Stan Wys – rzeźbiarz, którego inspirują kobiety. Wystawa Kształt piękna w Muzeum Rzeźby Alfonsa Karnego
Często się zdarza że ludzie głaszczą moje rzeźby i ja tego wcale nie zabraniam – mówi Stan Wys, rzeźbiarz, który jeszcze jako Stanisław Wysocki swoje dzieciństwo i czasy licealne spędził w Białymstoku. W Muzeum Rzeźby Alfonsa Karnego można oglądać monograficzną wystawę „Kształt piękna”.
Stan Wys przyznaje, że najważniejszym źródłem jego inspiracji są piękne kobiety. Efektem są często mierzące i ponad dwa metry wysmukłe odlewy z brązu, szlachetnie upozowane, eleganckie, wysmukłe.
– Kobieta to jest dzieło boskie, a moje rzeźby są moje – uśmiecha się Stan Wys. – Staram się, żeby nie były ciężkie wizualnie, niemalże odrywały się czasami od podestów, żeby były lekkie. To absurdalna zabawa ponieważ brąz jest potwornie ciężki. Uzyskanie efektu lekkości mnie bawi i do tego dążę.
Krążąc wokół budynku Muzeum Rzeźby Alfonsa Karnego można zaobserwować mnóstwo wysmukłych rzeźb, czasem połączonych w pary. Odbijających słońce, przyciągających wzrok przechodniów.
W samej galerii nie brak też mniejszych artefaktów, wiele z nich zdobywało podczas różnych ekspozycji nagrody indywidualne. Wszystkie podporządkowane głównej idei ekspozycji zawartej w tytule „Kształt piękna”.
– Moją inspiracją są piękne kobiety – mówi bez ogródek rzeźbiarz. I przyznaje, że czasem nie może oderwać od pań napotkanych na ulicy.
– Rzeźbiarz zaczyna od tego że śni o czymś pięknym, myśli, myśli aż w końcu wymyśli – uśmiecha się Stan Wys. – Oko jest jak gdyby pierwszym elementem, który prowokuje do dalszego działania, następnie glina, czyli robię jakieś tam rusztowanie większe w zależności od tego co zaplanowałem, robię z gliny projekt i to jest najbardziej twórczy, zasadniczy moment mojej działalności. Potem jest już rzemiosło.
I opowiada o swojej pracowni na wyspie pomiędzy dwiema odnogami Odry, w centrum Wrocławia i ludziach, którzy od 40. lat współpracują z nim przy odlewaniu rzeźb z brązu.
Stan Wys nie przypuszczał, że zostanie rzeźbiarzem.
– Z Białymstokiem jestem związany rodzinnie, ponieważ do 18 roku życia mieszkaliśmy tutaj z rodzicami – zdradza rzeźbiarz. Zdawał maturę w I LO, kiedy jeszcze mieściło się przy ul. Kościelnej. Później studiował na AWF we Wrocławiu, pracował na uczelni i nasiąkał życiem artystycznym tego miasta.
– Wrocław był fantastycznym miastem, był Jerzy Grotowski, była pantomima, teatry, przede wszystkim sztuka – wspomina Stan Wys. W końcu zdecydował się podjąć studia artystyczne – trochę przez przypadek.
– Kiedyś ścięto na AWF jakieś lipy, moja była narzeczona podpowiedziała, że można z nich coś wyrzeźbić, powiedziałem że zrobię lepsze i od tego się zaczęło rzeźbienie – opowiada anegdotycznie Stan Wys. – Całe życie manualnie byłem stosunkowo sprawny. Składałem modele, różne statki, jakieś samoloty się kleiło, rzeźba przyszła w trakcie studiów na AWF w końcu zdałem do ASP w Poznaniu. Jeden z profesorów, Józef Petruk, przekonywał mnie, że powinienem rzeźbić i uwierzyłem w jego słowa i do dzisiaj to robię.
Stan Wys rzucił studia, bo jak twierdzi, nie było go na nie stać. Wyjechał do Berlina Zachodniego. W 1980 r. rozpoczął praktykę w renomowanej odlewni rzeźb Hermann Noack Bildgiesserei w Berlinie Zachodnim. Poznał tam osobiście wybitnego rzeźbiarza Henry’ego Moore’a. Współpraca przy wykonywaniu rzeźb słynnego Anglika zaowocowała pobytem w pracowniach Moore’a w Perry Green i wywarła duży wpływ na dalszą twórczość Wysockiego. W trakcie praktyki rozpoczął studia w Hochschule der Künste w Berlinie. W 1986 r. powrócił do Wrocławia. Teraz potrafi za jedną okazałą rzeźbę z brązu zainkasować około 100 tys. złotych.
– Często się zdarza że ludzie głaszczą moje rzeźby i ja tego wcale nie zabraniam, oby nie były to pierścionki brylantowe, które rysują brąz – żartuje Stan Wys. – Bo cóż jest bardziej przyjemnego niż dotknięcie czegoś ładnego?
#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz
Stanisław Wysocki – ur. 1949 r. w Ełku. W latach 1978-1980 studiował w poznańskiej Akademii Sztuk Pięknych. W 1990 r. wraz z grupą wrocławskich artystów wystawił swoje prace w Cannden Art Center w Londynie. Pierwszą samodzielną wystawę zrobił w roku 1991 we wrocławskiej „Desie”. Jego pracami zainteresowały się wówczas prestiżowe, skandynawskie galerie. Od tego czasu jego rzeźby znane są w całej Europie i za oceanem, można je też podziwiać na najsłynniejszym liniowcu świata RMS Queen Mary 2.