Olga Tokarczuk – Empuzjon
„Empuzjon” – nowa powieść Olgi Tokarczuk może zachwycić erudycją noblistki, jej spojrzeniem na świat, historię. Czy jednak flirt z „Czarodziejską górą” może być kluczem do sukcesu wydawniczego, czy bardziej zabawą literacką pewnie rozsądzą zestawienia bestsellerów wszelakich księgarń.
Bo cóż my, maluczcy możemy wobec majestatu Szwedzkiej Akademiji? Ukorzyć się, wyznać niedouctwo, czy tylko wzorem gombrowiczowskiej gęby przyznać, że nie zachwyca? To także byłoby uproszczeniem. Bo owa erudycja Olgi Tokarczuk jest niepodważalna. A opis jesiennego zrównania dnia z nocą urzeka unikalną, by rzec, niepodrabialną poetyką. „Rozciągnięta między krzakami jeżyn pajęczyna przestaje drgać i napina się, próbując usłyszeć dochodzące z kosmosu fale, woda rozgaszcza się w plesze mchu, jakby miała tam zostać na zawsze, jakby miała zapomnieć o swoim drugim imieniu – że płynie. Dla dżdżownicy to napięcie świata jest wskazówką, by poszukać sobie schronienia na zimę, już planuje parcie w głąb ziemi, pewnie mając nadzieję, że odnajdzie tam ukryte głęboko ruiny raju”. Prawda, ze urzekające? Ale takich fragmentów nie będzie w „Empuzjonie” zbyt wiele.
Powieść flirtuje z arcydziełem Tomasza Manna, naszpikowana jest mizoginistycznymi cytatami, z maestrią opisuje małą uzdrowiskową miejscowość. Główny bohater, chory na gruźlicę Polak ze Lwowa przyjeżdżając do uzdrowiska na Dolnym Śląsku chce tam wyleczyć gruźlicę. Na początku przywita go śmierć, później odkrywać będzie mroczne sekrety miasteczka, w końcu okaże się, że ktoś przejrzy i jego intymny sekret. Prawda miesza się tu z odrobiną iście pogańskich obyczajów, pseudointelektualne dywagacje z walką z popędami, wszystko to jednak nie do końca porywa. Raczej snuje się owa opowieść, by wybuchnąć pod koniec równie dramatyczną, co fantastyczną kulminacją.
Olga Tokarczuk to nie zupa pomidorowa. Jednym może smakować, innym nie. Bo siła świata literatury, sztuki, tkwi w różnorodności, z której po prostu warto umieć czerpać.
#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz