Witold Mazurkiewicz wyreżyserował farsę „Pomoc domowa”
„Pomoc domowa” to kolejna farsa w repertuarze Teatru Dramatycznego w Białymstoku. Tekst autorstwa Marka Camolettiego przetłumaczył Bartosz Wierzbięta.
I co ciekawe, ze względów marketingów widzom wmawia się, że „Pomoc domowa” to sequel farsy „Boeing, Boeing” ze względu na nowe tłumaczenie sztuki. Bo z historycznego punktu widzenia to właśnie „La Bonne Anna” w roku 1958 rozpoczęła wielką karierę farsopisarza. Na polskie sceny trafiła wraz z nastaniem rządów Gierka jako „Perła”, dopiero w 2016 roku Bartosz Wierzbięta uczynił z niej pochodzącą ze Wschodu „Pomoc domową”. I właśnie rola tytułowa jest, podobnie jak w „Boeing, Boeing” zagrana z właściwym farsie talentem.
Arleta Godziszewska od czasu roli Papkina w „Zemście” po prostu zawłaszcza swoją grą każdą farsę. Jako Nadia, podobnie jak w „Boeing, Boeing”, bawi się wschodnim akcentem, a że kwestie ma napisane na poziomie farsowego absurdu – wszystko działa według schematu. Niewierni małżonkowie, skretyniali kochankowie i wykorzystująca bez pardonu sytuację szczwana sprzątaczka, o pardon, pomoc domowa, bo w świetnie napisanej roli owa Nadia umie zadbać nie tylko o swoje profity, ale też domaga się szacunku dla swojej pracy. Dobrze zna cenę milczenia „a czy ja co mówiłam?”, ale też Camoletti uczynił z niej osobę dość bezpardonowo rozprawiającą się z dobrami materialnymi swoich „państwa”, szczególnie jeśli chodzi o trunki.
Tak – tu stereotyp goni stereotyp i wszyscy aktorzy po prostu bawią się swoimi postaciami. Sławomir Popławski na przemian gra zakochanego mężusia i zdziecinniałego lowelasa, Justyna Godlewska-Kruczkowska kobietę namiętną i sprytną, ale też pełną wątpliwości, fircykowaty Dawid Malec co i rusz gestem przypomina, że fryzura jest w gruncie rzeczy ważniejsza od starszej kochanki, zaś Paula Gogol gra młódkę desperacko szukającą stabilizacji, czyli słodką acz w swoim mniemaniu sprytną, idiotkę. A zresztą – czy to ma jakieś znaczenie?
Obydwie pary są raczej żałosne, za to idealnie spełniają założenia farsy oparte na komedii omyłek, przejęzyczeniach, czy banalnym fakcie, szczególnie w przypadku Nadii, która non stop podkreśla, że „warto rozmawiać”, ale słyszy tylko to co chce usłyszeć. I choć to jej rola trzyma uwagę widzów powtarzane w kółko owe „a czy ja co mówiłam” na zmianę z tytułem pewnego programu TV usłyszane kilkadziesiąt razy nie śmieszą, a nużą. Ciekawostką jest za to scenografia Wojciecha Stefaniaka. Design dużego pokoju kojarzy się geometrią i kolorystyką z mebelkami z pierwszej połowy lat 60. XX wieku. Tamte połączenia drewna z kolorowym PCV były wówczas na światowym poziomie, a i dziś mogą inspirować.
Witold Mazurkiewicz znając zespół Teatru Dramatycznego znakomicie obsadził wszystkie pięcioro postaci, ale „Pomoc domowa” może być tylko jedna. Koncertowy popis komediowego talentu Arlety Godziszewskiej – oczywiście dla wielbicieli fars.
#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz