Kultura na łonie natury nie ma wakacji
Kultura na łonie natury? Organizatorzy letnich wydarzeń stawiają na ścisły związek swoich propozycji z otoczeniem. I robią to naprawdę z klasą.
Ot choćby trwający od czwartku festiwal Tribalanga. Mam wrażenie, że narodził się tu, w Białymstoku, gdzieś pomiędzy ulicą Węglową a ulicą Grunwaldzką, czy dziś raczej już Oskara Sosnowskiego. Bo z jednej strony czerpie z idei wspólnego tańczenia do muzyki przede wszystkim elektronicznej, ale z drugiej nie bez znaczenia jest przestrzeń, w jakiej się odbywa. Bo tak jak niegdyś stare magazyny i ich otoczenie przy Węglowej na czas festiwalu Up To Date nabierały zupełnie odmiennego wyglądu, tak samo łąka i las w otulinie Biebrzańskiego Parku Narodowego, tam gdzie spotyka się plemię tribalangowiczów, zamienia się wręcz w plenerową galerię sztuki. Sztuki, która wzorem mistrza Leona Tarasewicza, angażuje światło, wykorzystuje zastane elementy przyrody do instalacji w typie site specific, wreszcie dba, by sceny i ich otoczenie współgrały z naturą bądź były stworzone z materiałów z recyklingu.
Ale czemu tu się dziwić, skoro w ekipie twórców festiwalu Tribalanga znajdziemy absolwenta Wydziału Architektury Politechniki Białostockiej mieszczącego się niegdyś przy ulicy Grunwaldzkiej, i choć nie zmienił swojej siedziby, dziś mieści się przy ulicy Oskara Sosnowskiego, sławnego przedwojennego architekta, dzięki któremu Białystok może poszczycić unikalną w skali Europy bryłą kościoła Świętego Rocha. Zaprojektował on również białostocki kościół pod wezwaniem Świętego Andrzeja Boboli. Ale wróćmy z ulic Białegostoku na gościnną łąkę nad Biebrzą. Tam na dwóch scenach rozbrzmiewają nie tylko różne odmiany muzyki elektronicznej, ale jest te miejsce i dla ludowych śpiewów i dla wspólnych warsztatów przywracających ich uczestnikom uważność życia. Przypominających o radości z delektowania się naturą, czy kontaktem z drugim człowiekiem. A na warsztatach – od lepienia w glinie po jogę słowiańską dla kobiet czy robienie dzikich wianków na głowę.
A wszystko w przyjaznej atmosferze, z polem biwakowym, ze strefą gastronomiczną z potrawami kuchni lokalnej przywożonymi przez pobliskich mieszkańców i specjalistami od kuchni orientalnej, przeważnie wegańskiej, którzy czasem przemierzają wiele kilometrów, by rozstawić swoje kociołki właśnie na Tribalandze. Nie wspominając już o licznych straganikach z unikalnym rękodziełem. Ale najważniejsza jest atmosfera, gdzie równie dobrze czują się dzieci, jak i zwierzęta, a przed jedną ze scen, pomiędzy rozłożonymi dywanami, pali się ognisko.
Muzyką, którą najlepiej chłonie się leżąc, w spokoju jest ambient. Odmiana generowanych elektronicznie dźwięków, które miast pobudzać do plemiennego tańca, jak to ma często miejsce na festiwalu Tribalanga, na łące i w lesie niedaleko Goniądza, powodują swego rodzaju trans pojawiała się już w przestrzeniach otwartych. Kilka lat temu ekipa wspomnianego wcześniej festiwalu Up To Date anektowała na ten cel Park Planty ze schodami i otoczeniem kolorowej fontanny. Od 2021 roku, korzystając ze zgody radnych na nazwanie głównej alei Parku Zwierzynieckiego Aleją Ambientową owa ekipa zaprasza fanów ambientu właśnie do popularnego Zwierzyńca. Sobotnie popołudnie i wieczór to nie tylko muzyka, ale podobnie jak przy trwającym do niedzieli festiwalu Tribalanga również strefa warsztatów – dla najmłodszych – z rodzicami lub bez i dla dorosłych – także z dziećmi.
Festiwal na łonie natury bądź w bliskiej łączności to także zamysł teatralnej Grupy Coincidentia. Już sama nazwa LasFest – obiecuje niemało, i podobnie jak w wypadku Tribalangi, bez auta ani rusz. Ale za to kiedy się dojedzie do Solnik, ich siedliska kultury pod numerem 44 – oczom widzów ukaże się polana ze starym domem, sadem, z świeżo wybudowaną stodołą, którą umieją zamienić we wspaniałą scenę teatralną. Tym razem, w niedzielę, 7 sierpnia na tej scenie stanie Maciej Szymon Cempura, by dać jednoosobowy spektakl muzyczny z elementami teatru formy. Muzyka opiera się na dźwiękach przedmiotów codziennego użytku i gitarze. Całość tworzy muzyczną opowieść opartą o motyw podróży. A po pokazie warsztat Make Some Noise, czyli zróbmy trochę hałasu. Tu, podobnie jak przy sobotnim Electrum Ambient Parku – wstęp jest całkowicie wolny.
Ściśle związany z teatrem, szczególnie tym ulicznym, jest Międzynarodowy Festiwal Teatralny Wertep. Od kilkunastu dni przemierza południowe krańce województwa podlaskiego, by w niedzielę finiszować w Hajnówce. Warto być tam po zmierzchu, bo dopiero o 21 będzie można zobaczyć spektakl kultowego teatru Biuro Podróży „Eurydyka”.
Kto jednak obawia się pogody, czy czyhających tu i ówdzie pajęczaków, w kinach znajdzie francuski obraz o robieniu kariery przez prowincjusza w stolicy – „Stracone złudzenia” albo zobaczy Brada Pitta w filmie akcji „Bullet Train” czy polską komedię z Joanną Kulig i Michałem Czerneckim o patchworkowej rodzinie „Każdy wie lepiej”.
Zatem czy w zaciszu sali kinowej, czy w plenerze – kultura, jak pogoda, nie ma wakacji
#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz