Laurent Richard, Sandrine Rigaud – Pegasus

Kiedyś racjonalnym ludziom zdarzało się patrzeć z przymrużeniem oka na osoby, które w laptopach zasłaniają klapkami oko wbudowanej kamerki. Od czasu afery z Pegasusem chyba już nikt nie może być pewny swojej prywatności. Laurent Richard, Sandrine Rigaud opisują jak krok po kroku udało się zespołowi dziennikarzy śledczych z całego świata dowieść powszechnej inwigilacji.
Jakoś tak się przyjęło, że telefony z nadgryzionym jabłuszkiem mają najlepsze w świecie zabezpieczenia. Jednak na programistów z izraelskiej firmy NSO nie było, i zdaje się, nie ma mocnych. Można co najwyżej owego oprogramowania szpiegującego znanego jako Pegasus nie kupować i nie używać. I chociaż teoretycznie nie można go kupić prywatnie, ileż jest na świecie rządów, które chętnie oprócz pedofilów i handlarzy narkotyków inwigilowałyby swoich obywateli, a już na pewno politycznych konkurentów – daleko szukać wszak nie trzeba. A to już realne zagrożenie demokracji, bez względu na region świata.
Laurent Richard i Sandrine Rigaud nie rozpoczęliby jednak swego śledztwa bez anonimowego informatora, tak zwanego sygnalisty. Ale wiedzieli, że wszystko muszą dokładnie sprawdzić. Wyobrażacie sobie, że oddajecie im swojego smartfona do szczegółowego zbadania? Dosłownie wszystkiego – zdjęć, SMS-ów, odebranych -maili? Dziś to tak naprawdę całe nasze życie, w dodatku pomieszane służbowe z prywatnym. A tymczasem musieli przekonywać do takiej decyzji nie tylko dysydentów, czy opozycyjnych dziennikarzy w różnych państwach, ale też i osoby, które nawet nie podejrzewały, że mogą być inwigilowane, choć nie były przestępcami. A jednak.
I udało się! A forma reportażu prowadzącego od szczegółu do finału o znaczeniu ogólnoświatowym wciąga niczym rasowy kryminał. I cały czas każe pamiętać o tym, że o prywatności w smartfonach lepiej zapomnieć – ale czy tego nie przeczuwaliśmy?
#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz
Laurent Richard, Sandrine Rigaud – Pegasus
Tłumaczenie Michał Strąkow
Wydawnictwo Isignis