Teatr Dramatyczny. Michał Znaniecki wyreżyserował „Szwagierki”
„Szwagierki”, tragifarsa Kanadyjczyka Michela Tremblaya z połowy lat 60. XX wieku, po niemal 60. latach pojawiła się w repertuarze Teatru Dramatycznego jako musical. I niestety – dowcip mocno trąci myszką.
Tak, to jest w założeniu musical, a zatem nie należy doszukiwać się psychologicznej głębi, a raczej postawić na dobrą zabawę. Tu – bardzo poprawna, klasyczna i kiedy trzeba – chwytliwa jest muzyka. Ale już wykonania piosenek, to zdecydowanie nie musicalowe popisy, a piosenka aktorska. Zatem o spełnieniu obietnicy z reklam trudno tu mówić. Szczególnie, kiedy pierwsza zbiorowa scena brzmi zwyczajnie kiepsko i to w pierwszym rzędzie. Głos Arlety Godziszewskiej, do której impostacji nie ma przecież zarzutów, jest zagłuszony podkładem, a głosy pozostałych pań, też z trudem przebijają się przez chwytliwe nuty – a szkoda. Trochę lepiej podczas premierowego spektaklu wybrzmiał zbiorowy song o grze w bingo, ale tu także mieliśmy do czynienia z interpretacją tekstu.
Moim zdaniem – najbardziej zapamiętywanym wykonaniem, bo sama melodia do łatwych nie należy, może być solowy popis Katarzyny Siergiej. Z fantastyczną charakteryzacją to obsadowy strzał w dziesiątkę. Co ciekawe, bardzo przykuwa uwagę postać Urszuli Szmidt. Gra osobę uzależnioną od leków uspokajających, ale odmiennością swojej postaci zwraca na siebie uwagę. Ale kiedy na skutek, zdaje się przedawkowania, tylko nie wiadomo – czy jej postaci – czy autora dopisanego monologu rodem z kiepskiego stand-upu, zaczyna poszukiwać syna króla disco polo, lokalnych polityków, czy mówić o rodzinie prezydenta – poziom owego speechu jest właśnie z baru z komediantami. Nic też nie usprawiedliwia 60-letniej brody żartów, gdzie zdaje się samotna stara panna przestraszliwie się jąka, a że ma blizny na twarzy to pozwala się domyślić, że jąkanie wynika z bycia ofiarą przemocy. Gag z oblewaniem uryną z cewnika kilku pań wręcz zatapia całość.
Tremblay posłużył się prymitywnym stereotypami, które jeszcze w 2000 roku, mogły bawić polskich widzów spragnionych łączenia piosenek z farsami. Ćwierć wieku później żarty polegające na waleniu po głowie matki cierpiącej na demencję czy wyśmiewanie wegetarian młodego pokolenia raczej już nie bawią. A przecież aktorki naprawdę się starają, z tragikomicznym zacięciem chcą wykrzesać coś ze swoich postaci, ale zwyczajnie nudny i w gruncie rzeczy nieśmieszny tekst w tym im nie pomaga. Są tu gdzieś poukrywane stracone złudzenia, zawiść, wścibskość, czy choćby proza bycia matkami i żonami, które nie mają nawet prawa pójść do baru. Pomysłowe zabiegi scenograficzne Lugiego Scoglio i odlotowe fryzury wiele nie zmieniają.
W pierwszej części premierowego przedstawienia dwóch młodych panów śmiało się nad wyraz głośno niemal przy każdej scence, w drugiej części jakby ucichli. Ale i tak w finale publiczność wstała z miejsc, a osoby aktorskie odpłaciły im bisem.
#Zjerzony kulturą – Jerzy Doroszkiewicz
W musicalu „Szwagierki” grają:
- Beata Chyczewska,
- Justyna Godlewska-Kruczkowska,
- Arleta Godziszewska,
- Paula Gogol,
- Katarzyna Mikiewicz,
- Agnieszka Możejko-Szekowska,
- Katarzyna Siergiej,
- Urszula Szmidt,
- Kamila Wróbel-Malec,
- Monika Zaborska,
- Sławomir Popławski,
- Mateusz Stasiulewicz
- oraz gościnnie Renata Dobosz oraz Małgorzata Putynkowska/Alicja Ewa Złoch.
Realizatorzy:
Autor: Michel Tremblay
Reżyseria: Michał Znaniecki
Przekład: Józef Kwaterko
Scenografia:Luigi Scoglio
Kostiumy:Bartosz Jakub Kamiński-Lingo
Choreografia:Inga Pilchowska
Teksty piosenek: Roman Kołakowski
Muzyka:Hadrian Filip Tabęcki
Reżyseria świateł:Dawid Karolak
Konsultacja wokalna:Anna Ozner
Przygotowanie muzyczne:Marcin Nagnajewicz
muzyka do spektaklu nagrana przez TANGO ATTACK
Inspicjentki: Karolina Bielawska i Katarzyna Wiktorko