Różne oblicza zaduszek
Białostocki Teatr Lalek – Symulator, fot. Jerzy Doroszkiewicz
Zaduszki bluesowe, jazzowe, a może wspomnienie twórczości Kabaretu Starszych Panów? Tradycyjnie już początek listopada obrodził wydarzeniami z różnych sfer kultury.
Najsłynniejsze w mieście, a może i w Polsce to oczywiście Zaduszki Bluesowe. W tym roku obchodzą solidny jubileusz 40.lecia. Bo pierwsze, w listopadzie 1983 roku upamiętniały zmarłego 4 czerwca 1983 roku Ryszarda Skibę Skibińskiego. Kiedyś były obowiązkowym punktem na jesiennej koncertowej mapie Białegostoku, a wspominać Skibę przychodziły prawdziwe tłumy. I jak to drzewiej bywało, często i alkohol przy tej okazji lał się strumieniami.
Lata mijały, a legenda Skiby nie przemijała. W końcu w 2003 roku młody harmonijkarz samouk skrzyknął kumpli muzyków, ba, nawet namówił do zagrania w jednym utworze Jarosława Tioskowa i na żywo zarejestrował materiał, który ukazał się jako „Tribute to Ryszard Skiba Skibiński”. To był niezły ruch, bo w pewnym momencie grywająca z mniejszym lub większym powodzeniem Kasa Chorych zaproponowała harmonijkarzowi stałe miejsce w zespole. I tej okazji nie zmarnował.
W listopadowy sobotni wieczór, idąc aleją Bluesa, gdzie pierwsza tabliczka poświęcona jest właśnie Skibie trafi do kawiarni Fama, by zagrać na tegorocznych Zaduszkach Bluesowych. Tym razem utwory Kasy Chorych Michał Kielak wykona z zespołem Lucky Troubles. Co to za grupa? Ano występuje w niej Jakub Andrzejewski. Uważni obserwatorzy polskiego bluesowego światka pamiętają, że grał i na jubileuszu Kasy Chorych, a i sam szefuje zespołowi Pokój Numer 3. Tej nocy w Famie zagra także Mojo – trójmiejski kwintet, z śpiewającym Amerykaninem. Zatem będzie i lokalnie, i wręcz światowo.
W niedzielny wieczór na scenie Nie Teatru pojawi się Hołownia. Człowiek legenda. Hołownia. Bogdan Hołownia – jeden z najwrażliwszych polskich pianistów jazzowych, wyśmienity aranżer, nazywany romantykiem fortepianu. Należy do nielicznych polskich muzyków jazzowych, którzy ukończyli słynną Berklee College of Music w Bostonie. Od lat wyznawca i propagator talentu kompozytorskiego Jerzego Wasowskiego. A że przy pianinie będzie mu towarzyszył Paweł Pańta – wybitny polski kontrabasista – biorąc pod uwagę kunszt kompozytorski Starszego Pana Wasowskiego – czeka nas wyjątkowo piękny wieczór.
A jakby tego było mało, kto pamięta ostatnie Jarociny PRL-u i koncerty w holu stołówki Politechniki Białostockiej, zwanej w latach 80. XX wieku szumnie Klubem Gwint, ten być może niedzielny wieczór zakończy spotkaniem z Anją Orthodox i jej formacją Closterkeller. Pamiętacie jaką estymą darzył ten zespół Tomek Beksiński? No i zrobiło się zaduszkowo.
Ducha wielkiego tancerza, Wacława Niżyńskiego, przywoływać będzie na magicznej scenie w Supraślu Teatr Wierszalin. Kto jeszcze tego zapisu szaleństwa i obłędu nie widział – ma szansę przeżyć niezapomniany wieczór. Kto zaś przed duchami i upiorami czuje respekt – ma szansę pośmiać się z bohaterów „Dekameronu” albo zanurzyć się w świat miłości w sztuce „Motyle są wolne”. Obydwie prezentuje Teatr Dramatyczny.
Białostocki Teatr Lalek przywołuje duchy hotelu Ritz, ale trzeba mieć chyba zdolności prestidigitatora, żeby wyczarować sobie bilet na wyprzedawane na pniu spektakle. Łatwiej już pójść tam z dzieckiem na „Robota i motylka”, albo zabrać młodsze nastolatki w świat „Symulatora” – bardzo współczesnej sztuki o samotności w świecie zdominowanym przez cyfrowe media.
Duszę Dawida Szpiro w niedzielny wieczór w Famie będzie przywoływał Grzegorz Zinkiewicz, który zagra monodram inspirowany pamiętnikiem młodego białostoczanina.
Plejadę zmarłych plastyków, za których przemawiają ich dzieła, wystawą „Pojutrze”, artystom, którzy odeszli, przypominają zawiadujący Galerią Sztuki Marchand, zaś o tym, że przyszłość w młodych przekonuje Martyna Stepan-Dworakowska w Galerii. im Sleńdzińskich. Od piątku można oglądać tam wystawę „Mi moja” inspirowaną doświadczeniem pracy z dziećmi, traktowanej jako spotkanie i wymiana doświadczeń.
Śmierci, tej na życzenie, czyli problemu eutanazji, dotyka najnowszy film Sławomira Fabickiego „Lęk”. Magdalena Cielecka i Marta Nieradkiewicz grają siostry, z których starsza, nieuleczalnie chora, chce odejść na własnych warunkach, zaś młodsza – jak łatwo się domyślić – chce ją powstrzymać przed ostatecznym krokiem. Wielbiciele korzystania z życia mogą za to zanurzyć się w filmie „Przejścia”. Dystrybutorzy zapowiadają bezkompromisowy film o trójkącie i o nieokiełznanej miłości własnej, która potrafi zniszczyć każdego, kto znajdzie się w jej zasięgu.
Prowadząc chór akademicki – często trzeba umieć iść na kompromisy ze studentami. Chór Politechniki Białostockiej 4 listopada swój jubileusz 45-lecia będzie oczywiście obchodził śpiewająco. W sali koncertowej przy Podleśnej zamiera wykonać „Missa a Buenos Aires” Palmeriego oraz utwory a capella. Chór od lat prowadzi prof. Wioletta Miłkowska. To będzie niezapomniany wieczór
#Zjerzony kulturą – Jerzy Doroszkiewicz