Jadwiga Skirmunttówna – Pani na Hruszowej
„Pani na Hruszowej” to 25 lat wspomnień o Marii Rodziewiczównej, jakie spisała już w 1946 roku Jadwiga Skirmunttówna. To przejmujące świadectwo okrucieństwa II wojny światowej.
Były czasy, kiedy Maria Rodziewiczówna była niesamowicie popularną pisarką. Z pamiętników jej dozgonnej przyjaciółki wyłania się portret przede wszystkim wielkiej patriotki i osoby głęboko religijnej. A los, a właściwie wojenna zawierucha nie obeszła się z nią życzliwie. Rodziewiczówna, pani na majątku Hruszowa w obwodzie brzeskim wspierała z całych sił polski patriotyzm już w najgorszych czasach zaboru rosyjskiego, przeżyła też bolszewickie hordy roku 1920. Trzeba też pamiętać, że w 1919 roku, w sercu Mazowsza, została postrzelona w policzek podczas rabunkowego napadu w nowiutkim dworku w Zagórzu.
Najgorsze przyszło wraz z II wojną światową i napadem Sowietów na Polskę. Zamieszkujący okolice Hruszowej tutejsi najzwyczajniej w świecie rabowali dworek Rodziewiczówny, pili w jej piwniczce, w końcu przepędzili wszystkich Polaków. Miała też pecha w kontaktach z bolszewickimi żołdakami – już przy pierwszej wizycie, i pewnie nie zdając sobie sprawy z zawartości, straciła puzderko w relikwiami św. Andrzeja Boboli. W końcu wraz ze Skirmunttówną Rodziewiczówna zamieszkała w okupowanej stolicy. Pamięć o sukcesach pisarki wciąż była żywa (warto pamiętać, że jej powieści ekranizowano w dwudziestoleciu międzywojennym) zatem miała pewne względy w sklepach i w konspiracyjnych organizacjach pomocowych. Obydwu paniom udało się przeżyć powstanie warszawskie, niestety o 11 lat starsza Rodziewiczówna, bardzo już schorowana, zmarła w wyniku zapalenia płuc 6 listopada 1944 roku w majątku w powiecie skierniewickim.
„Pani na Hruszowej” to świetny przykład klasycznej memuarystyki, a jednocześnie dowód dozgonnej i mądrej przyjaźni pomiędzy kobietami.
#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz
Jadwiga Skirmunttówna – Pani na Hruszowej
Wydawnictwo MG