Zakochać się w fotografii
Przy okazji walentynek zewsząd bombardowani jesteśmy miłością, komediami romantycznymi, czy antywalentynkowymi horrorami, tymczasem w Białymstoku znajdziemy kilka miejsc, gdzie poznamy twórczość ludzi zakochanych szczerze w fotografii.
Od piątku w Muzeum Podlaskim w Ratuszu na Rynku Kościuszki można oglądać 62 fotografie autorstwa Zdzisława Beksińskiego. Bo właśnie od czarno-białej fotografii zaczynał swój romans ze sztuką niedoszły student Akademii Sztuk Pięknych. Po maturze zdawał także na Wydział Architektury Politechniki Krakowskiej i pod naciskiem ojca zdecydował się na bardziej praktyczne studia. Jak bardzo praktyczne mógł się przekonywać przez długie lata projektując… autobusy!
Któż dziś pamięta, że w leżącym z perspektywy i Warszawy i tym bardziej Białegostoku Sanoku funkcjonowała fabryka autobusów? Pekaesy, autobusy wycieczkowe – któż nie jechał w młodości jednym z Sanów? Fabryka działa do dziś i szczyci się, że jednym z członków jej załogi był właśnie Zdzisław Beksiński. W ciągu 6 lat stworzył 4 projekty autobusów, które bardzo mocno wyprzedzały ówczesną rzeczywistość. Tak mocno, że żaden z nich nie wzbudził przychylności członków warszawskiej Komisji Oceny Transportu Samochodowego, którzy zadecydowali o dalszych losach nowoczesnych – jak na ówczesne lata – konstrukcji. Żaden z nich nie trafił do produkcji seryjnej.
Sam zaś Beksiński wciąż marzył o byciu artystą – najlepiej reżyserem filmowym. I jak wielu – zaczynał od fotografii. I od razu miał własną wizję świata. Z braku modeli często fotografował samego siebie, później także żonę, ale też szybko zaczął eksperymentować.
Fotograficzna działalność Beksińskiego rozwijała się w kilku określonych kierunkach. Najważniejszym z nich był ekspresjonizm widoczny w portretach o śmiałym kadrowaniu, z „cięciem” portretowanej twarzy od góry, dołu, czasem z boku. Bo jak sam mówił, bardziej interesowało go jak będzie wyglądało zdjęcie niż, czy sfotografowana twarz wyraża jakiś problem psychologiczny. „Jeśli nawet posługiwałem się nią, zawsze starałem się pokazać to, co jest we mnie, a nie w człowieku, który mi pozował.”
Surrealizm przeniknął do jego fotografii m.in. za pośrednictwem zdjęć inscenizowanych przez Salvadora Dali. Podobnie, jak Dali korzystał on w swych pracach z różnych akcesoriów – drutów, sznurków (jedna z najciekawszych prac nosi tytuł Gorset sadysty, 1957). W Ratuszu można zobaczyć kobietę obwiązaną kilkadziesiąt razy sznurkiem, mocno oplatającym ciało, co w rezultacie sprawia wrażenie cierpienia. Kobieta i jej ciało sprowadzone zostały do funkcji mięsa, przypomina obwiązany baleron, które służyć może przede wszystkim konsumpcji.
Artysta był wielkim fanem mikrokomputerów. Kupował najnowsze modele i w latach 90. Zaczął tworzyć komputerowe fotomontaże. 12 czeka na oglądających w Muzeum Podlaskim.
Niedaleko Ratusza, w dawnym kino-teatrze „Związkowiec”, w foyer dzisiejszego kina „Forum” czeka fantastyczna wystawa Marka Misia. Ten absolwent biologii jest rozkochany w mikrofotografii. Jego zdjęcia to prawdziwie malowane światłem i kilkoma innymi zabiegami technicznymi, obrazy widziane w stukrotnym powiększeniu. „Podróż przez mikroświaty” urzeka przepięknymi kompozycjami kadru, zadziwia ukazując niesamowitą plastyczność natury o jakiej istnieniu tylko nieliczni mają pojęcie. Marek Miś w takiej fotografii zakochany jest od 1980 roku i wciąż cieszy go odkrywanie nowych tajemnic i świata organicznego i materii nieożywionej.
Zdecydowanie zakochana w ludziach, ich niedoli jest z kolei Agnieszka Pilecka. Poruszająca wystawa opowiadająca historie uchodźców z syryjskiego Aleppo do przygranicznej tureckiej mieściny pod hasłem „I used to live here” czeka w Galerii Fotografii Galerii im. Sleńdzińskich przy Wiktorii 5.
Jako się rzekło – fotografia jest często wstępem do filmu. A w tym tygodniu na ekrany wchodzi walentynkowa komedia romantyczna „Miłość jest blisko” z kolejną na przestrzeni kilku miesięcy główną rolą Weroniki Książkiewicz. Na ekranie zobaczymy również Olgę Bołądź, Grzegorza Małeckiego i Wojciecha Solarza. W Heliosach w Alfa Centrum i w Atrium Biała będzie można zobaczyć „Krime Story. Love Story”, czyli komedię gangsterską inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami, opisanymi w książce rapera Marcina „Kalego” Gutkowskiego. W filmie zobaczymy Michała Koterskiego czy Małgorzatę Kożuchowską. Nie tak dawno grali główne role w „Gierku”.
Niezwykłych wzruszeń dostarcza czarno-biały „C’mon C’mon”. Relacja samotnego radiowca z siostrzeńcem i opisywanie świata słowami dzieciaków z różnych rejonów Stanów Zjednoczonych mogą wywołać wzruszenia.
Wzruszeń nie powinno też zabraknąć w nominowanym jako pierwszy japoński film do nagrody Oskara za najlepszy film obrazie Ryusuke Hamaguchi „Drive My Car”. Kino Forum wyświetli go przedpremierowo jako Filmowe Walentynki w niedzielę, o godz. 19.30.
Muzycznie w ten weekend możemy liczyć na koncert w pubie 6-ścian znanej z festiwalu Tribalanga formacji Surtarang grywającej i podczas ćwiczeń jogi i na imprezach z transową elektroniką. Zatem jest też coś dla zakochanych w kulturze wschodu i ekologii.
#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz