Andrzej Stasiuk i Justyna Kulikowska napisali najlepsze książki. XXXI Nagroda Literacka Prezydenta Miasta Białegostoku. Marta Stachniałek to najlepszy ogólnopolski debiut poetycki
Andrzej Stasiuk za książkę „Przewóz” i Justyna Kulikowska za “gift. z Podlasia” dostali ex aequo XXXI Nagrodę Literacką Prezydenta Miasta Białegostoku. Marta Stachniałek i jej “polski wrap” to najlepszy ogólnopolski debiut poetycki roku 2021.
– Jestem zaskoczony nagrodą, bo moja powieść dzieje się w Mazowieckiem – mówi Andrzej Stasiuk, autor książki „Przewóz”. – Bohaterowie tylko na kilkanaście godzin przekraczają granicę województwa. To jest książka wojenna, a jakimś cudem nabrała aktualności. To jest książka o granicy, którą był Bug, a teraz mamy naszą granicę. Chciałbym powiedzieć że jeden odcinek granicy i drugi odcinek granicy są identyczne. Tacy sami ludzie przekraczają i wszyscy potrzebują pomocy, niezależnie czy to jest Lubelskie, Podlaskie, czy Podkarpackie, na które teraz wszystkie reflektory są skierowane. Białoruska jest tak samo ważna.
Andrzej Stasiuk przyznał, że w Białymstoku był zaledwie kilka razy, ale…
– W dzieciństwie zawsze tęskniłem do białostockiego – wyznaje Stasiuk. – Jestem z Mazowieckiego, które oddzielał Bug. Zawsze siedzieliśmy na skarpie pod dawną cerkwią, kościołem na dawnym grodzisku w Gródku nad Bugiem i mówiliśmy – tam jest Podlaskie, taką tęsknotą szczenięcą, bo przecież nie mieliśmy szans się przedostać. Wtedy jeszcze pływał przewoźnik i to Podlaskie było taką mityczną krainą. Tam był taki niski, płaski brzeg i zwierzęta się pasły, czego po naszej stronie nie było. Wyglądał jak step – tak sobie można było wyobrazić – stada koni, krów, chłopaki wiejskie, ja już taki pół wiejski, pół miejski, a tam jest Podlaskie.
Stasiuk przyznaje, że te Podlaskie kiedyś musiało powrócić.
– Nie wiem, czy jestem z Mazowieckiego, czy z Podlaskiego – mówi laureat XXXI Nagrody Literackiej im. Wiesława Kazaneckiego. – Całe życie byłem rozdarty, a teraz jestem w dodatku z Małopolskiego, jak z tym żyć?
Powracając do tematyki wojennej Stasiuk smutno skonstatował: W tych stronach wojna nigdy się nie kończy. Tak naprawdę ona się kończy, ale nigdy nie mija. Kiedy jesteśmy na tym wschodzie to zawsze siedzimy na polu minowym i to jest książka o tym, co my teraz odczuwamy. Jesteśmy bezradni wobec gigantycznych sił, które się gdzieś będą ścierały nad naszymi głowami. Książka niechcący się zaktualizowała, nie mam daru proroka, może intuicję.
Czytaj: Andrzej Stasiuk – Przewóz. Jaki smak i zapach ma wojna?
Justyna Kulikowska, mimo, że to jej kolejny tomik – za debiut “Hejt i inne bangery” (2018) otrzymała Nagrodę im. Kazimiery Iłłakowiczówny oraz nagrodę poetyckiego środowiska internetowego „Browar za debiut”. Za drugą książkę poetycką “Tab_s” (2020) nominowana była do Nagrody Literackiej „Nike” oraz Nagrody Literackiej Gdynia – decyzją kapituły jest zaskoczona.
– Chciałabym, żeby ludzie sięgali po poezję, szczególnie z Podlasia – mówi Kulikowska. – Mamy tu kilku fajnych poetów, choćby Piotr Janicki, który otrzymał nagrodę. Mówi, że pisze o pozytywach i negatywach życia i najważniejsza jest szeroko rozumiana tolerancja.
– Moje najważniejsze przesłanie, to żeby być dobrym, tolerancyjnym, żeby się wspierać – to są banały, ale są nam teraz bardzo potrzebne – mówi Justyna Kulikowska.
– Marta Stachniałek pisząc “polski wrap” stworzyła świetny tomik, brzmiący, drapieżny, młodzieńczy, zaangażowany – taki jaka powinna być teraz poezja – mówi Katarzyna Sawicka-Mierzyńska z Kapituły Nagrody Literackiej Prezydenta Miasta Białegostoku im. Wiesława Kazaneckiego. – Nie udaje, że nie widzi świata dookoła siebie. Ma też głęboką świadomość, że reakcja na ten świat może byś też poprzez język. Justyna Kulikowska napisała tomik naprawdę dojrzały i bardzo ładnie przepracowujący tę podlaską lokalność. To nie jest folklor, to nie jest przyroda, to jest po prostu przeżywana przez młodą osobę tożsamość, która jest właśnie i giftem, i przekleństwem. Justyna nie udaje, że jej to nie kształtuje, pokazuje co dobrego, co złego z tego wynika i jak to jest, że ma się właśnie tę podlaskość gdzieś tam pod skórą, w języku i w snach.
Katarzyna Sawicka-Mierzyńska próbuje także wyjaśnić, dlaczego główną nagrodę dostaje książka, która prawie nic nie ma wspólnego z Podlasiem.
– Bug jest nasz – śmieje się literaturoznawczyni. – Ważna scena dzieje się na Podlasiu, wprawdzie bohaterowie potem wyjeżdżają. My w regulaminie mamy tę podlaskość bardziej jako geografię wyobrażoną chyba, niż taką na mapie. Wiadomo, czym innym jest Podlasie historyczne, czym innym jest Podlasie traktowane administracyjnie i gdzieś tam wydaje mi się, że każdy kto czyta tę książkę to skojarzy ją właśnie z podlaskością. Chodzi mi o taką geografię wyobrażoną, o to jaką mapę my mamy w głowie – mapę Polski, Europy, świata. Ona się niekoniecznie musi pokrywać z tym, co polityczne, z tym co sensu stricte geograficzne w takim realnym sensie.
#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz