Teatr Wierszalin. Nie-Boska komedia. Szatańska dziewica zwiastuje szatańską rewolucję
Piotr Tomaszuk po odkrywaniu dla świata dzieł Adama Mickiewicza, sięgnął po dramat Zygmunta Krasińskiego. „Nie-Boska komedia” ukazuje oszalały świat, w którym wszyscy gonią za ułudą lepszego życia, za nic mając boskie plany.
Pierwsza część dramatu nurza się w klimacie romantycznym, jednak czy romantyczne uniesienia mogą przekreślić to co Bóg złączył? Czy poprawianie wyroków boskich ujdzie bez kary? Czy każdy człowiek skazany jest a cierpienie?
Jak bowiem inaczej zajrzeć w duszę hrabiego Henryka, który daje się skusić Dziewicy. Nie wie naiwny poeta, że zwykle pod taką postacią pojawia się forpoczta złego. A że jest ona nad wyraz kusząca, przywołuje obietnicę sławy – słaby człowiek może jej ulec. I ulega. A kara będzie niemal biblijna. Wszak czyż nie jest swego rodzaju klątwą, by pierworodny został poetą. Los sprawi, że straci wzrok i umrze młodo. Zaś jego matka – odrzucona przez małżonka, opętanego przez Dziewicę skończy w domu dla obłąkanych.
Piotr Tomaszuk ze zwykłą dla siebie lekkością ukazuje zwidy pod postacią Katarzyny Wolak-Gąsowskiej w pięknym zielonym świetle nawiązującym do bukolicznych łąk i pól, zaś podczas wizyty w szpitalu dla obłąkanych nie może zabraknąć sceny zbiorowej z opętanymi niewiastami, a i łatwo się domyślić, że rozum miesza się w głowie Moniki Kwiatkowskiej. Wyśmienici aktorzy partnerują Rafałowi Gąsowskiemu, który wszak przez całe niemal przedstawienie musi utrzymać na swojej postaci uwagę widzów.
Piotr Tomaszuk nie zaniedbuje nigdy drugiego planu, gdzie po ukazującej się Dziewicy, zobaczymy samego Mefista, a i wielki i czarny Orzeł ukazany jest w sposób dla konwencji Wierszalina zwyczajny. Na takie znaki i symbole czekają też i widzowie.
A na co czeka lud? Na rewolucję, a właściwie na rewoltę. Wszak o co chodzi buntownikom? O to by nie być upodlonymi, żyć tak jak ci, którzy ich wyzyskują i poniżają. Ale czy wiedzą, że kiedy zajmą miejsca panów staną się tacy sami jak ich ciemiężyciele? Reżyser wzorując się na plastycznych przedstawieniach scen rewolucji na ulicach Paryża, w głębi sceny buduje coś na kształt barykady. Na jej szczycie swoje wątpliwości przeżywa buntownik Pankracy. Mateusz Stasiulewicz ma tu sporo do wykrzyczenia, a i musi stawić czoła charyzmie Hrabiego.
Żaden z nich jednak nie ma szans w konfrontacji z boskim planem. Buntownicy będą szukali wszędzie wrogów, egoistyczni arystokraci podzielą poglądy buntowników, by paść z ich ręki, zaś główny dyskurs rozegra się tu w sferze wartości duchowych – sporu o istnienie Boga i jego roli w ludzkich losach na Ziemi. Na nic było niszczenie starego porządku, kiedy nowy przynosi śmierć niszczycielom. Czy zatem bunt nie ma sensu? Czy człowiek nie ma prawa do buntu? Czy bunt był li tylko efektem szatańskich podszeptów? Światła gasną, widownia słyszy „Galilaee, vicisti!” (Galilejczyku, zwyciężyłeś!). A co ma być zwycięstwem widza?
„Nie-Boska Komedia” w interpretacji Piotra Tomaszuka i zespołu Teatru Wierszalin stawia cały szereg fundamentalnych pytań. Od odpowiedzialności za prywatne wybory, losy najbliższych po decyzje o sposobach, w jaki jedni sprawują władzę, a inni chcą ją przejąć. W archaicznym, często trudnym z punktu widzenia komunikacji ograniczonej do SMS-ów, języku wadzi się z romantycznymi mitami w równym stopniu, co współczesnymi problemami z akceptacją zziębniętych i głodnych.
#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz