Tribalanga – plemię szczęśliwych ludzi
Tribalanga, czyli połączenie dwóch słów i wielu światów. Bo zabawa i plemię łączy się w zabawie plemiennej, pierwotnej, ale też łączy ludzi i pokolenia. I to chyba największa wartość festiwalu.
Na łąkę i do lasu niedaleko Goniądza łatwo jest dotrzeć z miasteczka, ale najlepiej zamieszkać na polu namiotowym. Bo niby dlaczego nie? Skoro organizatorzy z roku na rok przygotowują imprezę coraz lepiej, w bardziej przemyślany sposób.
Dla jednych wyzwaniem może być połącznie muzyki elektronicznej z naturą, dla innych wyjście ze strefy komfortu, zrzucenie butów, kąpiel pod prysznicem właściwie na oczach wszystkich, choć oczywiście z zachowaniem niezbędnej intymności. Czy znacie jakiś inny festiwal muzyczny, gdzie tylu ludzi – od dzieci po osoby naprawdę dojrzałe chodzi boso, nie przejmując się brudnymi piętami? A jakie mają być na łące? I co ważne nikomu to nie przeszkadza.
A na polu namiotowy, w festiwalowych strefach życie kwitnie od rana do rana. Bo są i warsztaty, a właściwie wspólne ćwiczenia jogi, warsztaty o tematyce od komunikacji intymnej dla par poprzez lepienie z gliny albo robienie mikromakramy. Nota bene, w 2022 roku, wyroby z mikromakram były na niejednym straganiku z rękodziełem. A wystawcy, sprzedawcy, nie wstydzą się przekonywać, że kupując ich wyroby możemy wesprzeć ich rozwój, zaspokojenie ich potrzeb. Czy uwierzylibyście, ze w niedzielne popołudnie, u schyłku imprezy pole nadal tętni życiem, punkty gastronomiczne nie nadążają z wydawaniem posiłków, a tłum mężczyzn i kobiet ma siłę, by wziąć udział w warsztacie ruchowym „Uwolnij męską energię”. I to po trzech dniach z tańcami do białego rana!
Bo na Tribalangę nie przyjeżdżają przypadkowi ludzie. Takie przynajmniej można odnieść wrażenie – większość chce być w tej wspólnocie, nawet jeśli nie jest zwolennikiem plemiennych tańców przy różnych odmianach techno. Co ważne – publiczność jest tolerancyjna i skora do wspólnych działań. Od przejścia w Korowodzie Otwarcia Tribalangi po wspólne śpiewanie pieśni ludowych z zespołem Kosy. I jakby tego było mało – dlaczegóż innym razem nie śpiewać wspólnie pieśni ludowych przy ognisku? Na festiwalu muzyki elektronicznej? Ano właśnie – Tribalanga to dużo więcej.
Wzorem największych festiwali ma też strefę zabaw dla dzieci. I od kilku lat widać, że rodzice chętnie zabierają na imprezę swoje pociechy. Od zawsze odnoszę wrażenie, że dzieci czują się tu świetnie, a z setek dorosłych wychodzi wewnętrzne dziecko i wystarczy kilka wiązek słomy, które mają uratować słuchaczy przed przemoczeniem tyłka, by był już pretekst do zabawy. O wrażenia estetyczne organizatorzy też dbają od dawna. W tym roku znakomicie oświetlili drogę łączącą obie sceny, zaprosili też do wspólnej zabawy Teatr Soma. To oni i one na szczudłach prowadzili korowód, w kostiumach pokrytych fluorescencyjną farbą zamienili się w Teatr UV, czy wreszcie zwyczajnie byli współuczestnikami imprezy.
Na Tribalandze chyba nikt nie był głodny. Takiej różnorodności punktów gastronomicznych – od kuchni przygotowanej przez lokalnych mieszkańców, po potrawy orientalne, wegetariańskie czy wegańskie – wybór był przeogromny. Można też było kupić piwo czy wnieść swój alkohol, ale nie widać było osób pod wpływem. Nieco większa ochrona, ukryty między drzewami wóz policyjny dopełniały wrażenia całkowitego bezpieczeństwa wszystkich bawiących się festiwalowiczów. Także ustawienie strefy handlowej inteligentnie tworzyło naturalny krąg jakby domykając główną wspólnotową przestrzeń.
A jeśli ktoś potrzebował wyciszenia – równie dobrze mógł położyć się na łące, czy skryć gdzieś w lesie – pomiędzy scenami. A jeśli przyjechał sam – wystarczyło przyjazne słowo – by nie czuł się samotny. Bo Tribalanga łączy po prostu ludzi. Życzliwych dla siebie, świata, uważnych na naturę. Uważność zaczyna się czasem od zebrania po sobie śmieci – na łące niedaleko Goniądza było czysto i pierwszego, i czwartego dnia festiwalu. Kiedy dbamy o otoczenie – dbamy przecież i o siebie. A jak zadbać o swój dobrostan? Mimo wielu konkurencyjnych imprez na początku sierpnia – przyjechać właśnie tu, do otuliny Biebrzańskiego Parku Narodowego i cieszyć się kręgiem przyjaznych ludzi, wspólnymi tańcami, warsztatami, byciem wśród osób, którym nie wszystko jest wszystko jedno.
Do zobaczenia za rok.
#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz