Od czego by tu zacząć?

Damian Ukeje na Tapas Music Festival, fot. Jakub Grygiel

Cztery dekady wcześniej autorska piosenka, nawet w świecie punk rocka, była trampoliną do skoku w świat koncertów, klubów, czy wreszcie nagrania płyty. 10 lat temu to telewizyjne karaoke, wspierane autorytetem czołowego polskiego obrazoburcy, stało się impulsem do podpisania kontraktu z wytwórnią płytową. A może dziś bardziej opłaca się promocja polegająca na oddaniu swojej piosenki do promocji gry komputerowej?

Tak, wiemy, czasy się zmieniły. Mimo mody na oldschoolowe słuchanie muzyki i obecność płyt winylowych obok buraków i cebuli w sieciówkach, raczej nikt już nie przegrywa muzyki z kasety na kasetę. Po szale na talent showy jak „Idol” czy „X-Factor” – pierwszy wygrał zresztą dobrze znany w Białymstoku białoruski muzyk Gienek Loska, opłacana z abonamentu telewidzów stacja nie mogła być gorsza i podobnie jak telewizje komercyjne kupiła format nazwany „The Voice of Poland”. W 2023 roku młodsi odbiorcy chyba nie uwierzą, że jednym z tak zwanych trenerów uczestników walczących o uwagę telewidzów, a przy okazji kontrakt płytowy, był Adam Darski, znany jako Nergal z zespołu Behemoth. Powiecie, że to niemożliwe? Łatwo „wyguglać”, że było to w 2011 roku. I wszystko jasne.

Dziś w tym formacie, oczywiście bez Nergala, występują już nawet młodsze nastolatki, a polskie dziewczynki w latach 2018-2019 zajmowały pierwsze miejsca w telewizyjnym Konkursie Piosenki Eurowizji dla Dzieci. Debiutowały oczywiście w „The Voice Kids”. Jeszcze jest o nich głośno, ale raczej nie dlatego że umieją śpiewać, tylko z powodu stroju bądź jakichś niedociągnięć scenicznych. Są po prostu młodymi piosenkarkami, jak to się mówi, na dorobku.

Trochę inaczej radził sobie Damian Ukeje – zwycięzca pierwszej edycji owego talent show z Nergalem w roli trenera. Wygrał kontrakt i nawet udało mu się napisać teksty do wszystkich piosenek, które skomponował ówczesny złoty gitarzysta muzyki pop – Michał Grymuza. Układał największe hity Róż Europy, zagrał na płycie Armii „Triodante”, i na wielu innych płytach poczynając od „Dotyku” Edyty Górniak po krążki Ewy Bem czy Zbigniewa Wodeckiego. Zagrał też na płycie formacji De Su, która śpiewała, że „Życie cudem jest”, ale cud się nie stał. 44 miejsce na liście najlepiej sprzedających się płyt to chyba niezbyt imponujący wynik. Kto takie programy śledził z pewnością zapamiętał uśmiechniętego i dynamicznego syna Polki i Nigeryjczyka. Damian drugą płytę wydał w 2016 roku, ale zdaje się, że większą sławę przyniosło mu nagranie utworu, który pojawił się w zwiastunie rozgrywki gry Cyberpunk 2077. Czy w niedzielę zaśpiewa „Chippin In” czy raczej „Enter Sandman”, który szlifował pod uchem Nergala – przekonamy się w pubie 6-ścian. A może coś zupełnie innego?

Stare, sprawdzone piosenki oraz własne utwory i oczywiście klasyczne szanty to żelazne punkty koncertów rodzimych The Pioruners. W to, że rozkołyszą klub przy Warszawskiej 34 w sobotni wieczór nikt chyba nie wątpi.

Sięganie po sprawdzone teksty to ostatnio stały schemat działania Teatru Dramatycznego. W przypadku „Boga mordu” Yasminy Rezy i doborowej, zróżnicowanej obsady, to był strzał w dziesiątkę. Przecież Roman Polański filmując tę sztukę jako „Rzeź” nie mógł się mylić…

Podobnie Metropolitan Opera. W sobotę w Operze i Filharmonii Podlaskiej będziemy mogli zobaczyć w czasie rzeczywistym Nabucco Giuseppe Verdiego. Starożytny Babilon w Białymstoku? Dzięki nowoczesnej technologii to możliwe.

Białostocki Teatr Lalek z jednej strony hołubi Mrożka czy rewelacyjne „Pustostany” Doroty Kotas, ale też pozwala na pisanie zupełnie nowych historii. I tak „Hotel Ritz. Musical” stał się nową wizytówką miasta, w dodatku napisaną przez Joannę Drozdę – osobę z zewnątrz, za to doskonale odnajdującą się w konwencji śpiewogry. Na wiele przedstawień bilety były wyprzedane, czy w tym tygodniu zostanie choć jeden wolny fotel?

Do kin wchodzą czarna komedia z Islandii – „Matka siedzi z tyłu”, farsa piłkarska „Pierwszy gol” o reprezentacji Samoa Amerykańskiego w piłce nożnej no i już zupełnie oficjalnie „Akademia Pana Kleksa” w pewien sposób inspirowana klasyczną w Polsce książką Jana Brzechwy. Chyba nie ma nikogo, kto nie słyszałby o tym, że w rolę Kleksa wciela się Tomasz Kot? Kto pamięta jego kreację w filmie „Rysiek” – może być lekko zaskoczony.

Niech 2024 rok będzie rokiem samych pozytywnych zaskoczeń – nie tylko w kulturze popularnej

#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz

× W ramach naszego serwisu www stosujemy pliki cookies zapisywane na urządzeniu użytkownika w celu dostosowania zachowania serwisu do indywidualnych preferencji użytkownika oraz w celach statystycznych.
Użytkownik ma możliwość samodzielnej zmiany ustawień dotyczących cookies w swojej przeglądarce internetowej.
Więcej informacji można znaleźć w Polityce Prywatności
Korzystając ze strony wyrażają Państwo zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z ustawieniami przeglądarki.
Akceptuję Politykę prywatności i wykorzystania plików cookies w serwisie.