadomo, które były, a które są namalowane – przyznaje Błachno. – Bardzo mnie to cieszy. Staram się stworzyć jakąś spójność. I tak opisuje swój obraz: mamy piękny górski las, ze starym drzewem, zwierzętami wokół niego i dwiema nagimi postaciami. To jest taka bardzo osobista i emocjonalna moja podróż razem z wierszem, który jest eksponowany obok . Zatytułowałam go „Legowisko”. Mówi o wrażliwości, o tym jak my, ludzie jako ssaki, razem z tymi zwierzętami, które są wokół, które nie zostały namalowane, one tutaj były, jesteśmy takimi czasem zagubionymi istotami, mamy swoje wrażliwości, swoje smutki. To jest takie bardzo refleksyjne. Jest ogień, ale ten ogień też bucha do góry takim świetlistym dymem. Na górze huba – chociaż tutaj skojarzenia są różne. Ja też mam różne – huba, meduza, statek kosmiczny, jakiś taki tunel kosmiczny, w który ten mój świat wznosi się ku górze. Czuję swoje obrazy też bardzo poetycko i wrażliwa jestem na obraz, ale też jestem bardzo wrażliwa na słowo. Inspiruje mnie słowo i lubię tworzyć słowo, niesamowicie lubię poezję. Może być odbierana nad tylu poziomach, myślę, że tak samo jak moje obrazy.
„Legowisko, w którym kołdra i koc jak otulina ciałka wybuchającego życiem
Gdzie procesy naturalne każdego dnia i każdej nocy
każdego szczęście i każdego dramaty
krzyczą o naszej sile, delikatności, świętości
co jak śnieżna breja w mieście,
jak zagrożony wyginięciem, ukryty we śnie albo w górach ostatni z dużych ssaków
pozbawiony owłosienia, goły i bezbronny,
mimo arsenału kamer i poradników
oddycha w miękkiej jaskini
góra – dół, góra – dół, góra – dół i chyba płacze
choć może to antropomorfizacja
może nadinterpretacja”.
– Studiowałam w Toruniu, wcześniej uczyłam się w Supraślu – opowiada Anna Błachno. – Od paru lat mieszkam w Białymstoku, chociaż też sporo podróżuję. Wzywają mnie różne zakątki, głównie Polski. Tutaj czuję, że na nowo zapuściłam korzonki. W Białymstoku dużo czasu spędzam w przyrodzie. Mamy tu dostępność dzikiej przyrody na wyciągnięcie ręki.
Artystka zwraca uwagę na tak zwane szóste wymieranie gatunków.
– Mimo, że ta wystawa jest taka kolorowa, delikatna, łagodna, bajkowa, refleksyjna, myślę że niesie ze sobą dużo nadziei, ale też porusza wątek dramatyczny, czyli to, że mamy te szóste wymieranie gatunków – przekonuje Błachno. – Takie, jakiego jeszcze na przestrzeni milionów lat istnienia naszej planety nie było. I wskazuje na cykl obrazów z E.T.
– E.T. trzyma taką książkę, którą niesamowicie wszystkim polecam – podpowiada Błachno. – To „Szóste wymieranie. Historia nienaturalna” Elizabeth Kolbert. Fascynująca lektura, pokazująca jak jest, co się dzieje i myślę, że warto to przeczytać. E.T. trzyma tę książkę, ale on też ma taki uduchowiony przekaz, żeby jednak się nie łamać i być może jest szansa na to żebyśmy jeszcze uratowali się z tej katastrofy, również klimatycznej. Jest też obraz z tekstem „Chwila” i tam na końcu są wymienione gatunki, których już nie ma, i które w XX wieku po prostu wymarły, podobnie „Legowisko”.
Wystawa nosi tytuł „Kaczka idąca bokiem”.
– To jest taka pozycja w tradycji buddyjskiej, która ma ułatwiać praktykującym przejrzystość wizji – wyjaśnia Anna Błachno. – Wydaje mi się, że właśnie w dzisiejszych czasach takie poszukiwanie duchowości, świadomości na różnych ścieżkach duchowych, chwila by się zatrzymać, jest potrzebna i ta kaczka idąca bokiem być może jest właśnie takim symbolem. Bądźmy tą kaczką idącą bokiem i może jakoś to będzie.
– Myślę że ładunek emocjonalny i też treści, które są zawarte w pracach oraz bogactwo przedstawień, które są na obrazach i też kolory powodują to, że nie musi być dużo, żeby było efektownie – twierdzi Katarzyna Siwerska, kurator wystawy z Galerii im. Sleńdzińskich. I to efektownie nie w takim efekciarskim tego słowa znaczeniu, tylko też w tym, że Anna Błachno ma taką bardzo dużą umiejętność wtapiania swoich motywów w już zastane. Te prace trzeba bardzo dokładnie i uważnie oglądać, żeby nie wiedząc co zostało dodane spostrzec, czego nie było na tkaninie, która została użyta. Jest też ważność słowa, na które ona też jest bardzo wrażliwa, z którego też dużo czerpie. Na wielu obrazach pojawia się słowo pisane i też mi się wydaje, że z tego względu ta wystawa jest dosyć niecodzienna, bo traktujemy ją jako wystawę malarstwa, ale tak naprawdę łączy się tu dużo dziedzin sztuki. Treści, które przekazuje obrazem w doskonały sposób uzupełnia też słowem.
Wystawę można oglądać do 31 października 2021 roku.
Anna Błachno – absolwentka Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, kierunek – Edukacja Plastyczna, specjalność – Plastyka Intermedialna. Praca dyplomowa „Haintymny”została wybrana spośród prac kilkudziesięciu europejskich uczelni artystycznych do udziału w konkursowej wystawie StartPoint Prize 2011 w Brnie. W latach 2011-2015 wykładowczyni rysunku, malarstwa i rzeźby na Architekturze Krajobrazu na Politechnice Białostockiej. W ostatnich latach działanie w obszarze sztuki poświęciła na rzecz działań dla przyrody, teraz zmierza do punktu, gdzie oba wątki się łączą. Tak m.in. powstał wciąż rozwijany cykl obrazów w technice „tradycyjnego malarstwa weganistycznego” i wystawa „Natura 3000”. Tworzy i szczególnie ceni taką sztukę, która tak samo jak życie, jest/dobrze aby była: świadoma, etyczna, ekologiczna, magiczna, medytacyjna, blisko natury, również swojej.