Sławomir Leśniewski – Sobieski. Lew, który zapłakał

Ach ten XVII wiek. Pod warunkiem, że masz mnóstwo forsy, jesteś szlachetnie urodzony, a przy tym odważny. Jan III Sobieski, zanim został królem – stoczył wiele walk i potyczek. Także miłosnych. O szczegółach pisze Sławomir Leśniewski w książce pod jakże udanym tytułem „Sobieski. Lew, który zapłakał”.

Że nie lubicie historii? Że biografie są nudne? Trącą stęchlizną? Z perspektywy 2021 roku możliwość odwiedzenia Anglii, Holandii czy zabawienia w Paryżu jawi się równie egzotyczną jak podobne hulanki i swawole poddanemu magnata. A przecież mamy wolną wolę, kształcić się możemy na całym świecie (fakt, że online). Tymczasem rodzice przyszłego pogromcy Turków pod Wiedniem stawiali na staranne wykształcenie, znajomość języków i świata. Stąd podróże Jana Sobieskiego wraz ze starszym bratem po Europie. Że o starszym słuch zaginął. Zaginął, bo zginął podczas gdy Jan kurował się po jednym z pojedynków. Oczywiście o kobietę. A tych miał w życiu wiele, podobnie jak i mniej lub bardziej znanych nieślubnych dzieci, również nie mówiących po polsku. A ślub wziął po kryjomu i to w dodatku z wdową. W oko mu wpadła jako podlotek, ale za mało miał w kabzie i od umizgów wolał wojaczkę. To musiał chłopina poczekać, ale zdaje się był w małżeństwie szczęśliwy. A i Polacy mu wiele wybaczyli – ot choćby zdradę króla Jana Kazimierza i oddanie się pod dowództwo Szwedów. Tak, tych od potopu.

Sławomir Leśniewski miłościwie przemilcza, że ów najazd bardziej zrujnował dzisiejsze ziemie polskie niż obie wojny światowe, za to nie ukrywa, jak bardzo naginał historię noblista Sienkiewicz opisując choćby obronę Kamieńca Podolskiego. Żadne to zresztą novum, bo i Jan III Sobieski niezgorzej poczynał sobie z działalnością PR-ową. Jednym listem przesłanym królowej Marysieńce sprawił, że lekko podrasowany uczynił z niego w prasie europejskiej niezwyciężonego dowódcę. Tylko wiedeński władca nie był kontent i Sobieskiego nawet na defiladę zwycięstwa nie zaprosił. Choć to Polaków najwięcej głowy położyło, byśmy te serniki wiedeńskie jedli w spokoju.

Sławomir Leśniewski o blaskach i cieniach żywota Lwa Lechistanu opowiada z taką swadą, że zaczytując się nawet nie zauważycie, że czytacie solidną książkę historyczną, w dodatku osadzoną w XVII wieku. Ileż tam się dzieje – więcej niż w niejednym serialu. Polecam nie tylko patriotom.

#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz

Sławomir Leśniewski – Sobieski. Lew, który zapłakał

Wydawnictwo Literackie

× W ramach naszego serwisu www stosujemy pliki cookies zapisywane na urządzeniu użytkownika w celu dostosowania zachowania serwisu do indywidualnych preferencji użytkownika oraz w celach statystycznych.
Użytkownik ma możliwość samodzielnej zmiany ustawień dotyczących cookies w swojej przeglądarce internetowej.
Więcej informacji można znaleźć w Polityce Prywatności
Korzystając ze strony wyrażają Państwo zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z ustawieniami przeglądarki.
Akceptuję Politykę prywatności i wykorzystania plików cookies w serwisie.