Wojciech Bokłago – Wschód też może być modową inspiracją! [wideo]
Rozmowa z Wojciechem Bokłago:
- projektantem i organizatorem pokazów mody: Eastern Fashion Week, Fashionable East, Inny Wymiar Mody
- założycielem Stowarzyszenia na Rzecz Muzeum Mody i Tekstyliów ITE
- dyrektor Domu Kultury Śródmieście
- absolwentem UwB, Instytutu Wyższej Kultury Religijnej KUL oraz Polskiego Instytut Spraw Międzynarodowych w Warszawie.
Czytaj także:
Druk 3D i tkanina dwuosnowowa na wybiegu mody. Po raz pierwszy w Polsce!
Grand Press Photo dla fotoreportera z Podlasia!
Transkrypcja wywiadu:
Magdalena Gołaszewska: Co jest większym wyzwaniem organizacyjnym: przygotowanie tygodnia mody i wielu międzynarodowych pokazów czy zaprojektowanie swojej kolekcji mody?
Wojciech Bokłago: Absolutnie zaprojektowanie kolekcji mody. Jest to ogromny wysiłek. Dlatego podziwiam młodych projektantów, i nie tylko młodych projektantów, którzy mają tyle determinacji i siły, żeby te kolekcje tworzyć. Zazwyczaj odbywa się to tak, że te kolekcje są tworzone dwa razy do roku. Wymaga to ogromnego wysiłku.
MG: Ty wiesz, co mówisz. Siedzi tutaj bowiem projektant z ogromnym doświadczeniem. Stworzyłeś 20 własnych kolekcji i odbyłeś staż jako pierwszy Polak u nadwornego krawca królowej holenderskiej.
WB: Królowej Beatrix. Tak, staż u Fransa Molenaara – to był znakomity projektant, zaliczany do klasy haute couture, czyli najwyższego krawiectwa na świecie. Należał do elitarnego klubu w Paryżu. No i ja miałem to szczęście trafić tam pod jego skrzydła.
MG: Młody człowiek z Białegostoku… Potem staż w Nowym Jorku.
WB: Tak. Tutaj ogromna nauka, jeśli chodzi o radzenie sobie w ekstremalnych warunkach. W
Nowym Jorku, gdy wylądowałem, to nikt się mną nie interesował. To nic, że były umówione wcześniej spotkania.
MG: A przecież nie leciałeś „w ciemno”?
WB: Oczywiście, że nie. Natomiast trzeba było sobie radzić. Pierwsze kroki to lotnisko J. F. Kennedy i startujesz w Nowym Jorku od zera. Organizujesz sobie transport, mieszkanie, zapewniasz środki do życia. Tak naprawdę dopiero po dwóch tygodniach agencja się do mnie odezwała …
MG: …i trzeba było przetrwać ten czas.
WB: Trzeba było przetrwać, pracować na budowie, tak jak wszyscy Polacy. Także mam dobre doświadczenie i cieszę się, że udało mi się „przetrwać” ten czas w Nowym Jorku.
MG: No i potem te kolejne lata, kiedy ten młody człowiek nabiera coraz więcej doświadczenia, projektuje kolejne kolekcje, pokazuje je w wielu miejscach. Twoje kolekcje były prezentowane przecież w wielu punktach. I są fantastyczne. 20 [kolekcji] – to jest bardzo dużo. I potem w którymś momencie podejmujesz decyzję: „Teraz to ja będę promował młodych projektantów”. I jeśli się spojrzy na nazwiska projektantów z Białegostoku, to tak naprawdę prawie wszystkich Ty gdzieś tam „wyciągnąłeś” z cienia i mówiłeś: „Pokaż swoją kolekcję”.
WB: Myślę, że to jest naturalna kolej rzeczy, że projektant, który ma swoje pięć minut i tworzy, ma pasję tworzenia, z czasem ustępuje tego pola młodszymi i bardziej kreatywnym, odważnym. Dlatego jestem zwolennikiem wymiany pokoleniowej, jeśli chodzi o projektowanie mody.
MG: Ale przecież są takie wielkie nazwiska na świecie.
WB: Oczywiście są, ale za tymi nazwiskami kryją się już młodzi ludzie, mało znani, którzy pracują na te kolekcje. Natomiast ten główny projektant tylko firmuje kolekcje swoim nazwiskiem. To jest oczywiście potężny produkt i potężna marka. I wiadomo, że za tym idą klienci i finanse.
MG: Właśnie, gdy my myślimy o modzie, to bardzo często pojawia się taki stereotyp, że jest to świat niepoważny, może nie dla mężczyzn, świat trochę artystyczny… A to jest potężny biznes, potężne narzędzie do promocji.
WB: Absolutnie tak. Przykładem tego jest rynek francuski. Ogromne targi, które odbywają się w Paryżu, pokazy „Prêt-à-porter”, tydzień mody w Paryżu. Byliśmy zresztą razem w Paryżu, widzieliśmy jak to wygląda, jaki to jest rozmach. To są ogromne pieniądze. Myślę że to jest jedna z ważniejszych w cudzysłowie „gałęzi przemysłowych” we Francji. To źródło dochodu państwa francuskiego.
MG: I bardzo ważne jest to zauważyć i docenić. Ty zrobiłeś jeszcze jedną bardzo dużą i bardzo ważną rzecz dla Białegostoku. Przywróciłeś tutaj świadomość pięknych włókienniczych tradycji, przypomniałeś, że to było bardzo mocne pod tym względem miasto. I mówiłeś: „Dlaczego nie stworzyć tutaj muzeum dotyczącego mody i włókiennictwa? I dlaczego tej mody tutaj znowu nie wprowadzić?”.
WB: Bardzo się z tego cieszę. To jest moja idea, którą chciałbym przeforsować, aby to muzeum powstało w Białymstoku. Myślę że Białystok, określany w dziewiętnastym wieku jako Manchester północy, zasługuje na taką instytucję. Po pierwsze jesteśmy na pograniczu wspaniałych wpływów designu ze wschodu i zachodu. To tu mamy taką platformę, od której może się każdy projektant odbić i tworzyć swój własny wizerunek, bardzo indywidualny, charakterystyczny dla niego, czerpać garściami z obu cywilizacji, kultur, środowisk. Myślę że warto inwestować w ten pomysł. I między innymi poprzez pomysł powstania muzeum promujemy białostockich projektantów, ale nie tylko – projektantów również ze wschodu, również z Polski, którzy zaczynają pracę w tej branży. I cieszę się, bo kiedyś w Białymstoku była ta przestrzeń troszeczkę martwa, jeśli chodzi o modę. To ten okres po drugiej wojnie światowej do lat tak właściwie 80. – tu się nic nie działo. Natomiast ten wybuch tego zainteresowania modą nastąpił w latach 90. i trwa do czasów obecnych, szczególnie mnie satysfakcjonuje. Bo tu są pracownie młodych projektantów, szwalni. Tu inwestują projektanci znani z Polski, też zakładając swoje zakłady produkcyjne, czy szwalnie, czy pracownie.
MG: To jest też piękny owoc Twojej ogromnej pracy. I trzeba przyznać, że miasto Ci zaufało w którymś momencie, bo stworzyłeś właśnie Stowarzyszenie na Rzecz Mody i Tekstyliów ITE. I za sprawą tego Stowarzyszenia zacząłeś organizować coraz większe pokazy mody, które w ciągu wielu lat zamieniły się już w takie prawdziwe Fashion Week.
WB: To prawda. Bardzo mnie cieszy ten fakt, że udało się namówić przede wszystkim młodych ludzi, projektantów do uczestniczenia w tych wydarzeniach, ale też sławy.
MG: I to był klucz. Można było zobaczyć młodych, ale można było też zobaczyć znane nazwiska, takie jak z ostatniego Eastern Fashion Week Białystok: Gosia Baczyńska, Maciej Zień, Michał Starost, Mariusz Przybylski, który bardzo często bywa w Białymstoku. To jest owoc Twojej pracy.
WB: To mnie cieszy, bo to też powoduje, że ranga tego wydarzenia jest znacząca w świecie mody. Też zainteresowały się inne ośrodki zajmujące się o modą, nie tylko w Polsce, ale i za granicą. A jak wiesz doskonale, przyjeżdżają też organizatorzy innych takich wydarzeń międzynarodowych, między innymi ze Lwowa, czy z Kijowa, czy z Mińska, czy z Serbii, z Londynu, z Paryża. Ja się cieszę, że ta nasza współpraca owocuje tym, że później nasi projektanci mają okazję, szansę zaprezentować się na innych rynkach, wśród innej publiczności.
MG: To też jest niesamowite, że udaje Ci się – mieszkając wydaje się w takim małym mieście, gdzieś na wschodzie jednego z krajów Europy – zbudować taką markę, że Twoje nazwisko jest już na „mapie modowej” znane. Jesteś zapraszany do konkursów jako juror. Właśnie organizatorzy różnych Fashion Week zapraszają Ciebie. Projektanci chcą się pokazać w Białymstoku, na Twoich pokazach mody. Maile i telefony w tej sprawie, żeby się znaleźć na liście kilkunastu pokazów – są cały rok,
WB: Tak, to ogromna satysfakcja. Poza tym ja się cieszę, że Białystok poprzez modę uzyskuje takie bardzo łagodne i ciekawe, inspirujące oblicze, że to miasto jest na tyle interesujące, że warto tutaj zostać i tworzyć. Warto zainwestować swój czas i talent. Nie zawsze jest potrzebna Warszawa, nie zawsze jest potrzebny Nowy Jork. Oczywiście rozumiem, że w skali porównawczej Białystok jest małym ośrodkiem, ale w dobie współczesnej technologii możliwości komunikacji, myślę że Białystok jest doskonałym miejscem. Zresztą znajdujemy się w budynku, który świadczy o tym, że Białystok idzie w dobrym kierunku.
MG: Jesteśmy w Białostockim Parku Naukowo-Technologicznym. Podczas ostatnich pokazów, poza tymi wielkim nazwiskami, byli ci młodzi projektanci, ci którzy już pierwsze sukcesy mają na koncie. Często są to właśnie absolwenci naszych uczelni, bo przecież Aneta Popławska, czy Magda Kórnicka – to absolwentki, studentki Politechniki Białostockiej. A robią świetne kolekcje, które są już doceniane i zauważone.
WB: Tak, bardzo mnie ten fakt cieszy, że białostoczanie, bo nie tylko panie, ale i panowie, tworzą kolekcje, że wyraźnie widać tę twórczość nie tylko w Białymstoku, ale i w całym kraju. Myślę że wymienione panie projektantki swoją pracą udowadniają, że warto tutaj być i tworzyć. Zresztą są absolwentkami cenionej w kraju Politechniki Białostockiej.
MG: To jest bardzo miłe. Tych nazwisk można bardzo dużo dodawać, bo od razu mi przychodzi do głowy Basia Piekut, która też urosła pod twoimi skrzydłami. Myślę że kilkanaście nazwisk takich młodych osób, które marzyły o tym, żeby być projektantem, dzięki Twojemu wsparciu urosło. I mają teraz swoje kolekcje i budują swoje nazwisko.
WB: Tak, chciałbym jeszcze wspomnieć o Bartoszu Malewiczu, który tworzył fantastyczne kolekcje przeznaczone przede wszystkim dla mężczyzn; o Agnieszce Oleńskiej, która inspirowała się taką modą streetwearową. Jest naprawdę sporo nazwisk, które funkcjonują w świecie mody. Czasami działo się tak, że moda była bazą do zajęcia się na przykład szeroko rozumianą sztuką. Przykładem jest Edyta Filipowicz, która jest obecnie znakomitą artystką zajmującą się rysunkiem żurnalowym, jest też wykładowczynią na uczelniach wyższych, które zajmują się edukacją projektowania mody.
MG: Ty też jesteś wykładowcą, jesteś dyplomatą z wykształcenia, jesteś człowiekiem o bardzo wielu talentach, który daje też szansę na rozwój talentów innym młodym ludziom. To jest piękna cecha, którą bardzo w Tobie cenię.
WB: Dziękuję za dobre słowa. [ze śmiechem] Dyplomata to może zbyt daleko idące stwierdzenie…
MG: …takie są fakty.
WB: Niemniej jednak rzeczywiście skończyłem polską akademię dyplomatyczną – Polski Instytut Spraw Międzynarodowych. Miałem taki epizod, miałem być pracownikiem MSZ w bardzo dalekim kraju, w Kazachstanie, ale niestety warunki, sytuacja życiowa nie pozwoliły mi.
MG: Ale w sumie, tak z perspektywy naszego interesu – cieszę się, że zostałeś. I czekamy na kolejne pokazy i kolejne tygodnie mody w Białymstoku. Na koniec chcę powiedzieć, że podczas tego Fashionable East, podczas Innego Wymiaru Mody, bo takie były nazwy tych poszczególnych wydarzeń, podczas Eastern Fashion Week, pokazałaś dwie fantastyczne ostatnie swoje kolekcje, które są takimi, multimedialnym wydarzeniem. A ten rok jest szczególnym, bo to rok, w którym mija 30 lat od Twojej pierwszej kolekcji, którą pokazałeś światu w Teatrze Dramatycznym.
WB: [Ze śmiechem] To prawda, sam jestem przerażony – minęło aż 30 lat. Mam nadzieję że nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa.
MG: Bardzo czekamy na więcej. Dziękuję Ci za to spotkanie.