Magia teatru trwa latami
Krzysztof Ławniczak „Zapiski oficera Armii Czerwonej” 28 lutego 2017 roku zagrał po raz 653! Fot. Jerzy Doroszkiewicz
Co jest równie ulotne jak audycja radiowa? Spektakl teatralny. Oczywiście zasypywani multimediami możemy się obruszyć dając za przykład podkasty i nagrania wideo, ale chyba każdy rozumie, że nie ma żadnej magii ani w przewijaniu nagrania, żeby usłyszeć czym prędzej kolejny utwór, czy gapieniu się w płaski ekran nie czując atmosfery sceny.
A właśnie taka magia kryje się w spektaklu pod dziś być może „kontrowersyjnym” tytule – „Zapiski oficera Armii Czerwonej”. Dziś z racji konotacji na zachowanie moskiewskich żołdaków, w czasach komuny, ze względu na kpiny z wynoszonych na pomniki wyzwolicieli. A co gorsza, kiedy czyta się relacje z miejscowości zajmowanych przez rosyjską armię w Ukrainie, różnią się tylko rabowane przedmioty. Kiedyś koszule nocne uważali za suknie balowe, dziś łakomią się na elektroniczną tandetę. Paradoksalnie sedno w satyrze Sergiusza Piaseckiego, przedwojennego autora powieści awanturniczych, który wcześniej bywał i narkomanem, i bandytą, i agentem wywiadu, i więźniem kryminalnym, zaś w czasie wojny egzekutorem Armii Krajowej, pozostaje niezmienne.
Potencjał tego tekstu, wyreżyserowanego jako monodram odkrył, bo było już można, Piasecki w PRL-u był zakazany, nieżyjący już dyrektor Teatru Dramatycznego Andrzej Jakimiec i sam „Zapiski oficera Armii Czerwonej” wyreżyserował. Tę rolę 29 lutego 1992 roku po raz pierwszy zagrał 32-letni wówczas Krzysztof Ławniczak. I nie uwierzycie – monodram ze wszelkimi rekwizytami, nie wyłączając pianina i obrazów Hitlera i Stalina gra do dziś. W 31 rok kreowania postaci debilowatego młodszego lejtnanta Miszy Zubowa Krzysztof Ławniczak wchodzi w ten weekend. Ten spektakl w przestrzeni białostockiego teatru to absolutna klasyka, a przy tym popis wirtuozerii aktora, który przez bite dwie godziny musi utrzymać uwagę, czy wręcz uwieść widzów. Szczęściem Piasecki napisał „Zapiski” jako satyrę i ta formuła się sprawdza – bez wulgaryzmów czy wypinania czterech liter, choć elementów damskiej bielizny nie zabraknie. I jak głosi miejska legenda, i to z tych sprawdzonych, publiczność wraca po kilka razy na ten spektakl, rodzice po latach zabierają dzieci, znajomi umawiają się na wspólne oglądanie. Czyż lepsza rekomendacja jest jeszcze potrzebna?
Dramatyczny w tym tygodniu gra też bulwarówkę „Boeing, Boeing”, zaś Białostocki Teatr Lalek dopieszcza wszystkie grupy widzów. Ma na afiszu „Kulki” dla maluchów, teatr drogi czyli „Kaszalota” z piosenkami dla nieco starszych dzieci i znakomitego „Garderobianego” z świetnymi kreacjami Krzysztofa Bitdorfa w roli tytułowej i Ryszarda Dolińskiego w roli wybitnego aktora.
