23 kwietnia – Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich
Czy w radiu można mówić o poezji? Recytować wiersze? W czasach dawno minionych, w słuchanym niegdyś przez całą Polskę „Lecie z radiem” były „Strofy dla ciebie”. I były też wielkie zagraniczne przeboje. Zatem da się.
We wczesnych latach szkoły podstawowej, oczywiście w czasach przedinternetowych, przedgejmbojowych, czy tym bardziej przedtiktokowych, chyba nie było dzieciaka, który nie znałby fragmentu cokolwiek socrealistycznej „Piosenki o książce” z pamiętną frazą „Z książki płynie odwaga, książka życiu pomaga”. Pomaga życiu, pomaga w karierze i to na światową skalę. I wcale nie mam tu na myśli poradników.
Skąd w ogóle ta książka w radiu? Wracając do peerelowskiej przeszłości, kiedy dobre książki szły spod lady jak ciepłe bułeczki – powieści w odcinkach były często jedynym sposobem na poznanie bestsellerów – od „Stu lat samotności” Gabriela Garcii Marqueza po takie „Co do grosza” Jeffreya Archera. A sławne powieści w wydaniu dźwiękowym, czyli coś pomiędzy słuchowiskiem a czytaną na głosy literaturą? „Stąd do wieczności”, „Mistrz i Małgorzata”, czy nawet „Quo Vadis” to były perełki radia. Dlaczego wspominam je właśnie w okolicy 23 kwietnia? Bo to data śmierci twórcy Don Kichota – Miguela de Cervantesa czy – według co prawda kalendarza juliańskiego – śmierci Szekspira. UNESCO od 1995 roku obchodzi 23 kwietnia jako Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich.
A skoro mówimy o śmierci – 23 kwietnia 1969 roku odszedł Krzysztof Komeda – chyba najbardziej do dziś znany w świecie polski muzyk jazzowy.
Kiedy w Stanach Zjednoczonych jego kariera, nie bez udziału literatury, ale o tym za chwilę, wystrzeliła jak sowiecka rakieta, co to już, już miała z Kuby startować w stronę Waszyngtonu – przypomnę – Sowietom się nie udało, Komedzie jak najbardziej, podbić nie tylko Waszyngton, ale Hollywood i w ogóle cały świat, spotkanie z polskim pisarzem zakończyło się fatalnym wypadkiem. Do dziś do końca nie wiadomo, co zrobił wówczas Marek Hłasko, tak czy inaczej Komeda z krwiakiem mózgu, zamiast podbijać świat zmarł w Polsce. Ale kołysanka z filmu „Rosemary’s Baby” w reżyserii jego przyjaciela Romana Polańskiego stała się światowym przebojem i przepustką do sukcesów w Hollywood. Co jakiś czas powraca w najróżniejszych wersjach, stając się często przepustką do sławy kolejnych pokoleń wokalistów i muzyków.
I tu wracamy do Światowego Dnia Książki. Bo przecież „Dziecko Rosemary” to po prostu natchniona adaptacja powieści Iry Levina. Adaptacja, która Polańskiemu zdecydowanie otworzyła drogę do wielkiej kariery w światowym kinie. Kilka lat męczył się nad genialnym „Chinatown” z Jackiem Nicholsonem, a potem na stałe już wszedł w romans z literaturą. Pamiętacie eteryczną, zmysłową „Tess”? Przecież to adaptacja powieści Thomasa Hardy’ego. Oskarowy „Pianista” to pokłosie wspomnień Władysława Szpilmana, „Autor widmo” – powieści Roberta Harrisa. „Rzeź” to z kolei ekranizacja dramatu Yasminy Rezy „Bóg mordu”. Nie inaczej jest z „Wenus w futrze” – tym razem padło na dramatopisarstwo Davida Ivesa. A ostatni film Polańskiego – „Oficer i szpieg”? Tak! Zgadliście. To adaptacja kolejnej powieści Roberta Harrisa. I jak tu nie czytać książek?
Wróćmy zatem do muzyki. Ale w kinie, właśnie z Krzysztofem Komedą. Ćwierć wieku temu prawdziwe szaleństwo w sklepach płytowych wzbudził krążek „Do widzenia, do jutra”. Wymyślony przez Marcina Kydryńskiego, firmowany nazwiskiem saksofonisty Mariusza Fazi Mielczarka i skupiający plejadę gwiazd. Przywołał atmosferę z 1960 roku, z filmu Janusza Morgensterna właśnie pod takim tytułem. Na płycie zagrał między innym Tomasz Stańko – ten sam, który zagrał na polskiej jazzowej płycie wszech czasów – wydanym w 1966 roku krążku „Astigmatic”. 30 lat później Komeda wrócił w chwale ze swoją muzyką filmową na listy przebojów sprzedaży płyt kompaktowych. A to tylko jeden z wielu filmów, gdzie słychać jego muzykę.
Rok później, czyli w roku 1961, współpracuje już z Romanem Polańskim przy „Nożu w wodzie”. „Ballad for Brent” zawsze wywołuje całą gamę emocji. A taka „Szara kolęda”? To też Komeda. No i piosenka, którą stworzyli wspólnie z Agnieszką Osiecką – „Nim wstanie dzień” do polskiego westernu z tak zwanych Ziem Odzyskanych, czyli obrazu „Prawo i pięść”. Fajny tytuł – prawda? Któż nie zna pierwszych słów „Ze świata czterech stron, z jarzębinowych dróg, gdzie las spalony, wiatr zmęczony, noc i front”? Dzięki prawom autorskim do swoich piosenek – Agnieszka Osiecka, czy Wojciech Młynarski mogli oddawać się twórczości na pełny etat. Pamiętajmy o Komedzie, Osieckiej, czy Młynarskim, który takie słowa napisał do „Kołysanki Rosemary” :
Zaśnij maleństwo, ale miej oczy otwarte
Grzech ma pierwszeństwo, dobro trzech groszy nie warte
Od dzieciństwa mędrców chór
Na twą szyję rzucił sznur
Z najpiękniejszych praw moralnych
I podobnych bzdur.
Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich 23 kwietnia i przez cały rok obchodzi
#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz