Marcin Wicha – Kierunek zwiedzania. Skąd wziął się w sztuce czarny kwadrat?
Kazimierz Malewicz – Polak, Rosjanin, Ukrainiec i przede wszystkim twórca sławnego obrazu „Czarny kwadrat”. Wymyślił suprematyzm, przewodził awangardzie w Rosji, by ulec komunistycznym wymysłom. Marcin Wicha, niczym wytrawny przewodnik, oprowadza czytelników po życiu Malewicza nadając im autorski, poetycki i ostry jak brzytwa „kierunek zwiedzania”.
Marcin Wicha, autor poruszających „Rzeczy, których nie wyrzuciłem” tym razem sięga po rzeczy które pozostały. Pozostały w muzeach, w pamięci ludzkiej, we wspomnieniach. Wyrusza w podróż do Rosji – tej szalonej i skrzącej się milionami rozbłysków u schyłku carskiego imperium i tej – jeszcze bardziej oszalałej, spływającej krwią czerwonego terroru. I właśnie w takich czasach, dziwnych, groźnych i niezwykłych, Kazimierz Malewicz, raczej formalne beztalencie, młodzieniec, w którego nie wierzy własna rodzina, zadziwia świat. A może po prostu trafia w odpowiedni czas i moment, kiedy stary porządek wypatruje czegoś nowego, impresjoniści zdają się być nudni i formalni, kiedy na horyzoncie już grzmią działa. Na razie przez kontynent przetacza się I wojna światowa, a tymczasem w sercu imperium rosyjskiego, w kącie sali wystawowej, niczym ikona w domu wiejskiego mużyka, pojawia się „Czarny kwadrat”. Jak pięknie pisze o jego prekursorach Marcin Wicha. Sam wszak jest grafikiem i projektantem okładek. Dostrzega w projekcie Kazimierza Malewicza z 1913 roku wielki przecinek. „Przecinek to sadzonka czarnego kwadratu” konstatuje Wicha. I zaręczam – takich błyskotliwych, często lakonicznych zdań jest w tej książce mnóstwo.
Bo oprócz opowieści o raczej niesympatycznej postaci twórcy suprematyzmu, jest też opowieść o Rosji, o ówczesnym świecie, a wszystko to utrzymane w konwencji oprowadzania po wystawie. Z odautorskimi komentarzami, niezbędną wobec być może przypadkowych zwiedzających – ironią. Na przykład tytuł rozdziału: Wystawa towarzysząca: wyświetlacz. Kojarzy się z czarnym kwadratem? Ktoś wpadł na to wcześniej? Marcin Wicha robi z językiem swoich skojarzeń co tylko zechce. A przy tym nie zapomina, że opowiada życiorys artysty. Zdaje sobie sprawę, że słowa nie oddadzą obrazów, dlatego pozwala sobie na autoironię. A będzie i anegdota o tym, że kwadrat może wisieć do góry nogami. Będą gorzkie słowa o życiu prywatnym Malewicza, jego stosunku do rodziny, gadulstwie, utrąceniu Marka Chagalla nazwanego przez niego „starowatorem”. Sam z nowatora, awangardysty, zapewne ze strachu przed utratą wpływów zejdzie na pozycje socrealistyczne. A i tak trafi do więzienia. Wszak wiemy, że każda rewolucja pożera własne dzieci. Ta w Rosji i tak potraktowała go łagodnie. A Wicha? Trudno uwierzyć, że lubi swojego bohatera, bo chyba nie da się lubić. A jednak ów kwadrat i czasy w jakich żył okazały się być na tyle zajmujące, że powstała niezwykła biografia.
Marcin Wicha z dystansem i niebywałym znawstwem tematu i epoki oprowadza czytelników po życiu Kazimierza Malewicza. Z muzealnych kątów wyciąga mroczne tajemnice, tworzy wyimaginowane sceny rodzajowe, pokazuje życiorys z niezwykłej perspektywy. Mistrzowska biografia – nie – biografia. Literatura z najlepszej półki.
#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz
Marcin Wicha – Kierunek zwiedzania
Wydawnictwo Karakter