Więcej: Benefis Ryszarda Dolińskiego
Do kin wchodzi na stałe mroczny film Chan-Wook Parka „Podejrzana” nagrodzony ze wszech miar słusznie Złotą Palmą za reżyserię z wybitną rolą 46-letniego Koreańczyka Hae-Il Parka. To także czas „Aftersun” – obsypanego nagrodami filmu o relacji młodego ojca i córki, którzy na wakacjach próbują się zbliżyć do siebie. Kino wysokobudżetowe reprezentuje ekranizacja powieści „Chatka na krańcu świata” zrealizowana przez M. Night Shyamalana jako „Pukając do drzwi”. W skrócie – zawiązaniem akcji będzie wtargnięcie do wakacyjnego domku trzyosobowej rodziny czwórki uzbrojonych nieznajomych, którzy będą ich przekonywać, że wspólnie mogą powstrzymać koniec świata, o ile poświęcą życie jednej osoby z owej familii. Wykopywaniem nieboszczyka z powodu pozostawienia w odzieży trumiennej wygranego kuponu loterii ma bawić komedia „Masz ci los!”. Na ekranie mamy białostocki akcent w postaci Rafała Rutkowskiego, pojawi się też najsłynniejsza „Wilczyca”, czyli Iwona Bielska. Warto też upolować seans debiutanckiego filmu Damiana Kocura „Chleb i sól” przyglądającego się życiu młodych ludzi w prowincjonalnym blokowisku.
Więcej: „Chleb i sól” – film o przemocy inspirowany prawdziwymi wydarzeniami z muzyką klasyczną w tle
Od 3 lutego w foyer kina Forum będzie można oglądać aż 40 najlepszych fotografii 16 autorów zrzeszonych w Okręgu Podlaskim Związku Polskich Fotografów Przyrody. Wśród nich choćby niesamowicie malarskie zdjęcie niewielkiej pliszki lecącej tuż nad ziemią zaś w tle widzimy tuman piachu wzniesiony przez stado żubrów. Jego autorem jest Michał Kość, białostocki specjalista od niesamowitych zdjęć między innymi tych majestatycznych ssaków. W Galerii Arsenał „Nadzieja radykalna” to wystawa prac z tzw. „Kolekcji II”. Ich dobór ma być rodzajem poszukiwania sensu we współczesnym świecie przez twórców i ich dzieła.
Koncertowo w piątek w sali przy Podleśnej z towarzyszeniem Orkiestry Opery i Filharmonii Podlaskiej pod dyrekcją Jacka Rogali zagra laureatka II nagrody w 16. Międzynarodowym Konkursie Skrzypcowym im. Henryka Wieniawskiego – Meruert Karmenova. W klubie Gwint zagrają The Analogs, w klubie 6-ścian wieczór reggae z The Rebels i Blue Mahoe, zaś w Nie Teatrze piosenki Anny Jantar i Krzysztofa Krawczyka z towarzyszeniem kwartetu jazzowego wykonają Agnieszka Możejko-Szekowska i Piotr Szekowski.
W sobotę Podlaski Instytut Kultury zaprasza na koncert i potańcówkę z folkową Kapelą Niwińskich w ramach projektu Orkiestra Galicja, zaś w 6-ścianie szanty zaśpiewa niezwykle lubiany w mieście Przemek Burel. Poetycko i nastrojowo zrobi się w klubie przy Warszawskiej 34 w niedzielę. Wieczorem pojawi się tam duet „Ponad chmurami”. Obiecują wieczór z polskimi tłumaczeniami pieśni Bułata Okudżawy i Leonarda Cohena, ale z pewnością nie zabraknie piosenek do słów Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej czy Marii Konopnickiej. Warto wcześniej zadbać o miejsce.
Wielbiciele nieopisanej historii Białegostoku w niedzielne popołudnie w Centrum im. Ludwika Zamenhofa będą mogli spotkać się z autorem książki „Żydzi białostoccy. Karty pamięci” – profesorem Adamem Czesławem Dobrońskim. 5 lutego to data nieprzypadkowa. Tego dnia 80. lat temu od godz. 4 rano jednostki niemieckiej żandarmerii, gestapo oraz policji żydowskiej rozpoczęły przeszukiwania terenu getta, wyłapując wytypowanych do wywózki ludzi. W trwającej około tygodnia akcji na miejscu rozstrzelano ok. 1-2 tys. osób, a do obozu zagłady w Treblince wywieziono kolejnych 12 tysięcy.
#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz