Rafał Gąsowski – Panie Malczewski
Rafał Gąsowski, główny aktor Teatru Wierszalin, tym razem także jako reżyser, na scenie w Supraślu pokazał i zagrał w spektaklu „Panie Malczewski”. Scenariusz napisała Anna Wieczorek, zaś muzykę – Adrian Jakuć-Łukaszewicz. O scenografię i kostiumy zadbała Izabela Stronias.
I to właśnie ona w pierwszej scenie spektaklu wodzi nas nieco za nos. Otóż Rafał Gąsowski pojawia się w stroju stylizowanym na wczesny romantyzm i od razu z najwyższym poziomem emocji zaczyna wygłaszać tyradę opisującą życie Antoniego Malczewskiego. I nagle odwraca się w stronę widowni i pyta, który mamy rok? I odpowiada iż 2022. I oto nagle rozumiemy, że zobaczymy widowisko rozgrywane na wielu poziomach czasu i emocji.
Okazuje się, że zamysłem reżysera i scenarzystki było ukazanie nie tylko nieznanej nikomu, poza licznym gronem absolwentów filologii polskiej postaci człowieka, który chciał zasłynąć nie tylko zdobyciem Mont Blanc, ale też zapisać się na zawsze w dziejach literatury polskiej, ale też postaci współczesnego reżysera, który chciałby przekazać widzom w XXI wieku, emocje sprzed zgoła 200 lat („Marię” wydano po raz pierwszy w roku 1825). Zatem mamy do czynienia z teatrem w teatrze, ukazującym jak rodzi się przedstawienie, czego wymaga wrażliwa aktorka pracująca nad rolą.
Bo w tym spektaklu, wbrew męskiemu pierwiastkowi w tytule, pierwsze skrzypce gra ona – aktorka, czyli Katarzyna Wolak-Gąsowska. Reżyser wraz ze scenarzystką pokazują, jak usiłuje zrozumieć dramat sprzed dwóch stuleci, czego potrzebuje, by stać się wiarygodną Marią – kobietą do szaleństwa zakochaną, targaną emocjami. I Wolak co jakiś czas staje się ową Marią, zatraca w namiętności, próbuje też uwodzić Wacława. Przez cały spektakl powraca wątek magnetyzmu zwierzęcego, któryż to miał ulżyć cierpieniu choremu na raka Malczewskiemu, a i stać się, jakżeby inaczej, magnesem przyciągającym ku niemu pewną rozwódkę.
Łatwo zatem pojąć, ileż emocji muszą pomieścić w sobie postaci Malczewskiego i jego alter ego z powieści „Maria” Wacława i Katarzyny Wolak-Gąsowskiej. Rafał Gąsowski w reżyserii nie waha się wykorzystać plastyki ruchu ludzkich postaci, rusza w szalone tańce, które swoją kulminację mają w scenie balu maskowego. Ech, te zamaszyste ruchy peleryną – ileż w nich niegdysiejszego romantyzmu, ileż pasji, ale też gracji i elegancji. I tak oto, najprostszymi rekwizytami Izabela Stronias uruchamia w aktorach pokłady talentu, zaś kiedy chce stworzyć aurę romantyzmu, widzom ukazują się przed oczami chaszcze we mgle, czy nawet pełen zieleni dziki sad czy las skąpany w potokach deszczu. Wszystko okraszone wyjątkową muzyką, jaką stworzył Adrian Jakuć-Łukaszewicz – bogatą brzmieniowo w syntetyczne, acz mroczne dźwięki, niepokojącą, pełną surowego… romantyzmy (nie mylić z kompozycjami muzyki poważnej).
Spektakl można odbierać na kilku poziomach. Przede wszystkim to przywołanie nieznanej większości Polaków postaci twórcy i jego jedynego dzieła. Ukazanie jego męczarni twórczych, tragedii związanej z chorobą i ze zrozumieniem, iż trudno będzie zostawić po sobie coś trwałego po nieuniknionej śmierci. Jest też ukazana praca reżysera nad spektaklem, próby wchodzenia w rolę, odgrywanie scen, a kiedy emocje sięgają zenitu – szybkie puentowanie oceną roli. I jest też okazja do podziwiania pełnej emocji i plastyki ciała w najmniejszym geście gry Rafała Gąsowskiego, czy możliwość usłyszenia, jak niezwykłym głosem potrafi zaśpiewać Katarzyna Wolak-Gąsowska. Bo że jest aktorką, która idealnie pasuje do ekipy Teatru Wierszalin, wiemy od kilku sezonów. W „Panu Malczewskim” wielobarwność postaci, jakie ma zagrać tylko utwierdza w przekonaniu o oglądaniu właściwej osoby na właściwym miejscu.
Pozornie kameralna sztuka, na scenie Teatru Wierszalin nabiera mocy, jakby dokarmiana wcześniejszymi spektaklami opartymi o dzieła Adama Mickiewicza. Bez wątpienia nawiązuje klimatem i sposobem wykorzystania głównego rekwizytu – ruchomego biurka, stołu, domu wędrowca – do spektakli reżyserowanych przez Piotra Tomaszuka, ale dzięki odmiennej muzyce i osobistemu zaangażowaniu Rafała Gąsowskiego stanowi świetne uzupełnienie repertuaru teatru. Warto przeżyć te emocje w Supraślu.
#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz