Piotr Tomaszuk: W tym czasie Wierszalin jest na wagę złota
Teraz, w tym czasie wymagającym jednak od nas wszystkich hartu ducha, miejsce takie jak Wierszalin jest tym bardziej na wagę złota – mówi Piotr Tomaszuk, twórca i szef Teatru Wierszalin, który w 2021 roku świętuje jubileusz 30-lecia istnienia. Przypieczętował go premierą „Nie-Boskiej komedii” Zygmunta Krasińskiego.
Dlaczego po Mickiewiczu Piotr Tomaszuk sięgnął po „Nie-Boską komedię”?
Piotr Tomaszuk: Hmmm, trochę Mickiewicz to robi za nas. Mickiewicz w swoich wykładach paryskich w College de France w trzecim cyklu tych wykładów ileś lekcji poświęca właśnie
„Nie-Boskiej komedii” traktując ją i nazywają ją najwybitniejszym mesjanistycznym dziełem, dramatem słowiańskim. Mickiewicz jeszcze tutaj dorzuca rozróżnienie pomiędzy mesjanizmami fałszywymi i prawdziwymi, traktuje „Nie-Boską komedię” jako rodzaj imponującego samemu Mickiewiczowi dramatu historiozoficznego, dramatu który opisuje nie tylko tylko człowiecze uczucia, ale człowieka czującego w historii świata. O ile mickiewiczowskie „Dziady” są wybitnym dziełem poetyckim, które dzięki pięknu słowa dotyka takiego liryzmu ludzkiego, to „Nie-Boska komedia”, i myślę, że Mickiewicz właśnie to w niej podziwia, jest dramatem który bardzo głęboko opisuje dramat dziejów, który polega na tym, że głodni zawsze chcą wywrócić porządek sytych i ten porządek zawsze się wywraca poprzez gwałt i poprzez krew. Czy przynosi coś co nazywamy postępem? Zdaniem Krasińskiego na pewno nie, natomiast przynosi z całą pewnością coś, co nazywamy zniszczeniem starego porządku, gruzy przynosi. Myślę, że Mickiewicz komentując tak dokładnie ten dramat przed publicznością francuską z jednej strony dzięki temu dramatowi wyjaśniał jak bardzo paradoksalna z naszego punktu widzenia potrafi być historia Europy, świata, człowieka, a z drugiej strony wyjaśniał też na czym polega ta słowiańska zdolność do widzenia wszystkiego i historii w kategoriach ostatecznych. Po prostu my tyle razy byliśmy rozjeżdżani, że każdą kolejną okazję do rozjechania nas traktujemy jako ostatnią i uważamy, że to jest ten moment przełomowy, dziejowy, z którym się trzeba mierzyć. Krasiński jest, można powiedzieć, obszarem który sam Mickiewicz przemierza obserwując dramat i paradoksy rewolucji dlatego, że samemu Mickiewiczowi tak rewolucji nie udało się opisać.
Czytaj też: Teatr Wierszalin. Nie-Boska komedia. Szatańska dziewica zwiastuje szatańską rewolucję
Czy Teatr Wierszalin trafił w swój czas z Krasińskim?
W przypadku naszej pracy, gdzie zainteresowanie „Nie-Boską komedią” wynikało poniekąd z tego że pracujemy na co dzień, krążymy wokół Mickiewicza, zgłębiamy to wszystko, co Mickiewicz po sobie zostawił i ja najzwyczajniej w świecie chciałem zobaczyć, co Mickiewicz podziwia w „Nie-Boskiej komedii”. Jak się zanurzyliśmy w materię literacką, to zacząłem nie tylko Mickiewicza doskonale rozumieć, ale zacząłem już całkiem po swojemu podziwiać Krasińskiego za jego nie tylko wizję dramatyczną, ale też i za moc słowa, które płynie ze sceny. Krasiński w adaptacji, której dokonaliśmy tutaj w teatrze staje się utworem, z którego możemy być jako Polacy dumni. Po prostu mamy wyjątkowej siły utwór dramatyczny, docierający przynajmniej do mnie bardzo mocno w tej chwili. Czas, który dogonił tę naszą pracę, ten dramat który się dzieje na granicy, ten ten dramat głodnych, a jednocześnie ten nasz dramat, czyli tych którzy musimy bronić okopów Świętej Trójcy i tutaj obie strony mają rację! Myślę, że to jest to co uświadamia nam czas, który dogonił „Nie-Boską komedię”. Krasiński po prostu już 100 lat temu zauważył, że oto okoliczności w których dobrobyt klasy zwanej arystokracją przekracza możliwości życiowej akceptacji człowieka głodnego. Po prostu wywraca porządek świata. Nie chodzi o oprawa głodnych do tego, że lepiej być sytym niż niż głodnym, chodzi o to, że tu obie strony mają rację. Ci głodni nie podeszliby pod bramy gdyby po prostu ktoś kiedyś nie wytłumaczył im, że tak można. A tym kimś byli ci, którzy ich nauczyli czytać i to byliśmy my.
Teatr Wierszalin nie tylko uczy czytać, ale też i odczytywać Mickiewicza. Świetnym pomysłem czasów zarazy były wirtualne „Objazdy mickiewiczowskie wzorem „Reduty”, które okazały się być wielkim sukcesem w sieci.
To urodziło się z czasu pandemii, ale zostało z nami, bo się okazało bardzo pożyteczną i cenioną przez uczniów i nauczycieli formą bardzo niebanalnego edukacyjnego dotarcia. Młodzi ludzie mogą obejrzeć „Dziady”, które żeśmy wspólnie z TVP Kultura nagrali rok temu i mało tego, że mogą je obejrzeć. to mogą potem na lekcji z nami porozmawiać o tych „Dziadach”. My jesteśmy do dyspozycji tych młodych ludzi. Oni pytają, my odpowiadamy, jeszcze na dodatek nagradzamy te
najciekawsze pytania, co się oczywiście młodym ludziom najbardziej podoba, ale my też nie nagradzamy za darmo. Rzeczywiście zdarza się po niejedno spotkanie, gdzie pytania nas radują, bo są wnikliwe, bo naprawdę świadczą o przenikliwości odbiorcy i o wrażliwości młodych ludzi. Mickiewicz jest dzisiaj poetą bardzo potrzebnym. Warto go nosić w plecaku. Ja „Pana Tadeusza” nieomalże codziennie sobie czytam fragmentami, nie dlatego, że nie wiem jak ta szlachecka Polska wyglądała, nie. Dlatego, że czytając Mickiewicza można się po prostu w Polsce zakochać, a chodzi o to, żebyśmy przede wszystkim umieli kochać Ojczyznę, a nie tylko umieć o niej gadać.
Czy 30 lat temu reżyserując „Turlajgroszka” wyobrażaliście sobie, że dojdziecie od takich baśni, od lalek, od swojego świata do świata Mickiewicza?
Nigdy się nie zna tej drogi, którą się przejdzie. Cieszę się, że po 30 latach to co robiłem wspólnie z kolegami aktorami, ze scenografami, teraz to co robię w takim wspaniałym i cennym towarzystwie Rafała Gąsowskiego, Darka Matysa, Mateusza Kasprzaka, Adriana Jakucia-Łukaszewicza, tych najbardziej rozpoznawalnych twórców, ale są też koleżanki: i Kasia Wolak-Gąsowska, i Magda Dąbrowska, i Monika Kwiatkowska, i Mateusz Stasiulewicz oprócz Darka Matysa i ja – mówię o takim zespole męskim, my po prostu chyba dlatego mamy dobrze, że się lubimy i lubimy to, co robimy. Okazuje się, że to jest największy sukces po 30 latach – mieć wokół siebie ludzi, z którymi ciągle można zrobić wartościowe rzeczy. „Nie-Boska komedia”, Mickiewicz, chodzenie tropem tego naszego wielkiego poprzednika, który po takich lasach, może nie aż tak zniszczonych, który te chmury i tę przyrodę miał wokół siebie i w Nowogródku i pod Kownem i pod Wilnem – uważam, że mogę się czuć dumny i czuję się dumny, że udało się Teatr Wierszalin pozytywnie przechować w ludzkich sercach tych kolegów, którzy już odeszli, a w ludzkich emocjach i sercach tych, którzy są teraz udaje się po prostu czuć coś ciepłego. Czuję, że ten teatr jest im potrzebny tak samo jak mnie i co najważniejsze – jest potrzebny widowni. Ludzie przyjeżdżają do nas, często z daleka, może w pandemii jeszcze bardziej to widać, żeby coś przeżyć. A my, okazuje się, ciągle potrafimy ludziom te przeżycia dać. Poważne przeżycia, najwyższej próby takie, o które nam w ogóle chodzi. Człowiek bez pozytywnych przeżyć niszczeje. A tak niewiele jest okazji, żeby te przeżycia pozytywne w sobie zbudować. Myślę, że w Supraślu, teraz, w tym czasie wymagającym jednak od nas wszystkich hartu ducha, miejsce takie jak Wierszalin jest tym bardziej na wagę złota.
#Zjerzonykulturą – Jerzy Doroszkiewicz