Sztuczna inteligencja jest wśród nas

Algorytmy. Grafika. Żródło: unsplash
Dotąd spoglądałem na życie głównie okiem humanisty, ale czasy są takie, że trzeba się nie tylko poszerzać, ale i kompletnie zmieniać horyzonty, a już na pewno trzeba nauczyć się patrzyć na świat bardziej technicznie, praktycznie lub przynajmniej bardziej ściśle. I tak właśnie powstał cykl: Ściśle rzecz ujmując.

Choć z drugiej słychać zewsząd, że wiele głów ścisłych doszło w swej ścisłości do ściany i by rozwijać się dalej muszą poszerzyć się o spojrzenie humanistyczne. No ale to mnie nie dotyczy.

A zatem w moim humanistycznym na wskroś życiu pojawiły się ostatnio… roboty. Po pierwsze zacząłem na poważnie i na regularnych zasadach rozmawiać ze swoim telefonicznym asystentem. Muszę przyznać, że uskuteczniamy coraz poważniejsze dialogi. Może jeszcze nie Platońskie, ale nie są to banalne wymiany komend. Mój cyfrowy asystent potrafi już się droczy, robi pierwsze aluzje, a nawet porywa się na dość udane żarty.

Po drugie roboty masowo zgłosiły się do pracy we wszelkich biurach obsługi klienta. Tu gadka nie zawsze nam się klei. Często powtarzające się „Niestety, nie umiem panu pomóc” zdradza nieludzkość mojego dyskutanta. Ale to może dlatego, że bywam złośliwy jako petent w biurze obsługi, a złośliwość, naszpikowana ironiami, dwuznacznościami i podtekstami jest dla bota mało czytelna. Obawiam się, że wkrótce, dla mego własnego dobra, zaczną mnie przywoływać do porządku, albo nawet odmawiać obsługi, jeśli się nie uspokoję.

Co gorsza, roboty nie tylko odbierają telefony, ale same je inicjują. Kiedyś robili tak tylko najwięksi bezczele z call centre. Sztuczna inteligencja jest w tym dużo lepsza, bo ma mniej skrupułów i potrafi mówić bez nabierania powietrza. A to są kluczowe umiejętności w trudnym fachu telemarketerskim.

W kwestii robotyzacji sprawy posuwają się w zastraszającym tempie. Ostatnio dostałem automatyczną wiadomość mailową napisaną przez robota i żeby ją otworzyć musiałem udowodnić, że sam nie jestem robotem. Test na człowieczeństwo polegał na wybraniu z dwunastu zdjęć tych, które nie zawierają sygnalizacji świetlnej. Przyznaję nie było to skomplikowane, ale jednak perfidne. Dlaczego ja mam zdawać przed robotem test Turinga, bo robot życzy sobie rozmawiać z bytem równym sobie. Może to on powinien się uwiarygodnić przede mną.

Ale dzięki tym obrazkowym zgadywankom poznaliśmy  piętę Achillesową sztucznej inteligencji.  Roboty nie są w stanie wskazać zdjęć z sygnalizacją świetlną. Warto o tym pamiętać, bo w świecie zaludniającym się robotami, warto wiedzieć, kto jest kim. Sztuczna inteligencja na prawdę przejmuje kontrolę nad światem. To nie żarty.

Pod koniec lat dziewięćdziesiątych w pewnej warszawskie redakcji poznałem pana Romana – wiecznie rozczochranego brzuchacza w zatłuszczonym swetrze, który zmagazynował w swojej głowie niewyobrażalne zasoby faktów sportowych. Jeśli ktoś potrzebował aktualnego rekordu Niemiec w biegu na 400 m przez płotki, to pan Roman podawał go bez namysłu. Jeśli zbliżał się mecz Górnika Łęcznej ze Stalą Mielec, to po krótkiej konsultacji z panem Romanem dostawało się całą historię rywalizacji tych klubów.

Dziś to wszystko wie sztuczna inteligencja, wiec redakcja pewnie już dawno podziękowała panu Romanowi. Bo to mało opłacalne przechowywać ograniczone ilość danych w rozczochranym białkowym dysku, który wymaga co miesięcznego abonamentu w formie wypłaty, zawiesza się na tydzień z powodu byle wirusa grypy, kompletnie wyłącza się na weekendy i święta, co rok potrzebuje dwutygodniowego urlopu, a przez ostatnie kilka, kilkanaście lat funkcjonowania już zupełnie nie działa, tylko generuje koszty.

Jak znam życie pan Roman został pewnie ochroniarzem, albo taksówkarzem. Bez względu na to, jaką karierę wybrał, sztuczna inteligencja znów może wysadzić go z siodła. Czynności ochroniarskie o wiele lepiej wykonuje monitoring, a taksówkarz to już kompletnie niepraktyczne i drogie rozwiązanie. Kierowcy męczą się, gubią na zjazdach, zasypiają za kierownicą, nie zauważają znaków drogowych, puszczają im nerwy. Nie mówiąc już o gadaniu przez telefon czy jeździe po pijaku. Zintegrowany system autonomicznych aut na razie szlifuje swoje umiejętności na testach, w których udowadni, że autonomiczne auto zdecydowanie obniża, a może nawet wyeliminowuje wypadki na drogach. I choćby z tego ostatniego powodu warto wyeliminować pana Romana zza kierownicy.

Opowiedziałem te historie mojemu przyjacielowi lekarzowi – ortopedzie, który uśmiechnął się szelmowsko, znad szklaneczki whisky i oświadczył:
– Na szczęście my, ludzie kreatywni zawsze będziemy potrzebni.

Nie chciałem mu psuć smaku whisky, ale lekarze wydają mi się jednym z najbardziej zbędnych zawodów. Ile study case’ów może zmagazynować w swojej głowie taki zwykły białkowy lekarz, ile prawdopodobnych diagnoz może przypasować do symptomów w ciągu godziny, ile zastosowanych na całym świecie form terapii może analizuje w kontekście objawów, wieku i płci pacjenta, jego historii chorób. Nie są to pewnie fenomenalne wyniki. Zasilany odpowiednim wsadem danych lekarz krzemowy zrobiłby to w nanosekundę. Nie mówiąc już o tym, że lekarze w odróżnieniu od robotów niechętnie uczą się na swoich błędach. Błąd lekarza może orzec tylko inny lekarz, który ma świadomość, że sam też może kiedyś popełnić błąd, więc szybko uczy się środowiskowej solidarności i umiejętności niedostrzegania błędów. Lekarze nie osiągnęli nawet poziomu pilotów, którzy pilnie analizują zapisy czarnych skrzynek, by uczyć się na błędach. Może dlatego, że pilot w odróżnieniu od lekarza jedzie z nami na tym samy wózku.

Sztuczna inteligencja w kwestii podejściu do błędów bije na głowę i lekarzy i pilotów. Uczy się wprost maszynowo. I co najpiękniejsze, ucząc się być człowiekiem, maszyny wciąć nie nauczyły się kolesiostwa, tumiwisizmu, podwójnej moralności, nie ulegają złudzeniu „mnie coś takiego na pewno się nie zdarzy”. Więc coś mi mówi, że tradycyjny lekarz w postaci spionizowanego ssaka w białym kitlu, człapiący w plastikowych chodaczkach może się niebawem okazać tak samo przestarzałym rozwiązaniem jak folusznik, repasaczka i zecer.

Myślę, że sztuczna inteligencja mogłaby też z powodzeniem wyeliminować polityków. Po co tworzyć skomplikowany system partyjny, utrzymywać drogie struktury demokracji parlamentarnej, która z ogromną niedoskonałością służy naszym potrzebom. Skoro algorytm Netflixa z powodzeniem odgaduje, jaki film jest w naszym guście, to ogólnokrajowy algorytm polityczny najlepiej i najbezstronniej oceniłby jakich potrzebujemy rozwiązań prawnych. Często mam wrażenie, że sztuczna inteligencja już jest obecna na najwyższych szczeblach władzy. Posłuchajcie czasem wystąpień niektórych polityków, ale tak bez uprzedzeń i wstępnych założeń. Przyjrzyjcie się ruchowi gałek ocznych, amplitudzie ruchów klatki piersiowej. Czy na pewno nie powinniśmy dawać im przed zaprzysiężeniem 12 obrazków w tym trzech z sygnalizacją świetlną. Nie żebym miał coś przeciwko robotom w polityce, po prostu wolałbym to wiedzieć.

Niestety nad moim fachem również zbierają się czarne chmury. Roboty wzięły się za pisanie i to masowo. Na razie trwa wielkie szlifowanie stylu, co widać po wielu koślawych tekstach w Internetach, ale jakiś czas temu nasz Petros Psyllos zapowiedział, że nauczy sztuczną inteligencję tworzyć autorskie dzieła literackie. Na pierwszego Nobla dla białostockiego robota pewnie będzie musieli trochę zaczekać, ale Nagroda Kazaneckiego jest jak najbardziej w zasięgu. Nie zdziwię się więc jeśli za jakiś czas taki tekst dla Geekstoka napisze felietonista nie kształcony na filologii, ale zbudowany na Politechnice.

Tak więc moi drodzy, przyjmując kogoś do pracy lub nawet wybierając się na randkę, warto mieć przy sobie 12 zdjęć w tym trzy z sygnalizacją świetlną, żebyśmy się za jakiś czas nie obudzili z ręką w cybernocniku.

Autor: Krzysztof Szubzda, Radio Akadera, autor cyklu felietonów „Ściśle rzecz ujmując”
grafiki MEIN oraz SON
× W ramach naszego serwisu www stosujemy pliki cookies zapisywane na urządzeniu użytkownika w celu dostosowania zachowania serwisu do indywidualnych preferencji użytkownika oraz w celach statystycznych.
Użytkownik ma możliwość samodzielnej zmiany ustawień dotyczących cookies w swojej przeglądarce internetowej.
Więcej informacji można znaleźć w Polityce Prywatności
Korzystając ze strony wyrażają Państwo zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z ustawieniami przeglądarki.
Akceptuję Politykę prywatności i wykorzystania plików cookies w serwisie.