Zapomniani malarze Białegostoku

Teatr Dramatyczny Wszystko w rodzinie, fot. Jerzy Doroszkiewicz

Teatr Dramatyczny – Wszystko w rodzinie, fot. Jerzy Doroszkiewicz

Kiedy serwisy streamingowe prześcigają się w produkcji i reklamie seriali detektywistycznych, skryta nieco na uboczu galeria w ścisłym centrum Białegostoku zaprasza do udziału w śledztwie. I chociaż jego wyniki są znane, po drodze do finału niespodzianek może być wiele. Szczególnie, że i miejsce, i nazwa, zobowiązują.

Od piątku w pierwszej, dziś jednej z czterech siedzib Galerii im. Sleńdzińskich, czyli w Synagodze Cytronów można oglądać wystawę „Non omnis… malarstwo artystów żydowskich Białegostoku”. Dlaczego właśnie tam? Otóż nim synagoga stała się siedzibą galerii, z wyjątkiem okupacji niemieckiej, do roku 1967 była głównym miejscem modlitwy, akademii żałobnych, a nawet przedstawień teatralnych. Przyszedł rok 1968 i znikli niemal wszyscy białostoccy Żydzi, znikł pobliski pomnik upamiętniający męczeństwo mieszkańców getta, a budynek był a to pracowniami krawieckimi, a to siedzibą Pracowni Sztuk Plastycznych. Od 1992 r. budynek jest siedzibą Galerii im. Sleńdzińskich, dziś nazwaną „Galerią Kultury Żydowskiej”.

Ale miało być o śledztwie, a zatem proszę bardzo – wrzućmy w najpopularniejszą wyszukiwarkę frazę „Max Weber”. I co nam pokaże? Niemieckiego socjologa, który wraz z niejakim Karolem Marksem jest uznawany za ojca socjologii. Dopiszmy zatem słowo „Białystok” i… bingo! Wikipedia pisze, że to jeden z pionierów kubizmu w Stanach Zjednoczonych! Max Weber urodził się w Białymstoku, w ówczesnym Imperium Rosyjskim jako syn ubogiego, żydowskiego krawca. Dziś jest jednym z najbardziej znanych i rozpoznawalnych artystów. Jego „New York” z 1915 roku poszedł na aukcji za 1 659 500 dolarów. Jak do tego doszło? Po studiach artystycznych na Brooklynie w 1905 roku trafił do Paryża. Poznał tam Cezanne’a, uczył się u Matisse’a, zajrzał do pracowni Pabla Picassa i to był strzał w dziesiątkę. Przy okazji studiował paryskie zbiory sztuki prymitywnej, a po powrocie do Stanów połączył swoje doświadczenia w całość. Ameryka nie do końca zrozumiała awangardowego malarza. W latach 30. XX wieku        malował głównie tematy zaczerpnięte ze Starego Testamentu oraz sceny z życia żydowskiego, w których nawiązywał do lat swego dzieciństwa w Białymstoku. Po II wojnie światowej powrócił do stylu fowistycznego, w jakim tak zadziwił i zaszokował Amerykę. W Białymstoku słyszeli o nim tylko nieliczni bywalcy galerii.

Nic dziwnego, że Joanna Tomalska-Więcek postanowiła przypomnieć postać, można rzec, naszego Maxa Webera. I nie tylko jego. Bo przecież był jeszcze na przykład urodzony w 1905 roku Bencjon Rabinowicz. Jego dziadek był rabinem w Nowogródku, ojciec zaś cenionym architektem, projektantem Wielkiej Synagogi przy ul. Suraskiej w Białymstoku. Po studiach malarskich specjalizował się w portretach, interesował się teatrem, pracował jako dekorator! W 1927 roku odbyła się jego pierwsza indywidualna wystawa malarstwa, pokazywana później w Warszawie i Wilnie. W 1932 roku jako jedyny żydowski artysta w tamtych czasach otrzymał stypendium od miasta Białystok, co było wyjątkowe w skali całego kraju. Wyjechał do Paryża, gdzie zdecydował się pozostać. W powojennej Francji doczekał się Legii Honorowej i nagrody miasta Paryż.

Joanna Wildowicz z Uniwersytetu w Białymstoku pisze, że w 1985 roku chcąc uczcić osiemdziesiąte urodziny artysty, mer Paryża wystosował pismo do prezydenta Białegostoku z prośbą o udostępnienie archiwalnych dokumentów i prac Rabinowicza. Nikt na ten list nie odpowiedział. Bencjon Rabinowicz zmarł w Paryżu w 1987 roku, a jego dzieła znajdują się dzisiaj w wielu prestiżowych muzeach, galeriach i kolekcjach prywatnych. W Białymstoku jego twórczość stała się rozpoznawalna dzięki wystawie w Centrum Zamenhofa w 2010 roku, a katalog wydany z okazji tej wystawy nieznacznie przybliżył białostoczanom postać artysty. A to nie koniec sław sztuki urodzonych stolicy Podlaskiego. Więcej tajemnic do odkrycia na wystawie w galerii przy ul. Waryńskiego 24a.

O dramatycznej odysei ukraińskich uchodźców tuż po napaści Rosji opowiada wystawa „Granica wojny. Beata Zawrzel” w Galerii Fotografii przy Wiktorii 5, warta uwagi jest też wystawa mówiąca o innej postaci wywodzącej się z żydowskiego Białegostoku – Helenie Bohle-Szackiej w Galerii Sztuki Współczesnej przy Legionowej 2. Ale wystaw w mieście jest dużo więcej – czy to w galerii Parter Książnicy Podlaskiej, czy na drugim piętrze Domu Kultury Śródmieście albo w foyer Białostockiego Teatru Lalek.

Teatr Dramatyczny w sobotę i niedzielę przypomni sympatyczną komedię „Motyle są wolne” oraz bulwarówkę „Wszystko w rodzinie”, Teatr Wierszalin zaprasza na absolutne „must see”, czyli legendarny „Wierszalin. Reportaż o końcu świata” zaś Białostocki Teatr Lalek obiecuje w niedzielę 29 stycznia przypomnieć „Garderobianego” z Ryszardem Dolińskim, zaś dzieciom zagra „Robota i motylka” oraz „Ślimaka”.

Na ekrany w tym tygodniu wchodzi pełnometrażowy debiut Damiana Kocura, który zdobył Nagrodę Specjalną Jury na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji, Nagrody Dziennikarzy, Jury Młodych i Polskiej Federacji Dyskusyjnych Klubów Filmowych na Festiwalu Filmowym w Gdyni i wiele innych nagród. Chodzi o obraz „Chleb i sól”.

Przed nami też przedpremierowy pokaz filmu z Cate Blanchett o Lydii Tár, czyli pierwszej w historii kobiecie dyrygentce największej niemieckiej orkiestry!

Do multipleksów wchodzi nowy film Marii Sadowskiej. Kiedyś nakręciła znakomity „Dzień kobiet”, przebojową „Sztukę kochania”, niedawno były średnio oceniane „Dziewczyny z Dubaju” zaś najnowsza „Pokusa” określona jest jako thriller erotyczny. W rolach głównych Helena Englert i Piotr Stramowski, jako chłopak, który piłkę kopie. Muzycznie i rolą Margot Robbie absolutnie uwodzi „Babilon” – list miłosny do pierwszych lat filmu dźwiękowego.

W tym tygodniu Opera i Filharmonia Podlaska gra znakomity musical „West Side Story”, w Gwincie wreszcie ma zagrać Luxtorpeda i Malfunction, zaś do 6-ścianu po raz kolejny powróci Nathan Williams, tym razem z Lay D Funk. Zagrają mieszankę polskiego jazzu z bluesem, funky, soulem, a nawet elementami hip-hopu. Zupełnie za darmo studenci Wydziału Instrumentalno – Pedagogicznego, Edukacji Muzycznej i Wokalistyki Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina, Filii w Białymstoku reżyserowani przez Pawła Chomczyka z towarzyszeniem doborowych muzyków w piątek, sobotę i niedzielę w Uniwersyteckim Centrum Kultury wystawią tak zwanego singspiela „Bastien i Bastienne” z muzyką Wolfganga Amadeusza Mozarta.

I najważniejsze – 29 stycznia gra po raz 31 Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Na Rynku Kościuszki zagrają i The Boars i Prymaki, Bad Falcon i Kombi z Łosowskim. Tego dnia liczy się jedno – nasze wielkie serca.

#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz

× W ramach naszego serwisu www stosujemy pliki cookies zapisywane na urządzeniu użytkownika w celu dostosowania zachowania serwisu do indywidualnych preferencji użytkownika oraz w celach statystycznych.
Użytkownik ma możliwość samodzielnej zmiany ustawień dotyczących cookies w swojej przeglądarce internetowej.
Więcej informacji można znaleźć w Polityce Prywatności
Korzystając ze strony wyrażają Państwo zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z ustawieniami przeglądarki.
Akceptuję Politykę prywatności i wykorzystania plików cookies w serwisie.