Hotel Ritz – mit, który wraca w musicalu
Białostocka publiczność od czasu otwarcia Opery i Filharmonii Podlaskiej pokochała musicale. Pewniej wcześniej wiedzieliśmy, że coś jest na rzeczy, ale trudno było to sprawdzić. Teraz nasze sceny prześcigają się w produkcji musicali.
Śpiewają bowiem coraz chętniej w Teatrze Dramatycznym, śpiewali w tak zwanej Szkole Talentów, po raz kolejny po formę musicalu sięga Białostocki Teatr Lalek. Po oszałamiającym, także wizualnie, sukcesie „Little Shop of Horrors” – przedstawieniu jakby nie było licencyjnym, teraz przygotował „Hotel Ritz. Musical”. I tu magnesem większym niż pewien rodzaj śpiewogry, bo przecież niedawno oglądaliśmy premierę „Partycji, czyli cyber musicalu”, może być sam Hotel Ritz. Miejsce w Białymstoku owiane legendą, a nie do końca kojarzone przez mieszkańców. Dlaczego? Ano wiatry historii zmiotły go wraz z II wojną światową.
To, że jeden z najbardziej reprezentacyjnych budynków w mieście podpalili uciekający przed Sowietami w roku 1944 Niemcy, nikogo chyba nie dziwi. Gorzej, że tak zwana władza ludowa, niejako z definicji przeciwna burżujskim luksusom, kazała wysadzić nie tylko dobrze zachowane jeszcze w 1947 roku ściany, ale nawet fundamenty gmachu otwartego w 1913 roku. Ale mit pozostał. Legendy o pułkowniku Kawelinie, jednym z prezesów Jagiellonii, który w Ritzu miał wykupiony apartament. Opowieści o ówczesnych celebrytach i wielkich oszustach, którzy pokazywali się tam na balach, rautach, robili interesy, kochali się i umierali. Mit ów podtrzymują od lat nie tylko pasjonaci historii.
Otóż warto w tym miejscu przypomnieć, że Adrian Górynowicz, jeszcze jako student Politechniki Białostockiej już podczas Nocy Muzeów 2015 w Muzeum Historycznym w Białymstoku prezentował cyfrową rekonstrukcję Hotelu Ritz z wykorzystaniem grafiki 3D. Górynowicz odtworzył w komputerze nie tylko fasadę nieistniejącego hotelu Ritz, ale nawet restaurację. Był także stypendystą rektora, a w trakcie lokalnej produkcji filmowej „Czarnej Damy”, to jego wizualizacje Hotelu Ritz i pobliskich Chanajek były jednym z elementów scenografii czarno-białego filmu noir.
Trudno się zatem dziwić, że od 18 listopada „Hotel Ritz” pojawia się na scenie Białostockiego Teatru Lalek. Ze scenariuszem i tekstami piosenek oraz w reżyserii Joanny Drozdy i w choreografii Karoliny Garbacik. Zapowiada się wieczór pełen piosenek, dowcipu i tańca, toczący się w atmosferze tajemnicy. Nie zabraknie wspomnianego Kawelina, księcia Jusupowa, czyli zabójcy Rasputina, czy gwiazdy kina Nor Ney. Kilkunastoosobowa obsada będzie miała co zatańczyć i zaśpiewać pod czujnym uchem Marcina Nagnajewicza.
W Teatrze Dramatycznym, a właściwie w kinie Ton, na wielbicieli damsko-męskich historyjek sprzed wieków, aczkolwiek dziwnie aktualnych, czeka inscenizacja dziesięciu spośród stu historii z „Dekamerona” Boccaccia.
Więcej: Teatr Dramatyczny. Igor Gorzkowski wyreżyserował „Dekameron” wg Giovanniego Boccaccia
Ale też w Uniwersyteckim Centrum Kultury Dramatyczny proponuje „Błoto” – całkiem ciekawą historię o dojrzewaniu na prowincji w klimacie nawiązującym do Petera Zelenki.
17 listopada swój wyjątkowy głos przypomina w Zmianie Klimatu Marek Dyjak. Naturszczyk, niepijący alkoholik, ale też wielka osobowość sceniczna. Tym razem jako Marek Dyjak Trio będzie snuł swoim niepowtarzalnym głosem opowieści zarejestrowane już na kilkunastu płytach. Równolegle z premierą musicalu „Hotel Ritz” po raz kolejny pojawi się w Białymstoku Maria Peszek. Śpiewającą aktorkę i autorkę tekstów tym razem wspierają Kamil Pater, Jacek Prościński i legenda trójmiejskiej sceny yassowej – Olo Walicki.
Piątek to tradycyjnie dzień koncertów Opery i Filharmonii Podlaskiej. Tym razem w sali koncertowej przy Podleśnej melomani usłyszą Polski Chór Kameralny pod dyrekcją Jana Łukaszewskiego z akompaniamentem między innymi Harry’ego Buckoke na violi da gamba. Kto widział legendarny film „Wszystkie poranki świata”, dobrze wie jakiej to urody instrument. W programie – motety i madrygały rzymskiego baroku. Jeszcze dalej w przeszłość sięga Schola Cantorum Riga, która w niedzielny wieczór w Auli Magna Pałacu Branickich zaśpiewa muzykę późnego średniowiecza.
W tym tygodniu do normalnej już dystrybucji wchodzą „Chrzciny”, czyli polska przewrotna komedia obyczajowa z gwiazdami klasy Katarzyny Figury czy Macieja Musiałowskiego. Od kilkunastu dni można pośmiać się z losów bohaterów „Listów do M.5”, między innymi z Marią Dębską, teraz dojdą jeszcze perypetie młodej pary w „Menu”. Okaże się, że w ekskluzywnej restauracji nie wszystko jest takie jakim się wydaje a w menu czekają zaskakujące niespodzianki.
Niespodzianką może okazać się kolejna polska premiera – „Słoń”, czyli Najlepszy Film w Konkursie Filmów Mikrobudżetowych 47. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. O obrazie Alejandro G. Inárritu „Bardo, fałszywa kronika garści prawd” zdania są podzielone, ale wiadomo – o gustach się nie dyskutuje – najlepiej mieć własne
#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz